Słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego - który o niską dzietność w kraju oskarżał kobiety - wstrząsnęły w listopadzie 2022 roku całą Polską. Przypomnijmy tę skandaliczną wypowiedź, na którą z oburzeniem zareagowali nie tylko dziennikarze i politycy, ale również znaczna część obywateli. Padła ona w trakcie wizyty Jarosława Kaczyńskiego w Ełku, odbywającej się w ramach kampanii wyborczej. - Jeśli się utrzyma taki stan, że do 25. roku dziewczęta piją tyle samo, co ich rówieśnicy, to dzieci nie będzie - stwierdził Kaczyński.
Nie jestem zwolennikiem bardzo wczesnego macierzyństwa, no bo kobieta też musi dojrzeć, żeby być dobrą matką, ale jak do 25. roku daje w szyję - to trochę żartuję - ale to nie jest dobry prognostyk w tych sprawach
- oznajmił. W trakcie jego przemowy padło też wiele bardzo błędnych i mitycznych przekonań, dotyczących alkoholizmu.
Warto zaznaczyć, że wyłaniając "winnych" nieurodzajowi w zakresie dzietności, prezes PiS nie wskazał filarów takich, jak chociażby: brak elementarnej polityki prorodzinnej dotyczącej m.in, aktywizacji zawodowej kobiet po urodzeniu dziecka, ograniczona liczba miejsc w państwowych żłobkach, sytuacja w systemie ochrony zdrowia, stan opieki okołoporodowej w placówkach NFZ, ograniczony dostęp do badań prenatalnych, a także - brak zasadniczych praw reprodukcyjnych Polek po wyroku Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej z 2020 roku, który zdelegalizował aborcję z powodu ciężkiego, nieodwracalnego uszkodzenia płodu.
W takim tonie zresztą odpowiedziały prezesowi PiS Polki, które rok temu poprosiłyśmy o komentarz. - Kaczyński jak zwykle traktuje Polki protekcjonalnie i zakłada, że nie potrafią świadomie decydować o swoim życiu. Ale to nie alkohol sprawia, że nie chcę mieć dzieci, tylko to, że ciąża w Polsce jest po prostu niebezpieczna - mówiła nam wtedy jedna z rozmówczyń. Całą rozmowę można przeczytać tutaj:
Do tematu kilka dni temu wróciła dziennikarka społeczna TVN24, Justyna Suchecka - autorka książek "Young Power!", "Nie powiem ci, że wszystko będzie dobrze" oraz "Pokolenie zmiany". Reporterka podzieliła się bardzo osobistym i traumatycznym doświadczeniem ze szpitala, w którym spędziła 27 dni. Przez 21 z nich przebywała na oddziale patologii ciąży. 95 procent tego czasu spędziła w pozycji leżącej. Dziennikarka urodziła zdrową córkę. Zanim jednak doszło do porodu, pojawiły się komplikacje.
Jednym z powodów, które położyły mnie w szpitalu, było nadciśnienie. I to najpewniej hodowane od lat - w stresie i umiarkowanie zdrowym stylu życia. Nadciśnienie, którego by mi nie zdiagnozowano, gdyby nie fakt, że w ciąży trzeba monitorować je regularnie. Bo ja sama przecież kojarzyłam je z babcinymi chorobami i piciem kawy. Tymczasem to przypadłość, która dotyka wielu, również młodych osób, i może mieć bardzo nieprzyjemne, długofalowe konsekwencje
- napisała Justyna Suchecka. W tym miejscu reporterka zachęciła kobiety do regularnych badań i dbania o swoje zdrowie.
Następnie napisała poruszające słowa o innych kobietach, które poznała na oddziale. "Wspaniałe, cierpliwe, często doświadczone przez los wielkimi niesprawiedliwościami" - podkreślała. Wśród nich były osoby, które straciły dzieci przed lub w trakcie porodu, których ciąża zagrażała ich zdrowiu i życiu. "I te dziewczyny leżą, i dbają, i czekają, bo bardzo chcą, by ich dzieci były zdrowe (...). Jest dystans, dużo samotności, czekania" - wskazywała reporterka TVN24.
Następnie nawiązała do krzywdzących słów Jarosława Kaczyńskiego, które - w zetknięciu z jej własnymi obserwacjami i przeżyciami - brzmią jeszcze bardziej absurdalnie i bulwersująco.
Zobaczenie tych historii z bliska, uświadomiło mi mocniej, jak trudne dla wielu były słowa o 'dawaniu w szyję'. Mam nadzieję niczego takiego w debacie publicznej już nie usłyszeć. A państwo, które promuje dzietność, powinno dbać o takie oddziały. To jest polityka prorodzinna. Dbanie, by kobiety czuły się bezpieczniej, czyli np. ich rodziny były wspierane, a położne zarabiały godnie
- podsumowała dziennikarka.
Źródło: Instagram