Więcej tematów związanych ze zdrowiem na stronie Gazeta.pl
Chociaż mogłoby się wydawać, że pandemia częściowo uzupełniła braki w edukacji dotyczące higieny (szczególnie mycia dłoni), wciąż wielu Polaków jest z nią na bakier. Żeby się o tym przekonać, wystarczy w upalny dzień przejechać się autobusem lub metrem. TNS OBOP przed wybuchem pandemii na zlecenie popularnej sieci drogerii przeprowadził badania dotyczące tego, jak Polacy dbają o higienę. Wynikało z nich, że co piąty badany nie zmienia bielizny codziennie, 11 proc. osób deklarowało, że prysznic bierze co drugi dzień, a żeby pozbyć się nieprzyjemnego zapachu potu, 1/3 badanych jedynie zmienia ubranie, a 15 proc. osób w tym celu sięga po wody toaletowe lub perfumy. Nie ma badań, które powiedziałyby, jak sytuacja wygląda po pandemii, ale można się spodziewać, że niewiele się w tej sprawie zmieniło. Także w szpitalach.
"Najgorsi są mężczyźni, niektórych latem to trzeba gonić pod prysznic. A oni tego prysznica jak diabeł święconej wody się boją (śmiech). Zwyczajnie im się nie chce. Mówią, że się źle czują, nie mają siły. A potem widzę jednego z drugim, jak na fajeczkę latają. Na to jakoś mają siłę" - mówi pani Anna (nazwisko do wiadomości redakcji), salowa, która od wielu lat pracuje na oddziale klinicznym jednego z krakowskich szpitali i zaznacza, że nie ma na myśli pacjentów leżących, bo ci rządzą się swoimi prawami. "Z kobietami tak nie jest. Dbają o siebie, ogarniają swoje rzeczy, dbają o porządek na szafce. Ostatnio była u nas taka starsza pani, babinka, prawie 90 lat. Bardzo schorowana, ale codziennie rano prosiła o pomoc z toaletą, przebierała się, czesała, robiła makijaż. Można? Można! Pytałyśmy czy ma odwiedziny jakiegoś kawalera (śmiech)" - dodaje.
Pani Anna wspomina też jednego pacjenta, który na początku lata trafił do szpitala na kilka tygodni. Po kilku dniach pozostali pacjenci z jego sali poskarżyli się, że się nie kąpie i zwyczajnie od niego śmierdzi. "Co my się z nim miałyśmy. Prosiłyśmy i prosiłyśmy. Dopiero jak doktorka na niego huknęła, to się poszedł wykąpać. I to taki niezadowolony, obrażony" - wspomina.
"To nie znaczy, że tak jest zawsze i wszędzie, ale ja mam takie obserwacje z mojej pracy" - dodaje. "W ogóle niektórzy mężczyźni to w szpitalu jak w hotelu. Jak rozwozimy posiłki, to żaden nie wstanie, nie podejdzie. A mogliby. Czekają, żeby podać pod nos. Widocznie żona w domu tak nauczyła. A potem nawet nie odniosą brudnych naczyń, tylko czekają, aż zabierzemy. Panie dużo częściej odnoszą. Zwykle te, co są chodzące, to odnoszą" - dodaje pani Anna. Tłumaczy, że zbieranie brudnych naczyń to oczywiście obowiązek salowych, ale zwraca uwagę na tę różnicę między pacjentami i pacjentkami.