Gdy Emmanuel Macron po raz pierwszy został wybrany na prezydenta Francji często zaznaczał, że jego żona Brigitte miała w tym ogromny udział. Pisała dla niego przemówienia, instruowała go jak oddychać oraz jak się poruszać. Poza tym to ona jako pierwsza dostrzegła intelekt i potencjał Macrona. I to właśnie dzięki niej udało mu się odnieść ogromny sukces sukces w świecie polityki.
Nie jest jednak tajemnicą, że ich związek od początku budził duże kontrowersje. Brigitte i Emmanuel poznali się, gdy przyszły polityk miał zaledwie 14 lat. Natomiast kobieta była wówczas jego nauczycielką francuskiego w katolickiej szkole. Już rok później rozpoczął się ich związek. O tej relacji zaczęła szybko plotkować cała szkoła. Wiadomość o związku Emmanuela szybko dotarła także do jego rodziców. Jak łatwo domyślić się, nie byli zachwyceni. Brigitte nie tylko była starsza od ich syna o 25 lat, lecz także miała już męża i trójkę dzieci.
Rodzice Macrona, którzy mocno sprzeciwiali się tej relacji, wysłali syna do Paryża. Liczyli, że dzięki temu chłopak zapomni o nauczycielce. On jednak miał inne plany. - Nie uwolni się pani ode mnie, wrócę i panią poślubię - zapewniał wówczas przyszły polityk. Początkowo Brigitte była przekonana, że Macron z pewnością zainteresuje się kimś innym. - Liczyłam na to, że będąc w Paryżu zakocha się w kimś w swoim wieku - wyznała w jednym z wywiadów. Ostatecznie kobieta rozstała się ze swoim pierwszym mężem i wyjechała do Paryża, by związać się z Emmanuelem. Para pobrała się jednak dopiero w 2007 roku.
Niedawno Brigitte zdradziła, dlaczego zwlekała aż 10 lat z decyzją o ślubie ze znacznie młodszym od siebie partnerem. Okazuje się, że główną jej obawą były reakcje otoczenia na ten związek. Jej dorosłe już dzieci często musiały mierzyć się z nieprzyjemnymi komentarzami. - Trwało to aż dziesięć lat, żeby sprowadzić to na dobre tory. Możesz sobie wyobrazić, co słyszeli, ale nie chciałam też przegapić swojego życia - powiedziała w rozmowie z "Paris Match".