Zofia nie chce być mamą. Zaproponowała mężowi, by miał dziecko z inną kobietą

- Są ludzie, którzy twierdzą, że nie mają dzieci, bo lubią szaleć, jeździć na imprezy, podróżować. Ja taka nie jestem. Moje życie jest megaspokojne, tak naprawdę siedzę non stop w domu. Uwielbiam spać, oglądać filmy, robić to, co mi się podoba. Nie wyobrażam sobie teraz z tego zrezygnować - mówi 33-letnia Zofia, jedna z bohaterek książki "Bezdzietne z wyboru".

Nakładem Wydawnictwa W.A.B. ukaże się niebawem książka Justyny Dżbik-Kluge "Bezdzietne z wyboru". Przedpremierowo publikujemy fragment przedstawiający historię 33-letniej Zofii, która za granicą szuka wolności wyboru życia bez dzieci.

Zobacz wideo Pyznar o samodzielnym wychowywaniu córki:

Hej Justyna! Widziałam Twojego posta o kobietach, które nie chcą mieć dzieci, jestem jedną z takich kobiet. Wynika to z wielu przyczyn, m.in. kryzysu klimatycznego i ogólnego okropnego stanu świata, faktu, że nie nadaję się na bycie rodzicem i mój mąż raczej też (a uważam, że żadne dziecko nie powinno mieć byle jakich rodziców), a także po prostu bardzo lubię moje życie, w którym mogę robić, co chcę i kiedy chcę. 

Nasłuchałam się od bliskich mi kobiet (w tym mojej mamy), jak trudne jest rodzicielstwo (zwłaszcza dla kobiet), i wierzę im na słowo. Nie chcę niszczyć swojego ciała poprzez ciążę i poród. Nie ma we mnie ani odrobiny instynktu macierzyńskiego, aczkolwiek dzieci szanuję, a moje koty kocham na zabój. 

Dążyłam do wyjazdu z Polski, bo nie chciałam żyć w kraju, gdzie kobiety są traktowane przez rząd jak bydło rozpłodowe, no i udało mi się wyemigrować do Anglii, gdzie legalna jest nie tylko aborcja, ale też np. podwiązanie jajowodów, które rozważam. 

To, że nie chcę mieć dzieci, jest przez wielu członków mojej (dość tradycyjnej i z małych miejscowości) rodziny nierozumiane, wręcz czasem wyśmiewane, a standardem są teksty o zmianie zdania i szklance wody […]. Jedna z moich ciotek wręcz naskoczyła na moją mamę, dlaczego jako matka "pozwala" mi nie mieć dzieci i dlaczego nic z tym nie robi?! Na szczęście znajomi ze studiów i pracy (a więc już młodsze osoby mieszkające w dużych miastach, z wyższym wykształceniem) na ogół już to rozumieją. Jakbyś chciała o tym pogadać, to jestem*. 

***

Po takiej wiadomości trudno nie chcieć porozmawiać. Napisała ją do mnie Zofia – trzydziestotrzylatka, która swoje życie związała z Wielką Brytanią. Urodziła się w niewielkiej miejscowości na Mazowszu, ale zdecydowała się na emigrację. Pracuje w korporacji, mieszka z mężem w dużym mieście. Dobrze zarabiają, żyją spokojnie i wygodnie. Zaintrygowała mnie jej determinacja, by wyjechać z Polski – kraju, który postrzega jako ograniczający prawa kobiet do samostanowienia. Kiedy pytam profesor Monikę Mynarską, demografkę i socjolożkę, czy w związku z zaostrzeniem przepisów antyaborcyjnych Polki boją się rodzić dzieci, słyszę: 

"Trudno nam to ocenić. Zanim prawo zostało zaostrzone, nikt nawet nie zadawał w badaniach takich pytań. Jeśli teraz zapytamy: »Na ile opieka zdrowotna wpływa na twoją decyzję o bezdzietności«, to nie mamy z czym porównać odpowiedzi. Wcześniej nikt o tym nie myślał i tego nie badał. Dane GUS mówią o tym, że jest mniej dzieci, a nie że ktoś chce lub nie chce ich mieć". Zofia swoją postawą potwierdza jednak powtarzane w nieformalnych rozmowach – przy kawie, winie, na babskich plotkach – obawy polskich kobiet. 

