Niedawno ukazała się książeczka Jolanty Kwaśniewskiej dotycząca stylu i etykiety. Część pierwsza poświęcona jest kobietom, które znajdują się w pułapce stereotypu 'piękności i elegancji' i nie zawsze dają sobie z tym radę. Kwaśniewska pisze, jak dobierać ubrania do sylwetki, ale też jak pokochać własne ciało, zmieniając raczej styl, niż walcząc z niemożliwym, czyli ze zbyt obfitym biustem, z niezbyt długimi nogami lub krąglutkim brzuchem. Chcesz ukryć szerokie biodra? Noś spódnice w kształcie litery A. Masz duże piersi? Zapomnij o sukienkach z dekoltem w kształcie łezki. Idealny dla ciebie będzie dekolt w kształcie V. Chcesz ukryć brzuch i wydłużyć nogi? Kupuj sukienki z podwyższoną talią. Nie znosisz pogniecionych ubrań po podróży? Naucz się je dobrze pakować!
Część druga 'Lekcji stylu' to zbiór prostych rad, które czynią nasze życie prywatne, towarzyskie i społeczne bardziej cywilizowanym. 'Bądź życzliwy!'; 'Zachowuj się przy stole zgodnie z określonymi zasadami' ('Zasiadający przy stole gość powinien mieć zapewnione 65-70 cm własnej przestrzeni, by móc swobodnie używać sztućców'; 'Gospodarz powinien jako pierwszy nalać sobie wino do kieliszka i sprawdzić, czy nadaje się do picia'); 'Pamiętaj, by o ludziach mówić dobrze albo w ogóle (zwłaszcza w pracy)'; 'Mężczyzna, który nie umie schylić się do kobiecej dłoni, w ogóle nie powinien składać na niej pocałunku'; 'Wręczane gospodyni kwiaty muszą być odwinięte z papieru lub celofanu i wzniesione pękami ku górze'.
'Lekcja stylu' jest jak kodeks drogowy. Jeśli chcesz unikać niezręczności, gaf, gruboskórności, jeśli chcesz, by doceniono twoją elegancję i znajomość etykiety, nie udawaj, że masz to we krwi, tego się trzeba nauczyć. Zapewne męska opinia publiczna przyjmie książkę byłej pierwszej damy z uśmiechem i lekceważeniem. Tymczasem wpisuje się ona idealnie w nurt prac, które ucywilizowały Europę. Etykieta nie jest darem niebios i wynikiem procesów naturalnych, lecz mozolną pracą elit szlifujących wyrafinowane obyczaje, które z czasem się demokratyzują, ale które mają też tendencję do obumierania. Trzeba je stale pielęgnować, jeśli nie chce się uchodzić za prostaka lub - co więcej - chce się mieć styl. A styl to coś zupełnie innego niż społeczna pozycja, pełny portfel i pełna szafa.
Odwróć się, gdy spluwasz
500 lat temu Erazm z Rotterdamu w traktacie 'De civilitate morum puerilium' radził: 'Odwróć się, gdy spluwasz, by nie ubrudzić i nie opryskać nikogo. Jeśli jakieś paskudztwo spadnie na ziemię, zadepcz je nogą, by nie budziło w nikim obrzydzenia. Jeśli to możliwe, wytrzyj chusteczką'. 'Odejdź na stronę, żeby zwymiotować, nie jest bowiem rzeczą wstydliwą wymiotować, ale brzydko jest wskutek obżarstwa narażać się na wymioty'. Rady te wydają się dziś czymś niestosownym, bo aż nadto oczywistym, choć ciągle jeszcze można na ulicach polskich miast spotkać obywateli, którzy plują bez ograniczeń i bez zadeptywania nogą oraz sikają na poboczach dróg niepomni tego, że już w 1589 roku zwracano uwagę dżentelmenom, by 'załatwiali swoje potrzeby w stosownym i przeznaczonym do tego miejscu'. Erazm ze swoją książeczką, przeznaczoną pierwotnie dla syna znajomego szlachcica, trafił w dziesiątkę. 'De civilitate...' miało za jego życia ponad 30 wydań i zostało przetłumaczone na wiele języków. Można powiedzieć, że stało się kanonem dla wszystkich pragnących ucywilizować Europę poprzez przyswojenie zasad kultury osobistej i etykiety.
Dobry? Zły? Nie, stylowy!
