Coraz więcej pacjentek pyta mnie o skuteczność tego zabiegu. Jak działa? Na czym polega? I czy na 'złote nici' warto wydać przeszło trzy tysiące złotych? Podczas zabiegu wykonywanego w znieczuleniu miejscowym lekarz wprowadza nić jak zwykłą 'fastrygę' w skórę i przeciąga ją poprzez wiotczejące policzki lub szyję. Nici mogą utworzyć całą sieć, co w celach marketingowych łatwo porównać do złotej siatki napinającej skórę. Tak naprawdę jednak złota nitka nie podciąga skóry, a jedynie powoduje reakcję na ciało obce, co w skrócie polega na przekrwieniu i wytworzeniu się wokół nici nowych naczyń krwionośnych.
Lekarze wykonujący zabieg przekonują, że dzięki temu niedokrwiona, cienka skóra staje się lepiej odżywiona i nabiera ładniejszego kolorytu oraz że po paru tygodniach w drażnionej skórze komórki zaczynają produkować więcej włókien wypełniających zmarszczki i fałdki. To prawda, ale taka reakcja powoduje niekiedy wyraźne zwłóknienia, czyli zgrubienia w skórze. No i należy liczyć się z tym, że złoto pozostanie w skórze na stałe, a jak dotąd wszystkie trwałe materiały wstrzykiwane albo wszywane w skórę to duże ryzyko powikłań nawet po paru latach. Z czasem może zdarzyć się, że z niewiadomego powodu skóra zaczyna ropieć, pojawia się reakcja alergiczna, obrzęk i zaczerwienienie. I o ile sylikonową pierś łatwo wyjąć, o tyle z obrośniętą nitką mogą być problemy.
Zabiegi wykonuje się dwoma rodzajami nici, atestowanymi hiszpańskimi i rosyjskimi bez certyfikatów. Szczerze mówiąc, nie tylko z powodu ceny nie zafundowałabym sobie ani jednych, ani drugich.
I jeszcze jedno - złote nitki często mylone są z nićmi Aptos sprawdzonymi i od lat używanymi w chirurgii plastycznej, które zawierają polipropylen, czyli rodzaj uszlachetnionego teflonu. Ich działanie wygląda zupełnie inaczej niż złotych nici. Aptos to coś w rodzaju nitki chirurgicznej podwieszanej w skórze za pomocą maleńkich haczyków. Zręczny chirurg podczas liftingu podciąga skórę i przy użyciu nici Aptos podwiesza na niej 'chomiki' lub wiotczejącą szyję. Widziałam piękne efekty takich zabiegów, ale także słyszałam o przerażonych stomatologach, którzy po wykonaniu rentgenowskiego zdjęcia pacjentki, widząc maleńkie haczyki w żuchwie, stwierdzali, że leczą kosmitkę. W literaturze medycznej opisywano przesuwanie się nici i inne efekty uboczne, ale trzeba pamiętać, że w chirurgii nie ma metody nie niosącej żadnego ryzyka ani złotych rozwiązań