Założył satanistyczną sektę. Kochanków traktował jak służących, a potem zabierał na szalone zakupy

Nakładem Wydawnictwa Znak ukaże się niebawem książka "Sekty. Uwodziciele tłumów, fanatyczni wyznawcy i mechanizmy manipulacji" autorstwa Maxa Cutlera i Kevina Conley'a. Zostały w niej przedstawione życiorysy i techniki manipulacji najsłynniejszych przywódców grup tego typu. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak publikujemy fragment z rozdziału na temat Adolfo de Jesus Constanzo - przywódcy satanistycznej sekty działającej w latach 1986-1989.

Kochanek, zwyrodnialec, bóg na ziemi

W 1984 roku Adolfo de Jesús Constanzo przeniósł się na stałe do Meksyku i wynajął mieszkanie w dzielnicy Zona Rosa. Jorge, tak jak obiecał, pomógł koledze w karierze – polecił jego usługi wróżbity i uzdrowiciela, a nawet załatwił mu zlecenia w modelingu. Pod koniec roku obaj kochankowie, Omar i Martin, wprowadzili się do Adolfa, choć ich rodziny nie pochwalały tego układu. Zachowania Adolfa zapowiadały jego późniejsze akty przemocy. Kiedy siostra Omara usiłowała doprowadzić do aresztowania mężczyzny za deprawację nieletniego – choć brat kobiety w świetle prawa był pełnoletni – Adolfo zagroził jej śmiercią. Alfredo, brat Martina, podczas rodzinnej uroczystości wziął Adolfa na stronę, by zgłosić swoje obiekcje, a wtedy ten wyszeptał, że jeśli Alfredo poważy się stanąć między nim a Martinem, wyrwie mu serce.

Zobacz wideo

Ta osobliwa opiekuńczość wobec nowych kochanków w tym poliamorycznym związku nie powstrzymywała Adolfa przed stosowaniem wobec nich przemocy po tym, jak się do niego wprowadzili. Adolfo rozkazywał, by Martin i Omar czyścili buty, przygotowywali mu ubrania i generalnie zachowywali się jak służba. Wymuszał na nich czasem, żeby się przebierali w damskie ubrania. Krnąbrny Martin częściej był na celowniku: Adolfo bił go, a ten przyjmował cięgi bez zmrużenia oka, choć sam był rosłym mężczyzną. Ilekroć do tego dochodziło, Omar się chował.

Kiedy Martin miewał tego dosyć – a działo się to dość regularnie – przenosił się do brata. Adolfo jeździł wtedy pod dom Alfreda i krzyczał, że kocha Martina i chce go odzyskać, i że się zabije, albo nawet ich obu. Powtarzało się to co kilka miesięcy.

Czarownik-morderca stworzył satanistyczną sektę. Swoich kochanków traktował jak służącychCzarownik-morderca stworzył satanistyczną sektę. Swoich kochanków traktował jak służących Wydawnictwo Znak

Kochanków traktował jak służących

Vera E. Mouradian, specjalistka od toksycznych relacji, sporządziła obszerną listę zachowań przemocowych. Mimo że nigdy nie odniosła się bezpośrednio do tej sprawy, Adolfo wykazywał wiele z opisywanych przez nią cech manipulatora, na przykład skąpił uczuć, traktował partnera jak służącego i zmuszał go do upokarzających czynności. Może się wydawać dziwne, że obaj mężczyźni pozostawali z Adolfem, ale to powszechne zachowanie w toksycznych związkach. Przemocowcy często eksponują jakąś czarującą stronę swojej osobowości, co powoduje, że ich ofiary ciągle mają nadzieję na zakończenie tego strasznego procesu – to jednak nie następuje. Badaczka Zlatka Rakovec -Felser pisze, że to typowy etap „miesiąca miodowego": sprawca przemocy się korzy, prosi o wybaczenie i ogranicza znęcanie się. Adolfo, który w praktyce zarabiał na całą ich trójkę, wydawał na Martina i Omara spore sumy pieniędzy, czym na powrót zdobywał zaufanie i lojalność kochanków. Zabierał ich na szalone zakupy, a raz nawet kupił im samochód.

Życie domowe Adolfa kulało na skutek jego despotyzmu, ale za to w interesach szło mu całkiem dobrze. Constanzo był przystojny, co w połączeniu z niespotykanymi zdolnościami wróżbiarskimi zapewniło mu sukces finansowy w Zona Rosa. Jorge, Omar i Martin pomagali Adolfowi, w miarę jak liczba klientów się zwiększała, i mężczyzna zaczął odczuwać potrzebę sformalizowania związku ze swoimi trzema pomocnikami. Postanowił wprowadzić ich w tajniki palo Mayombe, tak samo jak jego padrino zrobił swego czasu z nim. Zaanektował wolny pokój w mieszkaniu Jorgego – zaciemnił w nim okna i postawił kapliczkę santerii oraz palo Mayombe. Wprowadzał Omara, Martina i Jorgego po kolei. Dla każdego z nich złożył w ofierze kurę i każdemu powycinał symbole na plecach. Byli teraz rayado – „ponacinani". Ślubowali Adolfowi posłuszeńswto, co było jego własnym pomysłem, dodanym do ceremonii. Nie ma dowodów na to, żeby padrino Adolfa zażądał od niego czegoś podobnego.

Obrzędy inicjacyjne odbyły się pospiesznie, a osoby znające się na tradycyjnych rytuałach santerii i palo Mayombe podają w wątpliwość wiarygodność Adolfa. W niespełna rok po własnej inicjacji nie mógł być wystarczająco doświadczony, by samodzielnie wprowadzać w swoją religię nowych wyznawców. Jego własne nauki – dla porównania – trwały prawie dziesięć lat. Adolfa nie interesowało jednak postępowanie zgodnie z tradycją. Constanzo chciał wszystko robić po swojemu, szybko. Szybko gromadził więc zwolenników, gotowych spełniać jego zachcianki, i stworzył własną religię, w której centrum postawił samego siebie. Wykraczał daleko poza palo Mayombe i zmierzał w kierunku formowania sekty.

Więcej o: