Nakładem Wydawnictwa MUZA S.A. ukazał się książka "Przyciągnij miłość, na jaką zasługujesz" autorstwa Sary Gomar. Dzięki niej dowiemy się między innymi, jak z pomocą astrologii możemy wprowadzić dobre zmiany w zakresie budowania relacji i osiągnąć takie życie uczuciowego, jakiego pragniemy. Dzięki uprzejmości wydawnictwa publikujemy fragment książki.
Skomplikowane i burzliwe relacje stanowią część naszego życiorysu, jeżeli mamy Plutona wpływającego na sferę miłości. Jeśli życie w związku przebiega spokojnie, zwyczajnie, nas to nudzi, pragniemy intensywności, ekscytacji, adrenaliny. Wszystko albo nic, tu nie ma półcieni, miłość musi być głęboka, niezapomniana, musi przemienić nas całkowicie. Osoby, które nas pociągają, emanują intensywnym magnetyzmem erotycznym, odznaczają się władczością, pewnością siebie, sprawiają wrażenie, że panują nad każdą sytuacją. Ale nazbyt często za tą imponującą fasadą kryje się osobowość psychicznie zaburzona. Nieświadomie jesteśmy wciągane w relacje bez przyszłości lub miłosne trójkąty z osobami stwarzającymi problemy – zdystansowanymi emocjonalnie, będącymi w innym związku, uzależnionymi. To niełatwe miłości, w których przeżywamy niemało dramatów na miarę hollywoodzkiego filmu. A wiemy już, że dojrzała, stateczna miłość nigdy nie była uważana za materiał na dzieło sztuki. Historie miłosne, które zdobyły powszechną popularność, tak w kinie, jak i w literaturze, są burzliwe, pełne namiętności, przeszkód nie do pokonania, nieuchronnych rozstań – a kończyły się zwykle płomiennym pojednaniem.
'Przyciągnij miłość, na jaką zasługujesz' Wydawnictwo MUZA S.A.
Miłosne więzi naznaczone przez Plutona są tak bardzo piękne i mocne, że trudno je wymazać z pamięci. Wiele z nas przeżyło w swoim życiu przynajmniej jedno romantyczne doświadczenie tak intensywne, że pozostajemy z nim nadal silnie związane. Możliwe, że też kiedyś poczułaś takie niewytłumaczalne przyciąganie jak ogromna fala, ciągnąca w głębię oceanu. A kiedy próbowałaś wypłynąć na powierzchnię, nadeszła druga fala, która znów cię porwała, a ty wtedy tonęłaś jeszcze głębiej. Są osoby, które wchodzą w nasze życie, wnikają bardzo głęboko, pozostawiając w duszy potężną wyrwę. Spotykasz go pierwszy raz i już nie potrafisz przestać o nim myśleć, czujesz, że bardzo chcesz z nim być, chcesz znowu mieć go przy sobie, pragniesz zawładnąć tym doświadczeniem, sprawić, by pozostało niezmienne, niezniszczalne. Wspomnienie jest tak żywe, że wzbudza dzikie emocje, a ty miotasz się między skrajnościami – absolutnym szczęściem, lękiem i niepewnością. Twoja obsesja na punkcie tej osoby może osiągnąć taki poziom, że nie będziesz w stanie normalnie funkcjonować we własnym życiu, gubisz życiową busolę i wsiadasz na emocjonalny rollercoaster. Będziesz się wahać między skrajnościami, przeżyjesz chwile absolutnego szczęścia oraz chwile zniechęcenia i bólu. Jednego dnia jesteś w niebie, drugiego zstępujesz w mroki piekieł.
Takie romanse pełne są namiętności tak mocnej i płomiennej, że trudno nad nimi zapanować i utrzymać w ryzach. Oboje odczuwają tak silne przyciąganie, że chcieliby rozpłynąć się w sobie wzajemnie, a jednak coś w nich potrzebuje przestrzeni, by zaczerpnąć oddechu, bo nieświadomie przeczuwają, że te emocje mogą być dla nich niszczące. Może to sprawić, że oboje zechcą kontrolować sytuację, każde na swój sposób, zaczną się więc zachowania podkopujące związek. Okazuje się, że łatwiej im będzie osobno, kiedy każde skupi się na swoich sprawach. Wydaje się, że my, kobiety, jesteśmy biologicznie i kulturowo zaprogramowane do łatwiejszego popadania w destrukcyjne schematy.
Kiedy twój partner bywa czasem niedostępny, nabiera emocjonalnego dystansu, przestajesz być dla niego ważna albo gdzieś znika, ty pozostajesz zawieszona w próżni, unieruchomiona, nic nierozumiejąca. Wtedy zaczyna się dramat „ani z tobą, ani bez ciebie", odejścia, powroty, obsesja. Jakaś część ciebie wie, że to nic dobrego, wie, że powinnaś się z tego wyzwolić, ale nie potrafisz tego zrobić. Kiedy on cię odpycha, twoja obsesja jeszcze wzrasta. Mówisz sobie, że już do niego nie wrócisz, ale i tak to robisz, usprawiedliwiając tysięczny raz swoje zachowania. Nieważne, że on doprowadza cię do rozpaczy, ale kiedy znów bierze cię w ramiona, rozświetla się świat. Tak naprawdę nie jesteś uzależniona od tej osoby, jesteś uzależniona od uczuć, których doznajesz, będąc z nią. Jakaś część ciebie wie, że ten związek nie zadziałałby, gdyby stał się zwyczajny i ustabilizowany. Opierasz się odejściu od schematu, bo przeczuwasz, że nigdy więcej nie pokochasz z podobną intensywnością. Ale uwierz mi: to nie ma nic wspólnego z miłością – czekać na kogoś, kto cię nie wybiera, upierać się przy kimś, kto nie może z tobą być ani dać ci tego, na co zasługujesz, bo nie radzi sobie nawet z własnym, poplątanym życiem. Tkwić w tym i cierpieć, czekając na okruchy, umniejszając się coraz bardziej, z płonną nadzieją, że on kiedyś się zmieni – to coś, na co nie zasługujesz.
Taka miłość to uzależnienie, i tak powinna być traktowana. Całkowite i definitywne zerwanie takiej więzi jest jak odstawienie narkotyku, możesz doświadczyć nawet takich samych emocjonalnych objawów odstawiennnych: lęku, nerwowości, emocjonalnego złego samopoczucia, pustki, przygnębienia, depresji, nawracających, obsesyjnych myśli. Kiedy przestaniesz koncentrować się na tym, kto do tej pory był twoim wentylem bezpieczeństwa, nie masz już wyboru, musisz zadbać o twój własny świat emocji. Masz teraz okazję uleczyć pewne rany i poczynić pierwsze kroki w kierunku zdrowej samooceny.
Pluton ukazuje nam prostą i zarazem straszliwą prawdę: nic nie jest „na zawsze". Relacje naznaczone przez plutoniczny archetyp są intensywne i tworzą silne przywiązanie. Doświadczenie chcemy przeżyć jak najmocniej, wysączyć je do dna. Uczucia mogą być tak przemożne i głębokie, że wyniszczają nas od środka. Boimy się utracić tę drugą osobę, co kształtuje postawę obronną i kontrolującą, a to zawsze w końcu doprowadza do tego, czego obawiamy się najbardziej. Jeśli żyjesz w strachu, że związek zmieni się albo rozpadnie, przybierasz postawę zaborczą, co sprawi, że relacja utraci swą magię. Zawsze kiedy próbujemy zatrzymać to, co uważamy za wartościowe, w końcu to brukamy, bo stajemy się zależne, i nieświadomie wywieramy presję na obiekt naszego uczucia. Życie to niepewność, kiedy poznajesz kogoś nowego, nie masz gwarancji, że to zadziała. Nie ma tarocisty, astrologa, jasnowidza czy wyroczni mogących cię zapewnić, że zestarzejesz się u jego boku. Aby utrzymać związek w czasie, najlepiej jeśli oboje zawrzecie układ: kiedy przyjdzie czas, że przestaniecie się rozumieć, powinniście położyć temu kres bez wahania. Kiedy masz świadomość, że relacja może skończyć się w każdej chwili, każdego dnia dajesz z siebie to, co najlepsze i dokładasz starań, by podobać się drugiej osobie, jakby każda chwila miała być tą ostatnią. W ten sposób nikt nie odczuwa presji, bo ma całkowitą wolność odejścia. Jeśli jesteś gotowa pozwolić na taką przestrzeń, zapewniam cię, że masz więcej szans na to, by twój związek był cudowny i trwały.
W głębi serca wszyscy szukamy kogoś, kto nie przejmuje się wciąż przyszłością związku, ale daje nam powietrze do oddychania i pozwala, by relacja rozwijała się w sposób naturalny. Brak więzów nie oznacza, że przestajesz czuć, nie ma to nic wspólnego z byciem obojętnym, z twardym sercem, jest to całkowite otwarcie się, pełnia uczuć i pójście dalej. Gdy lęk zajmuje miejsce miłości, tam, gdzie jest lęk, na miłość nie ma już miejsca, wygnaj więc lęk ze swojego związku. Nie skupiaj się na możliwym zakończeniu, żyj dniem dzisiejszym i ciesz się każdą chwilą, jakby była tą ostatnią. Pamiętaj, że miłość zawsze pokonuje lęk, bo ma o wiele większą moc.
Czepiamy się szczęścia, kiedy staje na naszej drodze i chciałybyśmy zatrzymać je na zawsze. Chcemy je pochwycić, zawładnąć nim, i niechby wszystko było zawsze takie samo, nie rozumiemy, że każda relacja ma swoje etapy. Szczęścia nie da się zatrzymać, osoby nie da się mieć na własność. Prawdziwej siły i szacunku do samej siebie nabrać można jedynie, ucząc się zrywania. Zmieniamy się z upływem czasu, dlatego powinnyśmy być gotowe, by pożegnać to, co już nie rezonuje z nami, wszystko, co nas zatrzymuje i tamuje. Kiedy wchodzisz z kimś w relację, jest ona idealna dla ciebie w danym momencie życia, ale może przyjść dzień, kiedy zechcesz wzrastać i rozwijać swój potencjał, a druga osoba nie jest na to całkiem gotowa. Relacja traci wtedy równowagę, jakbyście wsiedli do różnych pociągów, jedno do ekspresu, drugie do osobowego. Jeśli będziesz uporczywie trwała w sytuacji, która nic już nie daje, możesz osiągnąć jedynie to, że wasz związek stanie się toksyczny, a co najmniej niesatysfakcjonujący dla obu stron. Będzie jak bajoro stojącej wody, w którym gromadzą się: rzęsa, insekty, bakterie i śmieci, bo nie płynie tam bieżąca woda, która mogłaby je oczyścić, przefiltrować i przywrócić do życia. Decyduj każdego dnia, co jest dla ciebie dobre: jeśli ta relacja już nie podąża za twoim rozwojem, to jest to moment, byś ją zostawiła za sobą. Kiedy się uwolnisz, odkryjesz coś magicznego, całą energię uwięzioną w tej historii masz teraz do dyspozycji, dla nowej miłości, która będzie współbrzmieć z tobą.
Wszystkie nosimy w sobie mrok, ciemną stronę naszej osobowości, całkowicie nam nieznaną, ale rozpoznawalną dla innych. Bardzo często zdarza się w związku, że druga strona wypomina nam zachowania kompletnie nas zaskakujące, zupełnie się w nich nie widzimy. W rzeczywistości im bardziej tłumimy te nasze cechy, tym bardziej są one dostrzegalne dla kogoś innego. Paradoksalnie, to, czego nie dostrzegamy u siebie, najbardziej nas rozwściecza u innych. Nazywa się to mechanizmem projekcji, jest to mechanizm obronny, za pomocą którego przypisujemy innej osobie nasze wady, uczucia, impulsy, pragnienia czy cechy charakteru, do których się nie przyznajemy, bo nie są przez nas aprobowane. Pluton poprzez relacje ukazuje nam to, co trzymałyśmy pod kluczem, a co trzeba uwolnić, byśmy mogły stać się w pełni sobą. Im bardziej chcemy być perfekcyjne i pozytywne, tym bardziej destruktywny stanie się cień; odwrotnie, jeśli odważymy się na to, by nasza osobowość ukazała coś z tej „niższej" natury, nasze życie stanie się bardziej harmonijne, a my poczujemy się bardziej wolne. Aby zintegrować cień, uprawiamy alchemię, zmieniamy to, co najbardziej gęste, w energię wysokich częstotliwości. Nauczono nas obawiać się wewnętrznej ciemności, ale w niej drzemie wiele z naszej siły. Nakazywano nam przez pokolenia hamować to, co w nas instynktowne, nieakceptowane, destruktywne, ale gdy odważymy się na szczerość i świadome wyrażanie siebie, ta nasza moc znów do nas powróci.