Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Choć Black Friday jest wydarzeniem ruchomym (uzależnionym od daty amerykańskiego Święta Dziękczynienia), to nierozerwalnie wiąże się z końcówką listopada. Wielkie przeceny rozpoczynają się zaraz po nim. Dlaczego są ze sobą tak ściśle powiązane?
Wokół początków Black Friday krąży wiele teorii, ale to właśnie ta wydaje się najbardziej prawdopodobna. Obchodom wspomnianego święta w Stanach towarzyszą wielkie, miejskie parady. Pochody uczestników biorących udział w wydarzeniu były "łatwym łupem" dla właścicieli sklepów znajdujących się na trasie imprezy. Od około lat 50. XX wieku sprzedawcy zaczęli zamieszczać informacje o wyjątkowych przecenach, aby zwrócić uwagę przechodniów. Cel był prosty - skusić klientów do zakupu produktów, które zalegały w magazynie, zabierając przestrzeń dla nowych artykułów. Nie bez znaczenia był również fakt, że powoli nadchodził czas kupowania bożonarodzeniowych prezentów.
Ale skąd wywodzi się sam termin "Black Friday"? Jego genezy należy szukać blisko dekadę później, w latach 60. ub. w. w Filadelfii. Organizacja parady dziękczynnej wiązała się z generowaniem ogromnych korków oraz tłumów w mieście. Nazwa wywodzi się więc z policyjnych rozmów podczas pilnowania porządku w trakcie wydarzenia. Trzeba przyznać, że określenie nie brzmi zbyt korzystnie. To jednak nie przeszkodziło mu w zyskaniu całkowicie innej, owianej "dobrą sławą" konotacji.
Mimo, że Black Friday jest tradycją stricte amerykańską, to szybko zaczęły po nią sięgać także inne kraje. Zaczęło się od krajów anglosaskich - Kanady, Wielkiej Brytanii, Australii i Nowej Zelandii. Aby przedłużyć promocyjny "szał", z czasem wydłużono promocje do kolejnych dni. Tak powstało Cyber Monday. Sprzedawcy oraz klienci byli zadowoleni. Niedługo później Black Friday stało się powszechnością w niemal każdym zakątku globu. Zjawisko to przywędrowało również do Polski.
Tradycja Black Friday jest u nas stosunkowo nowa. Tak naprawdę dopiero w XXI w. Polacy poznali smak tego święta konsumpcjonizmu. Trzeba też przyznać, że nie wiąże się z tak wielkim rozmachem, jak ma to miejsce w USA. O ile tam obniżki rzędu 70-80 proc. podczas tego okresu są na porządku dziennym, to w Polsce są one rzadkością - z reguły dotyczą przecen produktów z końcówki kolekcji lub asortymentu już wcześniej przecenionego. Choć standardem są te na poziomie 20 proc., to i tak chętnie dokonujemy wówczas zakupów. Wszak u nas również nadchodzi moment szukania prezentów na Święta. Mimo to kampanie reklamowe są u nas naprawdę głośne oraz dużo mówi się o nich w polskich mediach. Brakuje nam jednak tego rozmachu znanego ze Stanów.