Przyznałaś w wiadomości, że starałaś się wyjechać do Anglii, bo nie chcesz mieszkać w kraju, w którym "kobiety są traktowane jak bydło rozpłodowe". 

Tak to czuję. Odkąd zaczęła się akcja z zakazem aborcji, słyszy się o sytuacjach, w których kobiety z zagrożonymi ciążami umierają. To był jeden z powodów, dla których chciałam wyjechać, chociaż niejedyny, bo myślałam o tym już od dawna. Okoliczności zaczęły sprzyjać moim planom. Dostałam fajną ofertę pracy w UK. Nie wahałam się.

Co dla ciebie znaczy bezdzietność z wyboru?

Odkąd pamiętam, nie chciałam mieć dzieci. Moja mama twierdzi, że już jako dziewczynka mówiłam, że nie będę mieć męża ani dzieci. Z mężem jakoś mi nie wyszło, bo jednak go mam (śmiech). Nie miałam za to nigdy instynktu macierzyńskiego. Uważam, że dzieci powinno się mieć tylko wtedy, kiedy się naprawdę chce i czuje się do tego przygotowanym. Pochodzę z rodziny, w której dominował tradycyjny podział ról: kobieta ma nie pracować, tylko zajmować się domem i dziećmi. Robiła tak moja mama i wiele innych kobiet w mojej rodzinie. Wyłamała się moja siostra. Wzięła rozwód, co było dla rodziny szokiem, bo niby rozwody w rodzinie są, ale nie w tej najbliższej. To duże obciążenie, zwłaszcza dla niej, ale wszyscy jednak widzą, że to była dobra decyzja. Teraz niemal samotnie wychowuje dzieci i pracuje. O mnie mama mówi, że odkąd byłam mała, mówiłam, że nie będę zajmować się domem, tylko będę robić karierę. Owszem, bawiłam się lalkami, mam instynkt opiekuńczy, ale brakuje mi zainteresowania dziećmi. Nie było go u mnie nigdy. Nawet gdy sama byłam dzieckiem, nie lubiłam za bardzo spędzać czasu z dziećmi młodszymi ode mnie. Kocham te dzieci, które są w mojej rodzinie, ale nie czuję się wobec nich do niczego zobowiązana. Wydaje mi się, że miałam wbudowywane poczucie, że dzieci trzeba mieć. Trochę się nawet przygotowywałam mentalnie, że i mnie kiedyś czeka taki los. Choć myślę, że moi bliscy szybko zauważyli, że nie będę chciała podążać w tym założonym przez nich kierunku. Jestem najmłodsza z rodzeństwa.

Nakładem Wydawnictwa W.A.B. ukaże się niebawem książka Justyny Dżbik-Kluge 'Bezdzietne z wyboru'.Nakładem Wydawnictwa W.A.B. ukaże się niebawem książka Justyny Dżbik-Kluge 'Bezdzietne z wyboru'. Materiały prasowe

Kiedy dorastałam, moi rodzice byli już starsi, zmęczeni, mam wrażenie, że trochę mi odpuścili i pozwolili iść swoją drogą. Moje rodzeństwo zostało blisko rodziców, każde z nich ma dość tradycyjny model życia rodzinnego. Ja wyfrunęłam, najpierw dalej w Polskę, później za granicę. Buduję swoje życie na innych zasadach.

Nigdy nie pojawiło się w tobie uczucie braku jakiejś małej istoty, którą mogłabyś się zaopiekować?

Miałam kilka lat temu takie poczucie, że chciałabym mieć dziecko, ale wzięłam kota i mi przeszło. Potrzebowałam na coś przelać swoją miłość, mieć kogoś do kochania – teraz to już wiem. Mam koty, męża, rodzinę, przyjaciół, więc mam kogo kochać. Jest tysiąc przyczyn, dla których nie chcę mieć dzieci, a nie potrafię znaleźć żadnej, dla której chciałabym je mieć. Często rozmawiam z koleżankami, które mają lub chcą mieć dzieci, i próbuję je wypytać dlaczego. Mają swoje powody, ale ja ich po prostu nie podzielam. Nie ma we mnie cienia marzenia o rodzicielstwie. 

