Ślub i wesele to dla wielu zakochanych jeden z najważniejszych i najpiękniejszych dni w życiu. Inflacja w Polsce wystrzeliła w górę, a że podrożało praktycznie wszystko, to nie dziwi więc fakt, że i organizacja wesela może pochłonąć naprawdę spory budżet. Szczególnie jeśli młodzi mają zaplanowane dla swoich gości weselnych szereg atrakcji i nie skupiają się wyłącznie na sobie.
Pary organizujące wesele muszą liczyć się ze sporymi wydatkami. Rosnące ceny prądu, gazu, żywności, wraz z presją płacową, windują ceny. Jeśli chce się zrobić wesele z pompą, to trzeba dobrze przeliczyć oszczędności, bo może nic z nich nie zostać.
Zazwyczaj zdecydowaną większość budżetu weselnej imprezy pochłania tzw. cena za talerzyk. Jest to nic innego jak kwota, jaką para młoda musi zapłacić za jednego gościa w miejscu, którym organizuje przyjęcie. Tutaj ceny są bardzo różne, ponieważ na ostateczną kwotę ma wpływ nie tylko samo jedzenie, ale również prestiż lokalu, jego lokalizacja, a także dodatkowe usługi. Cena może się różnić w zależności od liczby gości, tego czy decydujemy się na pomoc profesjonalistów przy dekoracji sali lub kościoła, a także oprawy muzycznej na weselu. Zespoły są znacznie droższe niż usługi DJ. Z kolei pary młode, które wybierają przyjęcie bezalkoholowe, zmniejszą całkowity koszt wesela, jednak niewiele osób się na to decyduje i biorą nawet barmanów.
Przykładem na poparcie tych słów jest list do redakcji nadesłany przez tegoroczną pannę młodą, która jest świeżo po ślubie i podliczyła koszty weselne.
Ślub i wesele to coś, czego nie zapomnę nigdy. Wszyscy skupieni są na parze młodej i pragną ich szczęścia, a to naprawdę uskrzydla. Jestem świeżo po tym całym wydarzeniu więc naprawdę wiem co mówię.
Na naszym weselu bawiło się 250 osób. Kiedy mówię o tym znajomym, to wszyscy są w szoku. My od początku wiedzieliśmy, że zaprosimy dużo osób, bo mamy sporo znajomych i duże rodzice. W czasach inflacji był to też ogromny wydatek, ale byliśmy na to przygotowani. Wydałam na wesele 150 tys. zł. Nie żałuję ani złotówki. Mam przynajmniej co opowiadać dzieciom. Za same talerzyki zapłaciliśmy prawie 80 tys. zł. Do tego trzeba doliczyć zespół weselny, kamerzystę, fotografa, samochód, makijażystkę, fryzjera, barmana, fotobudkę, koszty ślubu kościelnego, dekoracje, obrączki i nasz ubiór. Nie wspomnę o wszystkich pobocznych kosztach, których już nie liczę. Niestety, taka jest rzeczywistość, jednak to, co przeżyliśmy już na zawsze zostanie w naszych sercach.
Ola.