Tragedia w Czernikach. Sąsiadka przerywa milczenie o żonie Piotra G. "Kupował jej wina na spirytusie, żeby ją zlikwidować"

Niewyobrażalną tragedią, która wydarzyła się w miejscowości Czerniki na Pomorzu, żyje dziś cała Polska. Na jaw wychodzą kolejne okoliczności przestępstw, których dopuszczał się wobec swojej najbliższej rodziny Piotr G. Jego żona miała umrzeć kilkanaście lat temu, w niejasnych okolicznościach. - Ona sama była jego ofiarą - wyznała jedna z mieszkanek wsi.
Zobacz wideo Zobacz wideo: Ekspert o mordercy z Mrowin: Ma potrzebę, by całkowicie kontrolować partnerkę

Na światło dzienne wychodzą kolejne przerażające fakty na temat zbrodni w Czernikach. W tej pomorskiej miejscowości mieszkał Piotr G. - obecnie przebywający w areszcie - który żył w związku z kazirodczym ze swoją 20-letnią córką, Pauliną G. We wrześniu w jego domu znaleziono ciała trzech martwych noworodków. Według ustaleń śledczych, dwójkę dzieci spłodził Paulinie G. a jedno - jej starszej siostrze.

Matka dwanaściorga dzieci Piotra G., pani Hanna, zmarła blisko 15 lat temu w wieku 39 lat. Mężczyzna miał wychowywać je samotnie. Większość z nich zdążyła już osiągnąć pełnoletność i wyprowadzić się z domu. W chwili ujawnienia szokującej zbrodni, wraz z Piotrem G. zamieszkiwała jedynie jego 20-letnia córka Paulina i 24-letni syn Damian, zmagający się z niepełnosprawnością w stopniu lekkim.

Tragedia w Czernikach. "Zwierzyła mi się, że Piotr wchodzi w nocy do łóżka ich córkom"

Jak podaje dziennik "Fakt", okoliczności śmierci Hanny G. owiane są tajemnicą. Dziennikarze gazety dotarli osoby z bliskiego otoczenia zmarłej. To sąsiadka, która pozostawała w zażyłych relacjach z Hanną G., gdy ta jeszcze żyła. Według kobiety, to właśnie żona miała być pierwszą ofiarą oprawcy.

Hanna dbała o dzieci bardzo. Kiedyś zwierzyła mi się, że Piotr wchodzi w nocy do łóżka ich córkom. Mówiłam, by to zgłosiła, ale ona się bała. Mówiła nawet, że on może ją wtedy zabić

- cytuje słowa kobiety określanej imieniem Sławomira "Fakt". Mieszkanka Czerników relacjonuje, że na ciele sąsiadki często widywała ślady przemocy: m.in. liczne siniaki oraz podbite oczy. - Ona sama była jego ofiarą - zdradziła rozmówczyni "Faktu".

Najpierw była dość tęga, a potem chudła i chudła. On chyba faszerował ją jakimiś tabletkami. Kupował jej też wina na spirytusie, takie w plastikowych butelkach, żeby ją zlikwidować. On ją wykończył. Zabrali ją do szpitala. Dowiedzieliśmy się tylko, że cała zżółkła, a potem tam zmarła

- wyznała kobieta.

Źródło: Fakt.pl

Więcej o: