Święta wreszcie bez stresu

Pada pierwszy śnieg. Na ulicach świąteczna atmosfera. Półki sklepowe uginają się od choinkowych ozdób i atrakcyjnych przedmiotów. A ty najchętniej zapadłabyś w zimowy sen i... obudziła się już w nowym roku.

Wysokie miejsce na liście sytuacji stresujących zajmują święta. I nie ma się czemu dziwić, bo zajęte tysiącem mniej lub bardziej ważnych spraw na przygotowania do świąt nie mamy czasu, siły ani ochoty. Możemy wprawdzie kogoś wynająć do zrobienia porządków, wigilijne potrawy zamówić w garmażerii, a zamiast prezentów powkładać do kopert gotówkę. Możemy, ale...

Balast tradycji

To prawda, że wypastowane podłogi i kryształowo czyste okna - dawniej symbole świąt - są dziś przeżytkiem. Jednak myśl, że święta to właśnie porządki, zakupy i długie godziny spędzone w kuchni nie daje nam spokoju. Kiedy zamykasz oczy i w wy- obraźni cofasz się o kilkanaście lat, wracają wspomnienia i zapachy: pasty do podłóg, bigosu, pieczonego ciasta i schabu. W dalszej kolejności pojawi się również obraz zmęczonej mamy, która nawet nie miała siły, by cieszyć się świętami. Ale wówczas ty byłaś dzieckiem, dla które- go święta, śnieg, choinka oraz prezenty to było coś, na co czekałaś przez cały rok. Dziś nie lubisz świąt, ale niełatwo ci się do tego przyznać bez poczucia winy.

Teraz będzie inaczej?

Przypomnij sobie, jak było rok temu. W domu bałagan, nie masz prezentów, a na dodatek szef zapowiedział, że o dniach wolnych przed świętami nie ma mowy. Koszmar. W wigilię, po wyjściu ostatniego gościa, padłaś na kanapę, a kolejne dni przespałaś. Obiecałaś sobie wtedy, że za rok będzie inaczej: prezenty zaczniesz kupować już we wrześniu, porządki będziesz robiła na bieżąco, przed świętami znajdziesz czas na robienie z dziećmi choinkowych ozdób, na wigilijnym stole będzie 13 potraw i to w najwyższym gatunku itd. No cóż, dziś wiesz, że ten plan nie ma szans. I kolejny raz upewniasz się, że nie cierpisz świąt. Twoje koleżanki z pracy również twierdzą, że święta to koszmar, ale kiedy widzisz, z jakim zapałem przygotowują firmową wigilię, jesteś pewna, że to tylko kokieteria i nie najlepiej się z tym czujesz. Bo ty naprawdę nie lubisz świąt. Masz do tego prawo.

Zrób remanent

Stań naprzeciwko lustra i powiedz na głos "nie lubię świąt!". No i co? Widzisz, że świat się z tego powodu nie zawalił. Nie zawalił, ale co z tego? Wigilia jak zwykle będzie u ciebie, bo ty masz największe mieszkanie, a mąż, tradycjonalista, nie wyobraża sobie, żeby ten dzień mógł spędzić nie we własnym domu. W dodatku przez ostatni rok rodzina się powiększyła, co oznacza więcej prezentów do kupienia. Jesteś zrozpaczona. Spokojnie. Po pierwsze, zadaj sobie pytanie, czego tak naprawdę nie lubisz? Co najbardziej przeraża cię w związku ze świętami? Porządki? Gotowanie? A może wybieranie prezentów? Dobrze się zastanów i wy- obraź sobie, że ten najbardziej nielubiany przedświąteczny obowiązek znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i zostaje tylko to, co przyjemne. No właśnie, co to takiego? Co najbardziej lubisz? Może miałabyś ochotę stać się beztroską dziewczynką i pobawić się w robienie choinkowych ozdób? Albo zająć się pakowaniem prezentów, bo nic tak bardzo cię nie cieszy, jak kupowanie kolorowych papierów, wstążek i maleńkich wizytówek? Super. Umów się sama ze sobą, że w tym roku właśnie na tym się skoncentrujesz, w myśl zasady, że święta mają być przyjemnością, chwilą, na którą czekasz przez rok, a nie przykrym obowiązkiem.

Więcej o: