Więcej listów do redakcji znajdziesz na Gazeta.pl
Problem szczególnie narasta w okresie wakacji. Szkoły i przedszkola są nieczynne, rodzice pracują i nie zawsze mają co zrobić z dziećmi. Niektórzy z nich mogą liczyć na pomoc dziadków, którzy nierzadko z ogromną chęcią zajmują się wnukami. Schody zaczynają się dopiero wtedy, gdy pomoc ta wymagana jest przez młodych rodziców 24 godziny na dobę. Niektóre pary skarżą się natomiast, że ich rodzice i teściowie nie pomagają im w ogóle - podkreślając, że przecież "powinni".
W większości jednak można spotkać się z opiniami, że dziadkowie nie mają żadnego obowiązku wyręczać rodziców w wychowaniu, a ci nie powinni wymagać od nich ciągłej dyspozycyjności. Pojawiają się tutaj różne argumenty, m.in. o tym, że osoby starsze przecież nie są już w tak doskonałej formie, muszą dbać o odpowiednią regenerację i odpoczynek, często są schorowani.
Ale nie jest to jedyny powód. Najprościej rzecz ujmując, osoby będące na emeryturze mogą chcieć inaczej wykorzystać ten czas! Mogą mieć swoje plany, które nie zahaczają o zajmowanie się wnukami. Zwłaszcza, że swoje dzieci już odchowali. Jak często i kiedy więc możemy oczekiwać od naszych rodziców i teściów pomocy w opiece nad wnukami?
Oczywiście zdania są podzielone, a temat ten jest bardzo często poruszany w sieci - m.in. na różnych forach dyskusyjnych, a także w wiadomościach do naszej redakcji. W jednej z nich swoje zdanie wyraziła Barbara, która ma żal do rodziców swoich wnuków.
Szczerze? Mam dość zajmowania się wnukami dzień w dzień. Synowa ma mnie za darmową opiekunkę do dzieci. Powtarzam jej, że swoje dzieci powinny wychowywać sami. Babcia oczywiście może czasem zabrać na wakacje, na lody, do kina, poopiekować się raz na jakiś czas, ale na litość boską... Swoje dzieci już odchowałam
- wyznała nasza czytelniczka.
Ostatnio Magdzie powiedziałam, że wyjątkowo w środę nie odbiorę Pawełka z przedszkola. Z wielkimi oczami zapytała dlaczego, a ja odpowiedziałam, że wybieram się na pilates. Wyśmiała mnie. Moja synowa po prostu roześmiała mi się prosto w twarz! Oboje przyzwyczajeni są do tego, że jestem na każde zawołanie i najlepiej jeszcze na cały weekend, żeby mogli sobie wyjechać we dwójkę. Kiedy oferowałam im pomoc jeszcze przed narodzinami Paweł nie podejrzewałam, że będą mnie tak wykorzystywać
- podsumowała Barbara.
Z drugiej strony odezwała się do nas Daria, mama dwójki dzieci w wieku przedszkolnym. "Kiedy byłam w pierwszej ciąży z Zosią, obietnic było co nie miara. I mama i teściowa ćwierkały tylko: 'oj w ogóle niczym się nie przejmuj, jak urodzisz, ja ci ze wszystkim pomogę!', 'będziemy się kłócić, u kogo dzisiaj nocują' itp. I co? Ledwo mogę wybłagać, że któraś z nich przypilnowała dzieciaków choć raz w miesiącu" - pisze.
"Rzadko - naprawdę bardzo rzadko - zdarza się, że mam sytuację kryzysową w pracy. Mamy np. inwentaryzację do późna. Zazwyczaj nie ma kto wtedy odebrać dziewczyn, mój mąż też pracuje. Z moją matką i teściową zawsze jest wielki problem: a bo 'my się przecież nie umawiałyśmy', 'dlaczego dzwonisz na ostatnią chwilę" - choć zwykle dzwonię dzień, dwa przed. Nie mówię, że mają być jako babcie dostępne non stop i ciągle zajmować się dziećmi, ale jednorazowa pomoc by ich nie zbawiła - przekonuje Daria.
Eliza, która z kolei jest babcią, ma jeszcze inne zdanie. Jak pisze w liście do naszej redakcji, od samego początku zachęcała swoją córkę i jej męża, by dzwonili do niej od razu, gdy tylko nie ma kto zająć się dzieckiem.
"Kocham mojego wnuczka całym sercem i mogę z nim spędzać każdą chwilę, zwłaszcza, że jestem przecież na emeryturze. Wiadomo czasem mam ochotę zrobić coś dla siebie, spotkać się z koleżanką na kawę i tak dalej, ale nie ma tragedii. Córka rozumie, że mam swoje życie - co nie przeszkadza mi pomagać im w opiece nad dzieckiem. Przecież widzę, jak ci biedni młodzi się uwijają! Lecą tylko z domu do pracy, z pracy po dzieci i z powrotem do domu. I tak dzień się kręci. Zresztą chcę, żeby mój wnuczek wspominał, jak zajmowałam się nim w dzieciństwie, jak fajnie się bawiliśmy i spędzaliśmy czas. Cieszę się, że wciąż mogę się przydać! - pisze Eliza.
***
Wasze historie są dla nas ważne. Czekamy na listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.