Kiedy powstały normy etykietalne? Razem z europejską kulturą. Starogrecki arystokratyczny ideał kalos kagathos, czyli tego, co dobre i piękne, silnie wiązał moralny i estetyczny wymiar zachowań. Arystokraci wyróżniali się nie tylko moralną postawą określoną przez męstwo i honor, ale też eleganckim, wyrafinowanym zachowaniem. I często to drugie było trudniejsze i ważniejsze - jako rodzaj elitarnej dystynkcji - niż to pierwsze. Łatwo być brutalnym, trudno powstrzymać agresję i uśmiechać się, nienawidząc. Jak pisze badacz kultury europejskiej W. Jaeger: 'Grecki kalos kagathos nosi na sobie równie wyraźne ślady swego arystokratycznego pochodzenia jak angielski dżentelmen. Pierwotnie oba te określenia odnosiły się do idealnego przedstawiciela warstwy wyższej typu rycerskiego; w miarę zaś jak wchodzące na jej miejsce społeczeństwo mieszczańskie przyswajało sobie ten ideał, stawał się on przynajmniej w teorii dobrem powszechnym, a w każdym razie powszechnie obowiązującym wzorem'. Rozwój kultury według Jaegera polega między innymi na demokratyzacji etykiety i upowszechnianiu wzorców zachowania wypracowanych przez elity, które pragnąc zachować dystans wobec ludzi pospolitych, szlifowały swoistą kulturę obyczajów. Pierwszym dziełem, które uczy owej wyrafinowanej kultury, jest niewątpliwie 'Odyseja'. Szlachta w 'Odysei' jest zamkniętym stanem mającym silną świadomość uprzywilejowanego stanowiska, pańskości i wytworności. Cenione są 'gładka mowa' (jak u Odyseusza) i umiejętność znalezienia się w każdej sytuacji. Nawet napięte i pełne nienawiści stosunki między Telemachem a konkurującymi o rękę jego matki Penelopy zalotnikami nacechowane są nienaganną uprzejmością. Jak pisze Jaeger, 'przedstawiciele tej sfery, dobrzy czy niegodziwi, zachowują pewien jednolity styl życia, pewne decorum w każdej sytuacji'.
Cmoknonsens?
Troska o owo decorum zmieniła Europę. Czy tylko powierzchownie? Mirabeau Starszy twierdził, że tak, że decorum jest jedynie 'maską cnoty', a nie cnotą samą. Goethe z kolei był przekonany, że każda z norm etykiety osłania jakieś głębsze, znaczące wartości moralne. Według Bourdieu: 'Długotrwałe dyspozycje ciała i umysłu, w tym w szczególności tzw. dobre maniery, gust kulturowy, smak, znajomość form kultury wysokiej, konwencji kulturowych i towarzyskich, stanowią - po prostu - kapitał kulturowy każdego społeczeństwa'. W Polsce kapitał ten nie cieszy się szczególnym poważaniem. Być może wynika to z naszej plebejskiej natury, braku arystokratycznych wzorów, być może z historycznej konieczności ciągłej 'troski o substancję', czyli niepodległość, która pozostawiała na boku szlifowanie norm dotyczących stylu, etykiety. Być może winna jest temu prostacka obyczajowość PRL, której robotnicze elity wyróżniały się pogardą zarówno dla burżuazji, jak i norm dobrego wychowania?
Kwaśniewska przypomina, że w czasach PRL całowanie kobiet w rękę traktowano jako przeżytek i nazywano 'cmoknonsensem'. Ci, którzy dziś pragną przywrócić do łask tę przedwojenną, typowo polską formę szacunku dla kobiet, często 'zamiast elegancko się pochylić nad dłonią, podnoszą ją sobie do ust' lub całują dłoń w rękawiczce lub ruszają z całusami do cudzoziemki, która niekoniecznie musi znać czy lubić ten obyczaj. Nie jest również wskazane całowanie po rękach na spotkaniach biznesowych. Niby drobna rzecz, a ważna. W Polsce jest tak niewiele etykiety w zachowaniach codziennych, że jeśli już mamy obyczaj, który nas wyróżnia, to może warto go respektować z uznaniem zasad, które go czynią pięknym. Nie uśmiechamy się do siebie, nie pozdrawiamy nieznajomych, rzadko interesujemy się sąsiadami (na przykład Amerykanie mają piękny zwyczaj witania nowych sąsiadów przez złożenie kurtuazyjnej wizyty z ciastem, jak również informowania o organizowanych przyjęciach, by uprzedzić o hałasie). Często jesteśmy zakłopotani, bo nie wiemy, w jakiej kolejności przedstawiać gości, jak ich posadzić, jak się ubrać na różne okazje, jak pisać zaproszenia. I nie bardzo mamy kogo zapytać. Na palcach jednej ręki można policzyć w Polsce książki dotyczące stylu, etykiety czy ucywilizowania, choć barbarzyńców u nas bez liku.
Nie rób gołymi nic rękami sobie samemu pod szatami
Samo pojęcie 'civilité' wykształca się w drugiej ćwierci XVI wieku. Zastępuje ono dawną kurtuazję (courtoisie), której zasady powstały w XIII i XIV wieku wraz z kulturą dworów. W wieku XVI pojęcia 'courtois' i 'courtoisie' wychodzą z obiegu i - jak twierdzi Norbert Elias, który bada europejską obyczajowość - nabierają mieszczańskiego znaczenia. Karierę w sferach dystyngowanych robią natomiast pojęcia: 'civilité', 'humanité', 'politesse', 'galanterie'. Erazma z Rotterdamu, który spopularyzował owo 'civilité', interesują zachowania w sytuacjach codziennych. W kolejnych rozdziałach książki pisze: 'O przystojnym i nieprzystojnym wyglądzie zewnętrznym', 'O pielęgnowaniu ciała', 'O zachowaniu się w kościele', 'O zebraniach towarzyskich', 'O rozrywkach' i 'O sypialni'. 'Niektórzy ledwo usiedli, od razu sięgają do półmiska' - pisze Erazm - nie rób tego, tak zachowują się wilki albo żarłoki. Nie maczaj palców w polewce! Nie obracaj półmiska, by wybrać sobie lepszy kęsek! Nie oblizuj paluchów! Nie wycieraj ich o odzienie! Nie kładź rąk na talerzu! 'Chłopski to zwyczaj i rzecz szkaradna wyciągać z ust mięso, które się żuło, i kłaść je na wspólny półmisek'. Nie bierz noża do ust!
Erazm radzi posługiwać się widelcem, choć w XVI-wiecznej Europie narzędzie to było nowe i wielce podejrzane. Jak opowiadano, pewien doża wenecki poślubił księżniczkę grecką, która podnosiła kęsy mięsa do ust 'za pomocą małych złotych widełek o dwóch zębach', co wywołało niemały skandal. 'Nowinkę tę przyjęto jako wyraz tak już przesadnego wyrafinowania, że księżniczka została surowo skarcona przez duchownych, którzy ściągnęli na nią gniew boży. Wkrótce potem dotknęła ją odrażająca choroba, a święty Bonawentura orzekł bez wahania, że była to kara boska'. Notabene w tamtych czasach Bóg karał też za troskę o czystość cielesną. Jak podaje J. Delumeau, w średniowieczu znana była historia zakonnika, który wbrew zakazowi wykąpał się w stawie i utonął, co dowodziło, że grzeszność związana z myciem, a więc i dotykaniem własnego ciała, jest karana w sposób dotkliwy i natychmiastowy.
Civilité przynosi wiele zmian w postawach wobec potrzeb naturalnych. W wiekach średnich - jak można mniemać, analizując rady Erazma - ludzie załatwiali czynności fizjologiczne, nie przerywając prowadzonych rozmów, a puszczane - 'puknięciem' - wiatry tuszowali kaszlem (bo 'kaszel zagłusza puknięcie'). Uwagi Erazma w kwestii wiatrów charakteryzują się nie tylko potrzebą formalizacji, ale też zdrowym rozsądkiem. Erazm radzi czynić to na boku, ale zarazem pisze: 'Wstrzymywanie się od dźwięku, który powoduje natura, jest cechą głupców, którzy przywiązują większą wagę do ogłady niż do zdrowia'. Nie jest natomiast rzeczą ani zdrową, ani związaną z ogładą wąchanie rzeczy cuchnących czy zachęcanie do tego innych ani też witanie się i rozmawianie z osobą, która załatwia swoją potrzebę, 'to jest to wbrew zasadom grzeczności'. Nie powinno się też dotykać bez powodów własnego ciała ani w szczególności grzebać w miejscach intymnych. Dlatego Erazm upomina: 'Nie rób gołymi nic rękami sobie samemu pod szatami'.
Nie wytrzeszczaj oczu
Według Erazma postawa, zachowanie, gesty, ubiór, wyraz twarzy są wyrazem tego, co tkwi w człowieku, co wyraża jego istotę. 'Nie wytrzeszczaj oczu!' - radzi - bo oczy wytrzeszczone są oznaką głupoty, tępo wpatrzone - gnuśności, nazbyt ostre spojrzenie mają ludzie skłonni do gniewu, spojrzenie nazbyt żywe cechuje ludzi bezwstydnych. Najlepiej 'mieć spojrzenie wyrażające spokój ducha i pełną respektu uprzejmość'. Oczy są siedzibą duszy! Problem oczu ma też inne, głębsze znaczenie. Zmiana obyczajów, której sprzyja Erazm, jest związana z ewolucją źródeł przyjemności. Ważne stają się rzeczy, które cieszą oczy. Jak pisze Elias, 'w procesie cywilizacji ulega ograniczeniu, jako gest zwierzęcy, posługiwanie się zmysłem powonienia, skłonność do wąchania potraw czy wydzielin ciała'. To oko staje się instrumentem pośredniczącym w doznawaniu przyjemności. Przesunięcie zainteresowań z bezpośrednich doznań na ogląd związane jest z modelowaniem i humanizowaniem reakcji emocjonalnych. Pomału tłumiona jest popularna w wiekach średnich skłonność do spontanicznego reagowania, zwłaszcza zaś skłonność do okrucieństwa zadawanego ludziom i zwierzętom, by dostarczyć sobie przyjemności. Ze sfery publicznej powoli znikają przemoc i bezinteresowne okrucieństwo (interesowne okrucieństwo takie jak tortury jest uzasadniane aż do XX wieku, a i dziś mają zwolenników). Civilité zaczyna być też traktowana jako wartość nie tylko świecka i elitarna, ale też chrześcijańska i powszechna. Ksiądz La Salle w naśladującej Erazma rozprawie zatytułowanej 'Civilité' pisze, że popularyzacja obyczajności 'jest drogą do uwznioślenia umysłu i do ugruntowania cnoty, która przybliża nas nie tylko do bliźnich, ale też do samego Boga'. Brak obyczajności świadczy o tym, jak mało jest jeszcze w nas chrześcijaństwa.
Rygor kobiecości
Etykieta dotyczyła w równym stopniu kobiet i mężczyzn, tyle że tym drugim znacznie łatwiej wybaczano uchybienia. Mężczyźni mieli ponadto kilka sfer, w których etykieta nie obowiązywała (wojny, domy publiczne). Kobiety ze względu na ograniczoną liczbę ról, które mogły pełnić w życiu, i miejsc, gdzie mogły przebywać, były właściwie bezustannie poddane kontroli: rodzinnej, społecznej, wreszcie własnej. Kobieta musiała być istotą piękną, płodną i troskliwą. Przez setki lat pełniła funkcje niemal wyłącznie dekoratywno-prokreacyjne, które związane były z ogromną liczbą nakazów, zakazów i 'oczywistości'. Bycie 'kobietą' było znacznie bardziej rygorystycznym zadaniem niż stawanie się 'mężczyzną'.
Apogeum etykietalnego rygoryzmu ma miejsce w XIX wieku. Kobieta nie zna własnego ciała, własnej fizjologii, jest odcięta nie tylko od edukacji seksualnej, ale także od wszelkich wizualnych form aktu seksualnego (przed przebywającymi na wsi dziewczętami chowano zwierzęta, by nie dopatrzyły się w ich wzajemnych relacjach czegoś niestosownego). Każdy jej gest, strój, każda chwila w ciągu dnia i w nocy poddana jest określonym rygorom. Kobieta staje się istotą żyjącą 'poza ciałem'; nie porusza się swobodnie, nie biega (bo to niezgodne z naturą - pisał Jan Jakub Rousseau), nie uczy się (bo to równie śmieszne, jakby uczyły się zwierzęta - autorytatywnie stwierdzał pewien poważany filozof z Oksfordu), nie wystawia się na słońce (bo
opalenizna jest widomą oznaką nieokrzesania), nie pracuje (bo to dobre dla prostaków i biedoty), nie jada, czego chce (bo musi zmieścić się w gorsecie podkreślającym jej talię), nie uprawia seksu (tylko wtedy, gdy to absolutnie konieczne), a nawet nie śpi w łóżku, tylko 'udaje się na spoczynek'. Dopiero ruchy emancypacyjne i kolejne wojny światowe, dzięki którym kobiety mogły (a właściwie musiały) wkroczyć do sfery publicznej, by zastąpić nieobecnych mężczyzn, spowodowały liberalizację praktyk kształtowania własnego ciała i wyglądu.
Dziś Kwaśniewska nie mówi: 'Jako kobieta musisz mieć styl!', mówi: 'Jeśli chcesz, zrób to i to '. Tyle wymagań nam się stawia! A przecież nie sprostasz wszystkim, nie musisz być jak 13-letnia dziewczyna w kształcie makaronowej nitki, o nienagannej cerze; masz figurę, jaką masz - gruszki, jabłka, klepsydry - i sporo obowiązków na głowie, pracę, rodzinę, przyjaciół, spotkania, śluby, pogrzeby. Chcesz mieć styl? Nie kieruj się modą, 'wszak jest bardzo niestała. Ceną? Ta od dawna nie jest wyznacznikiem ani klasy, ani wdzięku. Najlepiej kierować się rozsądkiem'.
Wyróżnione cytaty pochodzą z książki Jolanty Kwaśniewskiej