Małe, przytulne lokum w nowojorskim Bronksie było jej oazą spokoju. Gdy przekraczała jego próg, automatycznie zdejmowała maskę. Ściągała perukę i żegnała się ze swoją drugą osobowością. Odrzucając ją, pozbywała się znoju całego dnia. Ostrożnie zdejmowała niebieskie soczewki, zsuwała z bioder obcisłą czarną sukienkę i schodziła ze sceny. Pozostawiała tę drugą w cieniu tego, czego już przestała się wstydzić.
Piątkowy wieczór wyjątkowo spędzała w swoim mieszkaniu. A do tego tak, jak lubiła najbardziej: na lenistwie, w duchu miłości do siebie. Długa ciepła kąpiel w wodzie z olejkiem owocowym. Pielęgnacja całego ciała, relaksacyjna maseczka na twarzy. Wygodny szlafrok i napój bez żadnych procentów.
Postawiła otwarty laptop na drewnianym stole, oświetlonym małą lampką wiszącą tuż nad nim. A właściwie żarówką zwisającą na długim kablu. Otulona kocem, wróciła z kuchni i zasiadła przed komputerem z kolorowym kubkiem wypełnionym herbatą z nutką pomarańczy. Lubiła ją niemal tak bardzo jak mocną kawę.
Podkuliła nogę i oparła brodę na kolanie. Gdy prześlizgiwała się wzrokiem po tytułach nieprzeczytanych wiadomości, jedna zwróciła jej szczególną uwagę. Zupełnie zapomniała o tej stronie. Trzy lata wcześniej założyła konto na portalu znanym niewielkiej liczbie wybrańców. Młode kobiety oferowały tam swoje towarzystwo i ciało mężczyznom, których stać było na młodą i w teorii nietkniętą kochankę. To, co działo się w odmętach tej strony, pozostawało wyłącznie pomiędzy piękną i bestią. Najważniejszą – a właściwie jedyną – zasadą była dyskrecja, tak potrzebna przy sprzedawaniu niewinności, nagich zdjęć, filmików nakręconych podczas sprawiania sobie przyjemności czy ustalaniu ceny za wspólne spędzenie kilku godzin.
Bardzo młode, piękne kobiety i prezesi, politycy, biznesmeni, mężowie, ojcowie rodzin… Nie miało znaczenia, kim się jest na co dzień. Ważne było wyłącznie to, czy można sobie pozwolić na zaspokojenie własnych pragnień.
Zapaliła papierosa. Oparła się, odchyliła głowę i zmrużyła oczy. Odetchnęła głęboko, wypuszczając dym spomiędzy pełnych warg. Każdy jej dzień był niemal taki sam, choć czasem spotykały ją przygody, o których wolałaby zapomnieć. Nie była dziwką. Nigdy tak o sobie nie myślała. Wiedziała, że seks od zawsze rządzi światem i jest najskuteczniejszą bronią, choć ludzkość wciąż stara się temu zaprzeczyć.
Ona miała „przyjaciół" z wieloma pragnieniami i sporą ilością gotówki. Mężczyzn, którzy z ochotą kupowali jej dokładnie to, czego sobie zażyczyła. Kosztowało ją to wyłącznie kilka upojnych godzin, zdarte kolana albo posiniaczone pośladki. Niewielka cena za względnie spokojne życie. Zwłaszcza że nie miała wygórowanych oczekiwań i nie pragnęła zbyt wiele.
Miasto Grzechu Wydawnictwo Ale!
Lepiej znała możliwości finansowe tajemniczych przyjaciół niż ich imiona. Nigdy nie pytała o nazwiska ani zawody. Czasem, ze zwykłej ciekawości, chciała poznać wiek. Nigdy nie nazywała ich klientami. Nigdy nie mówiła o nich „sponsorzy". Byli to po prostu nieco zagubieni, spragnieni i często żonaci mężczyźni, szukający uniesień, które dawało jej młode ciało.
Od dawna nie zaglądała na swój profil. Tego wieczoru coś kazało jej jednak go odpalić. Pośród wielu mocno obleśnych wiadomości rzuciła jej się w oczy ta jedna, w jakiś sposób inna niż pozostałe. Może nie było w niej nic oryginalnego, ale sposób pisania nadawcy ujął ją za serce.
Witaj, lilou. Nie będę zapewne wyjątkiem, jeśli napiszę, że zachwycasz. Widzę, że nie bywasz tu często, ale postanowiłem zaryzykować. Mam nadzieję, że może jednak coś podkusi Cię do zajrzenia do wiadomości właśnie dzisiaj. Bardzo chciałbym się z Tobą spotkać. Pragnę spędzić w Twoim towarzystwie choć kilka godzin. Jestem w mieście do środy i czuję się nieco samotny. Mam nadzieję, że uczynisz mi ten zaszczyt i odpiszesz. Czekam z niecierpliwością.
Wiadomość wysłano zaledwie wczoraj. Przygryzła wargę, przysuwając się bliżej ekranu. Założyła kilka niesfornych kosmyków za ucho, a opuszkami palców przesunęła po ciemnej klawiaturze. Nie ryzykowała wiele. Nawet jeśli tajemniczy A. okazałby się starym dziwakiem, opuści Nowy Jork w środę i nie będzie musiała się nim martwić. Skinęła głową i odpisała:
Drogi A, bardzo dziękuję za komplement. Jak widać, los Ci sprzyja. Chętnie pokażę Ci miasto i spędzę z Tobą kilka przyjemnych chwil. Chciałabym jednak poznać dokładną ofertę, by móc ostatecznie zdecydować. Mam nadzieję, że rozumiesz – muszę czuć się zabezpieczona z każdej strony.
Upiła łyk herbaty i zapaliła kolejnego papierosa. Podeszła do wielkiego okna i spojrzała na ostro zacinający wczesnowiosenny deszcz. Zaciągając się dymem, obserwowała betonowe ulice oświetlone kolorowymi neonami i ludzi próbujących uciec przed burzą. Uwielbiała okolicę, w której mieszkała. Może nie była ona definicją bezpieczeństwa i spokoju, ale Sophie czuła się tu jak w domu.
Szukała takiej przestrzeni od trzech lat, odkąd postanowiła opuścić rodzinny dom i zamieszkać w Nowym Jorku. Niecierpliwie, ale systematycznie zbierała pieniądze, by wydostać się z miejsca przepełnionego bólem wspomnień. I w końcu zdobyła to, o czym marzyła: spokój, wolność i bardzo skromne, ale urządzone z sercem mieszkanie. Zaledwie kilka minut później, kiedy dogaszała papierosa, usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości. Podekscytowana, zerknęła na ekran laptopa. Tajemniczy A. nie kazał jej długo czekać na odpowiedź.
Nie sądziłem, że będę miał aż tak wielkie szczęście, droga lilou. Oczywiście rozumiem Twoje obawy. Nasze spotkanie, tak jak ewentualny układ, byłoby bardzo proste. Przyznam jednak, że wolałbym omówić zasady twarzą w twarz. Liczę, że Cię zaciekawiłem. Mam nadzieję, że przystaniesz na moją propozycję. Zapraszam na spotkanie jutro o dwudziestej w La Vanille. Kolacja i drinki na mój koszt. Wszystko Ci wyjaśnię i odpowiem na każde pytanie.
Po raz kolejny uśmiechnęła się pod nosem, wodząc wzrokiem po literach. Poczuła ekscytację. „A" miał rację – była ciekawska, a on ją zaintrygował.
Jak Cię poznam?
– napisała. Odpowiedź przyszła błyskawicznie:
Biała dalia na stoliku pod oknem.
Zgodziła się, bo nie miała nic do stracenia. La Vanille była najlepszą restauracją w mieście, w najlepszym hotelu. Nie mogła się powstrzymać przed wyobrażaniem sobie tajemniczego A. Miała wielkie nadzieje, że za wyjątkową jak na te czasy kulturą idzie również niezwykły wygląd. W tej branży była to ważna kwestia, choć zwykle dotyczyła wyłącznie kobiet.
Kładąc się spać, rozmyślała o spotkaniu, które ją czeka. Przesunęła palcami po brzuchu i pod opuszkami ponownie poczuła płaskie podłużne wgłębienie, ciągnące się kilka centymetrów w dół. Pamiątka po jednym z największych błędów w jej życiu. Wieczna blizna po kimś, kto niemal doszczętnie zniszczył jej życie. Nienawidziła tamtego okresu. Nie chciała o nim myśleć. To były bolesne, okrutnie świdrujące jej duszę wspomnienia o cierpieniu i utracie zaufania. Ale nie znajdowała przed nimi ucieczki. Codziennie przecież patrzyła w swoje odbicie, codziennie dotykała własnego ciała. To wspomnienie na zawsze miało pozostać cząstką Sophie. Miała nadzieję, że tym razem los postanowi się do niej uśmiechnąć i przy stoliku nie będzie czekał podstarzały, niezbyt urodziwy bogacz.