Opowieści naszych mam mrożą krew w żyłach. Samotny poród, a potem pokazywanie dziecka przez okno ojcu stojącemu pod szpitalem. Wiele kobiet wspomina swoje porody jako coś nieprzyjemnego właśnie ze względu na okoliczności. Na szczęście te czasy są już dawno za nami. Dzięki akcjom takim jak "Rodzić po ludzku" kobiety mogą liczyć na wsparcie bliskich w czasie porodu. Wiele szpitali wychodząc naprzeciw zapotrzebowaniu w czasie remontów przebudowuje oddziały porodowe tworząc osobne pokoje. Kobieta może rodzić w przytulnych warunkach, a osoba jej towarzysząca ma do dyspozycji na przykład wygodny fotel i stolik. Takie rozwiązanie sugeruje, że kobieta powinna mieć kogoś u boku. Potwierdzają to badania według których kobiety, które rodzą z osobą towarzyszącą łatwiej znoszą ból. Dla wielu par myśl o porodzie rodzinnym jest zupełnie naturalna. Wspólnie przygotowują się do tego wydarzenia, a kiedy nadchodzi godzina zero mężczyzna staje u boku partnerki i wspiera ją masażami, podaje wodę i pomaga zmieniać pozycje. Niektórzy ojcowie przecinają pępowinę, inni ze wzruszenia nie są wstanie tego zrobić. Jedni robią zdjęcie za zdjęciem, inni zapominają o tym, że spakowali aparat. Każdy reaguje inaczej i nikt nie jest w stanie przewidzieć jak zachowa się w czasie porodu. Marta wspomina, że obecność chłopaka bardzo jej pomogła, chociaż po tym doświadczeniu długo nie uprawiali seksu. Widok główki wychodzącej z kanału rodnego był zbyt sugestywny.
Jest to jeden z głównych powodów, dla których pary nie decydują się na wspólny poród. Kobiety nie chcą, by partnerzy oglądali je spocone, w zakrwawionej koszuli, a już na pewno nie wyobrażają sobie, żeby widzieli co dzieje się między ich nogami. "Miejsce męża nie jest na miejscu lekarza, ale koło głowy rodzącej" powtarzają położne, jednak ten argument nie wszystkich przekonuje. Wiele kobiet obawia się, że przestaną być atrakcyjne seksualnie dla swoich partnerów, a wspomnienie porodu może na długo zniechęcać oboje do seksu. Kobiety boją się też swoich reakcji, bywa że rodząca staje się agresywna w stosunku do partnera. Mężczyźni natomiast często nie są pewni, czy podołają zadaniu. Co prawda tylko na filmach panowie mdleją w czasie porodu, ale wielu ojców zadaje sobie pytanie, czy będą umieli wspierać swoje partnerki. Istnieją też pary, które świadomie decydują się na poród bez towarzyszącego ojca, ale nie z powodu strachu jak to będzie. Olga wchodząc na izbę porodową pożegnała się z mężem i powiedziała, że będą w kontakcie telefonicznym. "Dzwoniłam do niego, kiedy czułam taką potrzebę" opowiada "od pewnego momentu byłam tak skupiona na sobie i dziecku, że nie wiedziałam nawet ile osób jest przy mnie, nie zwracałam na to uwagi." Olga wspomina poród jako wydarzenie o niemalże pierwotnym charakterze "nuciłam, podśpiewywałam, byłam w swoim świecie, obecność męża tylko by mi przeszkadzała". Taki wybór, jak widać przemyślany i o pozytywnych skutkach, jest równie dobrym rozwiązaniem.
Wiele zależy od odpowiedzenia sobie na pytanie co daje poród rodzinny. Dla jednych par ważna jest bliskość i fakt, że mężczyzna opiekuje się wtedy rodzącą. Inne pary podkreślają wagę tego wydarzenia dla kształtowania ojcostwa mężczyzny, który przecinając pępowinę i biorąc na ręce nowo narodzonego potomka ma szanse szybko nawiązać głęboką relację z dzieckiem. Bywa jednak, że mężczyźni czują presję otoczenia, bo teraz są takie możliwości, bo wypada, bo wszyscy to robią. Wtedy w czasie porodu trudno liczyć na pewność siebie i opanowanie, tak istotne w tym czasie. Jeśli mężczyzna nie jest pewien, czy chce być obecny przy narodzinach dziecka, może spędzić z partnerką pierwszy etap porodu, potem wyjść na korytarz i wrócić, kiedy dziecko się urodzi. Poród trwa wiele godzin, więc może to być dla ojca czas na odpoczynek i przekąskę, przygotowanie się na spędzenie czasu ze zmęczoną mamą i noworodkiem. Co jeśli mężczyzna kategorycznie odmawia uczestnictwa w porodzie? Nie należy go krytykować ani zmuszać. Jeśli po rozmowach na ten temat trwa przy swojej opinii, warto odpuścić. Dobrym towarzyszem porodu może być też przyjaciółka lub przyszła babcia.