Co na to twój mąż? 

Mamy lekki zgryz, bo on nie jest do końca zdecydowany. Mówi, że chciałby mieć dzieci, ale bardziej dlatego, że wszyscy mówią, że tak należy. Jego rodzice przekonują go, że "dzieci mieć trzeba". Ja też często słyszę, że upada nam system emerytalny, bo dzieci się nie rodzą. Absurdalne jest obwinianie bezdzietnych o kryzys demograficzny czy zarzucanie nam egoizmu. Ludzie robią sobie dzieci, żeby mieć opiekę na starość, a to ja jestem egoistką? Takie "mądrości" rozwalają mi mózg! Mam wrażenie, że pod tą potrzebą rodzicielstwa u mojego męża kryje się chęć posiadania kogoś, z którym mógłby się pobawić, spędzić czas. Twierdzi, że chciałby wychować to dziecko inaczej, niż on sam był wychowany, przełamać pewne schematy. Ma swoje powody, rozumiem to, ale próbuję mu wytłumaczyć, że ja bezwarunkowo nie chcę dziecka i jeśli ktoś by mnie do tego zmusił, to mogłoby się to skończyć naprawdę źle. Poza tym mamy wygodne życie, żyjemy po swojemu – żal z tego rezygnować. Uważam też, że należy poczynić bardziej zdecydowane kroki. Rozważam podwiązanie jajowodów, które w Anglii jest dozwolone i bezpłatne. Dlaczego miałabym nie skorzystać z takiej opcji?

Bierzesz pod uwagę to, że twój mąż zażąda rozwodu, jeśli nie będzie dzieci?

Myślę, że będziemy szukali innego rozwiązania. Proponowałam mu nawet, że może powinien zrobić sobie dziecko z inną kobietą, jeśli naprawdę bardzo chce je mieć.

Odważna propozycja… 

Nie wziął jej oczywiście pod uwagę, ale obawiam się, że mąż za jakiś czas powie mi, że żałuje, że nie mamy dzieci. Prawda jest jednak taka, że ja postawiłam sprawę jasno jeszcze przed ślubem. A on zdecydował się na ślub, wiedząc, że ja dzieci rodzić nie chcę. On z kolei nie bierze pod uwagę adopcji. We mnie  od długiego już czasu nie ma żadnego bodźca, żeby mieć dziecko. Nie wydaje mi się, żeby się to zmieniło. PESEL nie kłamie. Mój mąż ma już ponad czterdzieści lat, ja mam trzydzieści trzy. Obserwuję swoje ciało: kręgosłup nie ten, po nieprzespanej nocy nie jestem w stanie funkcjonować – gdzie tu w ogóle teraz dziecko?! To nie jest samolubne, raczej samoświadome. Macierzyństwo nie byłoby dla mnie dobre i nie zdecyduję  się wyłącznie ze względu na męża. To zbyt poważna decyzja. Zdaję sobie też sprawę z tego, jakim obciążeniem jest posiadanie niechcianego  dziecka.  Sama  jestem  dzieckiem z "wpadki". Uważam, że dziecko należy mieć wyłącznie wtedy, jeśli jest naprawdę chciane. 

Pochodzisz z niewielkiej miejscowości. Pisałaś mi, że jedna z twoich ciotek wyraziła wręcz pretensje wobec twojej mamy, że pozwala ci na bezdzietność. Domyślam się, że twoi bliscy mają tradycyjne podejście do planowania rodziny. Wzięłaś ślub i od razu zaczęły się pytania o dziecko. Jak się wtedy czułaś?

Wkurwiona. Wszyscy wiedzą, że nie chcę mieć dzieci, to nie jest żadna nowość, więc irytowało mnie trochę, że wzięcie ślubu miałoby według nich zmienić moje zdanie. Dla mnie ślub i dziecko nie są równoznaczne. Pewien znajomy, z którym znam się od wielu lat, odezwał się z gratulacjami i spytał, kiedy dziecko, bo przecież twierdziłam, że nie chcę męża, więc pewnie na dziecko też się zdecyduję. Nie wierzy, że w tej kwestii nie zmienię zdania. To mnie irytuje. Ślub jest jednak czymś zdecydowanie innym od powołania dziecka na świat. Irytuję się też trochę sama na siebie. Chciałabym mieć totalny dystans do takich komentarzy. A jednak denerwują mnie, bo mam poczucie, że cały czas muszę komuś coś udowadniać i tłumaczyć.

Co i komu? 

Mam wrażenie, że moja rodzina powątpiewa w moją decyzję. Podważają mój wybór.  To  nie  fair.  Ostatnio w jednej z rozmów pojawił się wątek aborcji – mówiłam, że jestem w kraju, w którym jest ona dozwolona. Usłyszałam od mamy: "Jakbyś zaszła w ciążę, to nie usuwaj! Ja wychowam". Próbowałam jej wyjaśnić, że ciąża i poród też mnie kompletnie nie interesują. Gdybym kiedykolwiek miała się jednak zdecydować na dziecko, to chyba wyłącznie adoptowane albo od surogatki. Uważam, że ciąża niszczy ciało kobiety. Nie ma opcji! Od lat jakimkolwiek moim myślom o porodzie towarzyszą ataki paniki. Poród jest dla mnie czymś barbarzyńskim, choć wiem, że naturalnym. W tej samej rozmowie moja siostra stwierdziła arbitralnie, że według niej i tak bym ciąży nie usunęła. Usiłowałam jej wytłumaczyć, że nie powinna mi tego mówić, bo to jest stawianie mnie w bardzo niekomfortowej sytuacji, stawianie absurdalnych oczekiwań. Broniła się, mówiąc, że wyraża jedynie swoją opinię. Ale ja nie chcę cudzych opinii na ten temat! To nie jest kwestia ich opinii, tylko mojego przemyślanego i ugruntowanego wyboru. Z innymi członkami rodziny nie rozmawiam o mojej bezdzietności, ale czuję przez skórę, że oni po prostu wierzą, że jednak będę kiedyś miała dzieci. 

Wspomniałaś, że im dalej, im jesteś starsza, tym bardziej jesteś przekonana do swojej rezygnacji z macierzyństwa.

Są ludzie, którzy twierdzą, że nie mają dzieci, bo lubią szaleć, jeździć na imprezy, podróżować. Ja taka nie jestem. Moje życie jest megaspokojne, tak naprawdę siedzę non stop w domu. Uwielbiam spać, oglądać filmy, robić to, co mi się podoba. Nie wyobrażam sobie teraz z tego zrezygnować. Czasem nawet zorganizowanie opieki dla kotów jest wyzwaniem – właśnie wyjeżdżamy do Polski i musimy wziąć petsitterkę. Boję się zostawić kogoś obcego z moimi kotami, nie wyobrażam sobie więc, jaki lęk czułabym, gdyby chodziło o dziecko. Jestem pewna, że gdyby dziecko mi się przytrafiło, to kochałabym je tak mocno, że byłoby to dla niego wręcz uciążliwe. Nie byłabym dobrą matką, bo byłabym totalnie nadopiekuńcza i wymagająca. Im jestem starsza, tym mocniej się w tym utwierdzam. Co jakiś czas robię sobie takie ćwiczenie, żeby to sprawdzić. Wyobrażam sobie na przykład, że mam idealne warunki, jestem bardzo bogata i mogę mieć tabun opiekunek. Czy wtedy chciałabym mieć dziecko? Nie. Wyobrażam sobie różne sytuacje i za każdym razem odpowiedź brzmi: nie. Nie potrafię znaleźć powodu, dla którego chciałabym mieć dzieci. Rozumiem, że ludzie je mają, bo chcą na kogoś przelać miłość czy wychować – jak mój mąż – kogoś lepszego od siebie. Ja tej ambicji nie mam. Mam też kilkoro dzieci w najbliższej rodzinie, więc mogę być spokojna o to, że moje geny są już przekazane. (śmiech)

Więcej o: