Wielkie malowanie - jakie (i za ile) makijaże można sobie zafundować w sieciowych perfumeriach? [NA WŁASNEJ SKÓRZE]

Jak się "zrobić", żeby było profesjonalnie, zjawiskowo i niezbyt drogo? Można zapisać się na makijaż do makijażystów pracujących w sieciowych perfumeriach. Jak taka usługa wygląda w rzeczywistości i co ważne... na twarzy? Sprawdziłyśmy, opisujemy i prezentujemy.

Wszystko zaczęło się od zakupów w drogerii Hebe. Stojąc przy kasie zobaczyłam kątem oka oprawioną w ramki kartkę, na której wypisano ceny makijaży. Z kartą lojalnościową, której wyrobienie zajmuje sekundę, wykonanie makijażu dziennego kosztuje tam 5 zł, wieczorowego 25. - Ciekawe, jak wygląda oferta innych sieciowych drogerii i perfumerii - pomyślałam wtedy. Następnego dnia namówiłam Martynę, redaktorkę zajmującą się w naszych redakcjach urodą, do przetestowania na własnej twarzy możliwości zatrudnionych w sklepach wizażystów. Hebe, od której wziął się pomysł na materiał niestety nie udało się sprawdzić - pozostanie więc tajemnicą, jak wyglądałybyśmy w makijażu za piątaka. Podzieliłyśmy między siebie perfumerie i każda w umówionym terminie zasiadła w wygodnym fotelu, otoczona kosmetykami kolorowymi. Oto nasze wrażenia.

Na pierwszy ogień Douglas (Ola)

Moją przemianą zajmowała się pani Magda Przygoda, Douglasowa Specjalistka ds. Makijażu (tego dnia, w którym się spotkałyśmy była po szkoleniu stewardes jednej z linii lotniczych). Od razu rzuca mi się w oczy, że każda czynność, którą wykonuje jest zgodna z procedurami marki, dla której pracuje. Od założenia pelerynki, przez przygotowanie skóry, po sposób, w jaki przekazywała mi rady dotyczące makijażu. W perfumerii makijaż wykonywany jest kosmetykami, które znajdują się w palecie wystawianych w niej marek. Byłam więc malowana podkładem Clarins, cieniami Estee Lauder, różem Diora, kredką Chanel, tuszem Sisley. Kosmetyki dobierałyśmy wspólnie krążąc między stojakami z produktami poszczególnych firm.

 

Propozycje makijażystki z Douglasa. Od lewej: bez makijażu, makijaż dzienny, makijaż wieczorowy. Fot. Archiwum prywatne

Ponieważ na fotel pani Magdy trafiłam po południu, najpierw odświeżyła mi cerę. Na pierwszy ogień poszedł makijaż wieczorowy i zaproponowane przez wizażystkę "przydymione oko". Co ciekawe, w Douglasie stosuje się metodę odwróconą, czyli najpierw maluje oczy, a dopiero później nakłada korektor, podkład i róż. - Każdy - nawet najlepszy cień - osypuje się na skórę na policzkach - tłumaczy pani Magda, dodając, że: - Dzięki technice odwróconej nie musimy się tym martwić, bo po wykonaniu makijażu oczu wystarczy przetrzeć zabrudzoną skórę płynem do demakijażu.

Dowiedziałam się także, że żeby uzyskać na powiekach trwałą powłokę z cienia, wcześniej należy w skórę w tym miejscu dokładnie wklepać korektor. Nie przepadam za podkładami, na szczęście makijażystka zastosowała puder mineralny, który dobrze kryje skórę, ale jej nie obciąża. Od tej pory polubiłam także rozświetlacze - nakładam je na środek twarzy, a także lepiej operuję różem do policzków. Bardzo podobał mi się mat na ustach - wykonany beżową konturówką.

Mój wieczorowy makijaż okazał się naprawdę wieczorowy. Maszerując przez całe centrum handlowe w stronę parkingu spotkałam się z dwoma rodzajami spojrzeń - pełnymi zachwytu mężczyzn i lekko potępiającymi mój wygląd - kobiet.

Kolejne spotkanie poświęciłyśmy na wykonanie makijażu dziennego, który nosi w Douglasie nazwę make upu gwiazd. Jest bardzo prosty i potrafię go odtworzyć w domu. Chodzi w nim o to, by rozjaśnić ruchomą część powieki, namalować ciemnym cieniem linię przy rzęsach (górnych i dolnych) oraz np. brązowym cieniem zaznaczyć ramę oka, czyli namalować łuki w zgięciu powieki. Ważne także aby wzmacniać brwi - pani Magda zrobiła to malując linię podkreślającą ich dolną krawędź. W przypadku makijażu dziennego moja twarz została najpierw wymalowana korektorem (pionowe linie, trójkąty), który po roztarciu pokryła warstwa pudru. Makijaż dzienny (w kolorze lemonkowo-filoletowo-brązowym) spotkał się z uznaniem mojego męża, który z wieczornym miał problem - był dla niego zbyt intensywny.

Cena za wykonanie makijażu nie jest w Douglasie ustalona. Niektóre perfumerie sieci wykonują makijaże jeśli kupi się produkt kolorowy ekskluzywnej firmy kosmetycznej, w innych może kosztować 75 zł. Wszystko zależy od konkretnego miejsca, dlatego przed zapisaniem się na wizytę, warto sprawdzić, jakie są zasady w danym salonie. W ofercie perfumerii znajdują się indywidualne spotkania, podczas którym można nauczyć się techniki makijażu najodpowiedniejszego dla danego typu urody.

W świecie Sephory (Martyna)

W perfumerii Sephora przywitała mnie pani Ania Galińska, Mistrz Makijażu marki. Choć brzmi poważnie, to nie została sprowadzona do Arkadii specjalnie dla mnie - wiem, bo zaglądałam do perfumerii kilka razy po wykonaniu makijażu. Spotkanie zaczęłyśmy od rozmowy na temat tego co lubię. Perfumy, które wybrałam zostały rozpylone wokół mojego fotela, a Ania wypytywała dalej o rytuały pielęgnacyjne i kondycję cery. Narzekałam na moją skórę ze skłonnościami do przetłuszczania i dostałam kilka porad na temat kosmetyków, których mogłabym używać.

Zaczęłyśmy od makijażu dziennego. - Klientki są nim zainteresowane znacznie rzadziej niż makijażem wieczorowym. Dzienny częściej wykonują natomiast panowie. Szczególnie biznesmeni chętnie decydują się na delikatny makijaż przed spotkaniami. Wielu z nich ma problemy z cerą, a to znacznie obniża i samoocenę, i poważanie u innych - tłumaczy wizażystka.

Ania pracowała na kosmetykach dostępnych na półkach, jednocześnie podpytując mnie o ulubione marki. Stanęło na mieszance marek z różnych półek cenowych - podkład Lanceme, ale korektor Sephora, itd. Makijaż dzienny okazał się większym wyzwaniem niż wieczorowy. Przede wszystkim dlatego że sama nie wiedziałam czego chcę. Mój makijaż ogranicza się do podkładu, maskary i różu, dlatego każdy inny wydaje mi się mocny. Ania zaproponowała mi modną obecnie czerwoną pomadkę, ale reszta makijażu pozostała neutralna.

 

Martyna w makijażu z Sephory. Od lewej: bez makijażu, w makijażu dziennym i wieczorowym Fot. Archiwum prywatne

Poradziła mi też jak dobierać kosmetyki na co dzień. - Podstawowym problemem jest dobór podkładu. Jeśli wybierzemy właściwy odcień, to nie ma potrzeby nakładania go na szyję, powinien idealnie stapiać się z kolorem skóry. W makijażu dziennym nie polecam zbyt uporczywego zakrywania krostek, bo tylko bardziej zwrócimy na nie uwagę. Warto natomiast przyzwyczaić się do korektora pod oczy, który sprawia, że spojrzenie jest bardziej świeże. Pokutuje przekonanie, że korektor powinien być o ton jaśniejszy od podkładu. Ja polecam dobierać go pod kolor naszych cieni pod oczami - zbyt jasny podkreśli ich kolor. Na koniec róż. Żeby sprawdzić jaki kolor powinnyśmy wybrać, należy uszczypnąć się w szczyt policzka. Kolor, który się pojawi wyznacza gamę barw pasujących do naszej urody - wylicza Ania.

