W przeciągu ostatnich 20 lat nasza kuchnia zdominowana była przez dietę śródziemnomorską. Swoją popularność zawdzięcza badaniom, które udowodniły, że ludzi żyjących w regionach na południu Europy rzadziej spotykają choroby związane z układem krążenia, otyłością i niektórymi rodzajami raka. Ich sposób odżywiania się charakteryzowała mała ilość nasyconych tłuszczy, które znajdują się przede wszystkim w mięsie. Teraz jednak dieta ta może zostać łatwo zdetronizowana przez nordycką, którą naukowcy wskazują jako znacząco zdrowszą, zwłaszcza dla osób mieszkających w krajach Europy północnej. Dlatego może ona bardziej przemówić i do Polaków, gdyż nasz klimat jest o wiele lepiej przystosowany do produkcji żywności, która znajduje się również w Skandynawii, niż tej wymagającej południowego słońca.
Anna Bałon i Iwona Pavlović o odchudzaniu bez efektu jo-jo
Wszystko zaczęło się w 2004 roku, kiedy to Claus Meyer, współwłaściciel restauracji Noma, zebrał kilkoro szanowanych skandynawskich szefów kuchni, by wspólnie stworzyć podstawy do nowego, kulinarnego ruchu nordyckiego. Trzeba zaznaczyć, że Noma ma niebagatelną renomę, gdyż dwukrotnie okrzyknięto ją najlepszą restauracją na świecie. Manifest Meyera to jego walka z epidemią otyłości jaka dotyka coraz większą liczbę ludzi. Mówi się, że jest ich ponad 400 milionów zaś w samej Unii Europejskiej ponad połowa osób po 20 roku życia ma nadwagę lub cierpli na otyłość. Ich liczba wciąż rośnie.
Liczby nie kłamią To co wymyślił Meyer w rzeczywistości nie jest wielką nowością tylko przedmiotem badań za 20 milionów dolarów, prowadzonych od dwóch lat przez Arne Astrup, naukowca z Uniwersytetu w Kopenhadze. Niedawno ujawnił on wstępne wyniki swoich analiz, które mogą zrewolucjonizować przemysł dietetyczny. Pokazują one, że grupa osób z nadwagą w przeciągu 12 tygodni stosowania diety nordyckiej schudła średnio po 3 kg. Był to wynik dwukrotnie lepszy niż ten uzyskany ze spożywania standardowych dań, których porcje były kontrolowane. Zdrowie w lokalnych produktach
Głównymi składnikami diety nordyckiej są produkty typowe dla zimnego klimatu: ryby, orzechy, warzywa takie jak kapusta i owoce typu jagody oraz dziczyzna. Badania przeprowadzone przez Uniwersytet Agder w Norwegii udowadniają, że wszelkie owoce rosnące w północnej części Europy, takie jak borówki, jagody i maliny, zawierają tyle samo nienasyconych kwasów tłuszczowych Omega 3 co ryby. Są też bogate w antyutleniacze, które redukują poziom groźnych dla organizmu molekuł, znajdujących się w naszych komórkach. Ich nadmiar może prowadzić do chorób serca, wylewów i raka. Z kolei olej rzepakowy to świetna alternatywa dla oliwy z oliwek, gdyż dostarcza jeszcze więcej wspomnianych już kwasów tłuszczowych Omega 3 i jest źródłem witaminy E. Warzywa z rodziny kapustowatych, typowych dla klimatu naszej szerokości geograficznej, są również fantastycznymi antyutleniaczami. Mają też mnóstwo witaminy K, która odgrywa ważną rolę w krążeniu krwi.
Sztandarowe założenia nordyckiej diety rozpisanej przez Meyera to m.in. spożywanie pokarmów hodowanych lokalnie, domowe gotowanie, jedzenie dużej ilości przystawek oraz pieczołowite doprawianie dań, najlepiej świeżymi ziołami. Przyrządzanie posiłków w domu ma nam dać większą świadomość tego co jemy, zmusić do analizowania składników i nauczenie nas patrzenia na gotowanie jako swego rodzaju styl życia i hobby. O co chodzi z przystawkami? O to, by jeść ilości umiarkowane w zamian za głodzenie się. To żadna nowość. Meyer jednak radzi, by te małe porcje składały się z dużej ilości składników, tak aby było weselej i zdrowiej. Tak więc zupa może być zrobiona z gotowanych warzyw, octu balsamicznego, kaparów, musztardy i pietruszki. Takie mieszanki, w opinii kucharza, którym daleko to prostoty w smaku, będą odciągać ludzi od podgryzania tuczących przysmaków. Ważne jest, by nie ograniczać się jedynie do soli i pieprzu i wszystko dobrze doprawiać świeżymi ziołami. Zamiast tłuszczu smak warto podkreślać nutką słodyczy. Tak więc do sałatki zamiast dużej ilości oliwy z oliwek lepiej dodać np. miód. Nawet soczystość resztek mięsa z niedzielnego obiadu można podsycić dodając kilka kropel octu balsamicznego zamiast oleju. Brzmi smakowicie. Możemy się szykować na szturm nordyckich programów kulinarnych i książek kucharskich.