Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>
Inaczej wyobrażałam sobie starość. Liczyłam, że na stare lata zostanę z miłością mojego życia w drewnianym domku na wsi. Kiedy pożegnałam męża, nic już nie było takie same. Doskwiera mi nie tylko samotność, ale też problemy finansowe. I choć każdy dzień jest walką o przetrwanie, to nie mogę narzekać na dzieci, bo są przy mnie i dużo mi pomagają, ale to nie wszystko.
Jestem chyba jedną z niewielu staruszek, której nie podobają się rządy obecnej partii. Widzę, że nam dają, bo, a to trzynasta emerytura, a to czternasta, jednak w tym wszystkim pieniądze nie są najważniejsze. Zdaje sobie sprawę z tego, że gdyby mi nie dali, to nie miałabym z czego żyć. Jednak patrząc na ceny i standard życia, to chyba jeszcze nigdy nie było tak źle. Wiem co mówią, bo żyję w Polsce już prawie osiemdziesiąt lat.
Moja emerytura wynosi 1700 zł na rękę. Za same leki co miesiąc płacę 650 zł. Jak żyć? To pytanie zadaję sobie praktycznie codziennie. Gdyby nie dzieci, to na pewno nie starczyłoby mi na życie. Jedzenie jest drogie, ale najwięcej wydaję na leki i wizyty u lekarzy. Nie chce myśleć, co będzie w zimę, kiedy trzeba będzie kupić węgiel. Każdy dzień jest przetrwaniem.
Patrząc na Polskę, zwracam uwagę na swoje dzieci, które chcą żyć inaczej, niż my. Może i mnie samej byłoby dobrze z rządami aktualnej partii, bo dają i nie wymagają, ale młodzi nie chcą ich władzy, a to jednak oni mają przed sobą całe życie. Chce, żeby było im lżej i łatwiej, dlatego słucham ich i 15 października zagłosuję z myślą o młodych. Chce, żeby mieli lepiej, niż my. Ja już swoje przeżyłam i dużo od życia nie oczekuję. Chce spokojnej starości i to tyle. Piszę ten głos za namową wnuczki. Mam nadzieję, że znajdzie się choć jedna osoba, która podzieli moje rozumowanie.
Wiesia.
***
Wasze historie są dla nas ważne. Czekamy na listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.