Kinga Rusin postanowiła wykorzystać swój profil w mediach społecznościowych, aby odnieść się do poniedziałkowych wydarzeń, które miały miejsce w Warszawie. W Polsce od miesiąca nie ustają protesty po decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Na ulice wielu miast prawie każdego dnia wychodzą ludzie, którzy w ten sposób chcą wyrazić swój sprzeciw wobec orzeczenia. Również liczne gwiazdy angażują się w protesty, wykorzystując do tego najczęściej swoje profile w mediach społecznościowych.
W ostatni poniedziałek przed Ministerstwem Edukacji Narodowej odbył się kolejny protest. Pod budynkiem została zatrzymana fotoreporterka. Całą sprawę skomentowała Kinga Rusin. I nie przebierała w słowach.
Wara od dziennikarzy! I wara od kobiet!
- taki słowami Kinga Rusin zaczęła swój wpis. Tymi samymi również go zakończyła.
Sprawa zatrzymania fotoreporterki Agaty Grzybowskiej podczas kobiecych protestów jest symboliczna. Dziennikarz - kobieta pokazująca prawdę i swoją legitymację, to dla tej władzy najwyraźniej kwintesencja wroga. Dziennikarze zadający ostre pytania, obnażający kłamstwa czy dokumentujący prawdę, tekstem czy zdjęciem, to dla władzy realne zagrożenie.
- nie kryje oburzenia Kinga Rusin.
Obraz fotoreporterki dokumentującej protest kobiet, pokazującej legitymację, uprowadzanej przez osiłków w mundurach, to odrażająca stop-klatka działań tego reżimu. Tak samo jak zdjęcia drobnej dziewczyny - przechodnia, wynoszonej za nogi przez czterech „służących społeczeństwu” policjantów. Tak samo jak zdjęcia antyterrorystów „po cywilnemu”, wysłanych na kobiece demonstracje i używających tam pałek teleskopowych. Nie mówię nawet o innej żenadzie: „stróżach prawa” używających w stosunku do tysięcy młodych kobiet w całej Polsce metody pt. „sprawdzanie tożsamości” po to, żeby je zastraszyć, żeby odechciało im się protestować.
- pisze Kinga Rusin, nie przebierając w słowach.