Z makijażem wieczorowym miałyśmy więcej zabawy. Mi zależało na tym, by w makijażu pojawiła się butelkowa zieleń, Ania przekonała mnie do smokey eyes. - Zawsze staram się trafić w gust klientki, a nie obecne trendy. Musiałam się do tego przyzwyczaić, bo czasem przychodzą do mnie panie, które od 10 lat malują się tylko na niebiesko i nie wyobrażają sobie innych cieni. Nie maluję ich więc na siłę inaczej, ale staram się nadać temu niebieskiemu pigmentowi współczesnego, fajnego charakteru - dodaje.

Makijaż wieczorowy różnił się od dziennego poziomem krycia podkładu. Tym razem wszystkie niedoskonałości zniknęły, a oczy zostały zdecydowanie mocniej podkreślone. Ania pokazała mi też kolejne triki - tym razem na optyczne powiększenie moich wiecznie podpuchniętych oczu. Jednym z nich (tym, który wykorzystała) było nałożenie pod łukiem brwiowym "liftingującej" kredki marki Benefit w odcieniu kości słoniowej. Przy okazji zastrzegła, że obecnie największym grzechem w makijażu jest zastąpienie takiego rozświetlającego odcienia kolorem perłowym.

Wykonanie makijażu nie zajęło dużo czasu. Ania potraktowała mnie jak każdą inną klientkę (co traktuję jako wielki plus) i od mojego wejścia do wyjścia z perfumerii minęło niecałe 1,5 godziny. W międzyczasie zdążyłam jeszcze kupić korektor, który doradziła mi wizażystka (to mój pierwszy kosmetyk tego typu we właściwym kolorze!). Za makijaż dzienny w Sephorze zapłacimy 35 zł, a za wieczorowy 40 zł.

Na fotelu w Marionnaud (Ola)

W Marionnaud malowała mnie pani Justyna Gmurczyk, na co dzień pracująca w firmowej perfumerii w Płocku. Najpierw porozmawiałyśmy o moich oczekiwaniach - powiedziałam, że bardzo lubię kreski i nie przepadam za ciężkim podkładem. Zaczęłyśmy od makijażu wieczorowego, drugi - dzienny zostawiając na później - tak, żebym mogła w nim przechodzić resztę popołudnia. Tutaj, podobnie jak w Douglasie, obowiązuje metoda odwrócona - najpierw maluje się oczy, później resztę twarzy. Pani Justyna korzystała z kosmetyków z własnego kuferka oraz z produktów dostępnych na terenie perfumerii. Okazuje się, że makijażyści kochają kosmetyki Sisley - chociaż marka nie ma zbyt wielu kolorowych produktów w ofercie, jak twierdzi wizażystka: - Jak coś już wypuści, to jest to produkt najwyższej jakości . Ciekawa jestem, czy w przypadku produktów kolorowych ekskluzywność marki rzeczywiście ma aż takie znaczenie? - Cienie mają więcej pigmentów i lepiej kryją, tusze się nie osypują, pudry są trwalsze i ładniej wyrównują koloryt - za drogimi markami postuluje makijażystka.

 

Propozycje makijażystki z Marionnaud. Od lewej: bez makijażu, makijaż dzienny, makijaż wieczorowy. Fot. Archiwum prywatne

Sama nigdy nie zrobiłabym sobie takiego makijażu oczu, jaki zaproponowała na wieczór specjalistka. Porównując się do rysownika - ja potrafię operować grubą kreską, a specjalistka okazał się mistrzynią cieni i półcieni.

Dzienny makijaż był ukłonem w stronę kresek. Ja posługuję się przy tej okazji wyłącznie eyelinerm (mam swój ukochany M.A.C). Pani Justyna sięgnęła po kilka produktów, w tym także kredki i cienie. Po przyjściu do pracy makijaż oczu został bez zmian - super się trzymał i dobrze podkreślał oczy. Podkład musiałam jednak zmyć, ponieważ był dla mnie nieco za ciężki.

W perfumerii Marionnaud makijaż - zarówno dzienny, jak i wieczorowy - można wykonać bezpłatnie.

 

Tak zazwyczaj maluję się sama. Od lewej: bez makijażu, makijaż dzienny, makijaż wieczorowy. Fot. Archiwum prywatne

Sztuczne rzęsy w Drogerii Natura (Martyna)

Drogeria Natura podeszła do zadania bardzo poważnie. Na miejscu czekał na mnie Daniel Sobieśniewski, który poza wykonywaniem makijaży dla drogerii zajmuje się także wizażem gwiazd i osób występujących w programach telewizyjnych. Na spotkanie przyszedł z gotową wizją makijażu, bo wcześniej poprosił mnie o wysłanie zdjęcia saute.

Zaczęliśmy od makijażu dziennego, który po raz kolejny wydał mi się dość mocny. Daniel zaproponował mi delikatne, brązowe cienie na powieki przełamane pomarańczowym pigmentem. Pomarańcz jest kolorem, którego wprost nie znoszę, ale tym chętniej zgodziłam się na ten eksperyment. W końcu oddałam się w ręce profesjonalisty. O ile kolor na powiece wyglądał OK, o tyle położony w wewnętrznym kąciku trochę mniej mi się podobał. Tym co bardzo mi się spodobało był fakt, że Daniel malował mnie wyłącznie niedrogimi kosmetykami z drogerii - rządziły marki KOBO, My Secret i Sensique.

Makijaż wieczorowy był natomiast zupełnie inną bajką. Daniel nie wykonywał go na bazie dziennego, tak jak to miało miejsce w Sephorze, tylko zmył całość i nałożył bardziej kryjący podkład. Polecił mi też lekką bazę pod makijaż, którą stosuję teraz, gdy moja cera ma gorszy dzień. Najtańszy, który za kilka złotych można kupić w kiosku - zdradził swój trik Daniel. Niestety nie wiem czy działa, bo jeszcze nie miałam odwagi spróbować.

 

Martyna w makijażu z Drogerii Natura. Od lewej: bez makijażu, w makijażu dziennym i wieczorowym Fot. Archiwum prywatne

Nietrudno zauważyć, że moje rzęsy znacznie urosły przy wieczorowym makijażu. Daniel przykleił mi najpierw połowę paska sztucznych rzęs (cały wyglądałby zbyt nienaturalnie), a następnie uzupełnił prześwity pojedynczymi kępkami. Rzęsy były ciężkie i naprawdę piękne. Ich przyklejanie zajęło sporo czasu, dlatego nie miałam sumienia odklejać ich od razu po zrobieniu zdjęcia. I tak, mimo że było dopiero południe, maszerowałam do pracy w pełnym makijażu ze złotym połyskiem. W redakcji miałam zamiar go zmyć, ale okazało się, że to nie takie proste. Gruba warstwa podkładu i cieni nie poddałaby się zwykłemu wacikowi z płynem do demakijażu, dlatego musiałam poczekać z myciem do powrotu do domu. Nawet wtedy postanowiłam jednak oszczędzić rzęsy, które jakimś cudem nie spłynęły wraz z resztą makijażu. Chodziłam w nich aż do wieczora i najchętniej zostawiłabym je na stałe.

Jedynym zarzutem mogłoby być to, że wykonanie makijaży zajęło sporo czasu. Na jeden poświęciliśmy około godziny, ale z drugiej strony efekt był naprawdę profesjonalny. Z drugiej strony nie mam pojęcia jak mogłabym odtworzyć taki makijaż w domu. Makijaż w Naturze polecam więc raczej osobom, które przed większym wyjściem chciałyby zasięgnąć jednorazowej pomocy, a nie liczącym na szybki makijaż przed pracą, albo imprezą. Wizyta wymaga zresztą wcześniejszego umówienia - makijażyści nie pracują w niej na stałe. Trudno też określić koszt makijażu, bo cena również ustalana jest bezpośrednio z wizażystą.

 

Tak zazwyczaj maluję się sama. Od lewej: bez makijażu, makijaż dzienny, makijaż wieczorowy. Fot. Archiwum prywatne

Godne polecenia?

Dzięki wizytom w drogeriach przekonałyśmy się, że dobrze wykonany, profesjonalny makijaż wcale nie musi być drogi. Co więcej, można go wykonać błyskawicznie (choć nie wszędzie!) i nawet na największe okazje. - Często zdarza mi się malować dziewczyny do ślubu. Koszt takiego makijażu (łącznie z próbnym) to 99 zł. Dzięki doświadczeniu pracy z pannami młodymi jestem bardziej odporna na stres - śmieje się Ania Galińska z Sephory. - Kiedyś do perfumerii weszła dziewczyna w sukni ślubnej zsuniętej na jedno ramię, zapłakana i roztrzęsiona. Usiadła i powiedziała, że narzeczony ją zdradził, ślub odwołany, ale prosi o piękny makijaż, bo przynajmniej pójdzie na imprezę z druhnami - wspomina Ania.

Więcej o: