Zapendowska po "Idolu" przeżywała koszmar. "Przestałam wychodzić z domu"

Elżbieta Zapendowska - krytyczka muzyczna i specjalistka od emisji głosu - niegdyś zasłynęła jako surowa jurorka w polsatowskim talent-show pod tytułem "Idol". Po latach wspomina swój udział w produkcji i mówi otwarcie, co skłoniło ją do przyjęcia tej propozycji.

Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Początkowo Elżbieta Zapendowska nie była przekonana do tego, by zostać jedną z jurorek w "Idolu". Jej wątpliwości wynikały przede wszystkim z wizerunku Polsatu, który w jej oczach miał łatkę discopolowej stacji. Ostatecznie jednak zdecydowała się przyjąć propozycję, głównie ze względu na zarobki, które - jak się później okazało - nie były wcale takie wysokie. 

Zobacz wideo

Elżbieta Zapendowska wprost o zarobkach w "Idolu"

Nieciekawa sytuacja finansowa krytyczki muzycznej i specjalistki od emisji głosu skłoniła ją do przyjęcia propozycji. Zapendowska została jedną z jurorek w programie "Idol", który zadebiutował na antenie Polsatu w 2002 roku i niemal natychmiast zdobył ogromną popularność wśród widzów. Mogłoby się wydawać, że zarobki osób oceniających talenty muzyczne będą proporcjonalne do sławy programu - nic bardziej mylnego.

My zarabialiśmy w pierwszej edycji straszne pieniądze. To znaczy małe, w kategoriach żartu. Ale jako że pieniędzy, tak czy siak, potrzebowałam... - tłumaczyła Elżbieta Zapendowska w obszernym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". Okazuje się jednak, że pieniądze to niejedyny mankament programu. Prawdziwe problemy Elżbiety Zapendowskiej rozpoczęły się po zakończeniu telewizyjnego show. 

 

Koszmar rozpoczął się dopiero po "Idolu"

Koszmar rozpoczął się dla gwiazdy dopiero po zakończeniu show, gdy zyskała sławę i rozpoznawalność. Wydaje się, że Elżbieta Zapendowska ceni sobie prywatność i własną przestrzeń, dlatego ciągłe zaczepianie jej na ulicy przez nieznajomych doprowadzało ją do skrajnej irytacji. - Zagadywali mnie obcy ludzie na pogrzebach, na schodach, na ulicy. Świątek czy piątek, lepszy albo gorszy dzień, gorączka, ledwo żyjesz. Jesz coś w spokoju w restauracji, a oni bez względu na wszystko nie dają ci spokoju - mówiła Zapendowska w udzielonym wywiadzie. -  Nigdy nie pchałam się na ścianki, a i tak fotoreporterzy robili mnóstwo zdjęć: "Uśmiech prosimy!". A ja miałam ochotę powiedzieć tylko: "Spadaj!". Po "Idolu" mnie przygwoździło, przestałam wychodzić z domu, tylko biegiem do sklepu i z powrotem. Koszmar - podsumowała. 

Więcej o: