Makijaż daje nam nie tylko ładniejszy wygląd - to wyraz samopoczucia, statusu społecznego i charakteru. Jak zmienił się przez ostatnie sto lat? Udałyśmy się do Akademii Makijażu Mokotowska, by zasięgnąć profesjonalnej pomocy. Zespół makijażystów wraz z fryzjerem wybrał, spośród zaproponowanych przez nas modelek, sześć, które najlepiej oddawały ducha wybranych epok i zabrał nas w prawdziwą podróż w czasie.
Rzeczy dziwne, zdaniem ówczesnych konserwatywnych kobiet i większości mężczyzn, to oczywiście makijaż. Za jedną z największych ekstrawagancji w latach 20. uchodziło malowanie paznokci. Lakiery były jeszcze niezbyt trwałe, ale za to miały ogromną paletę barw, z których najpopularniejszą szybko została czerwień. Królowała zarówno na paznokciach, jak i na ustach.
Dagmara zamieniła się w elegancką damę z lat 20. / Fot. Bartek Sejwa
W Polsce na czerwone paznokcie jako pierwsza zdecydowała się mroczna, piękna i niezwykle ekstrawagancka Apolonia Chałupiec, znana raczej jako Pola Negri. W 1923 roku pomalowała na czerwono paznokcie u stóp i zaprezentowała je w (noszonych bez rajstop!) sandałach. Jej wizerunek był zresztą kwintesencją lat 20.
Kobiety marzyły o Antoin de Paris na głowie (fryzurze "na pazia" wykreowanej przez Antoniego Cierplikowskiego), Chanel nr 5 na skórze (zapach powstał 5-tego dnia, 5-tego miesiąca roku 1921 i piątka miała być jego szczęśliwą liczbą), czerwonej, wysuwanej z etui szmince od Maxa Factora (który do niedawna był jeszcze urodzonym w Łodzi Maksymilianem Faktorowiczem) oraz czarnej kredce do brwi, najlepiej od początkującej dopiero Heleny Rubinstein czy Elizabeth Arden.
Nie chodziło tylko o zaprezentowanie się w towarzystwie w mocnym makijażu, ale o sam rytuał. Hitem stały się przenośne puderniczki i poręczne pomadki, którymi kobiety malowały się na ulicy, teatralnym gestem nanosząc puder na koniuszek nosa. Do precyzyjnego nakładania pomadki stosowano papierowe szablony ust.
Wcześniej nie było to możliwe. - Max Factor latami pracował nad "przenośną" szminką. Używane przez niego pomady rozpływały się pod wpływem ciepła, dlatego makijażysta wymyślił sposób na ich szybkie rozprowadzanie. Maczał w pomadzie kciuk, a następnie przykładał go do ust modelki - najpierw dwa razy pionowo, tworząc kształt serca, a później odwracając palec i dokładając "dół". W ten sposób powstały słynne "użądlone usta" kojarzone z latami 20.- tłumaczy Karolina Choroś, wizażystka marki Make Up For Ever.
- Makijaż był ekspresyjny, miał podkreślać smutne spojrzenie czy wyraźnie zaznaczać usta, bo służył przede wszystkim aktorkom w filmie i kabarecie - tłumaczy Karolina Choroś. - Szybko przeniósł się jednak także do życia codziennego. Uważam, że gdyby nie kobiety lat 20., to do tej pory siedziałybyśmy w domu! To one zapaliły papierosy, poszły do kabaretu, ścięły włosy - dodaje. Była to jednak moda wymagająca poświęceń (wyobraźcie sobie zmywanie z oczu makijażu złożonego z cieni na bazie żelaza i sadzy, połączonego z woskowym tuszem do rzęs). Kobiety odrzuciły żelazka, upięcia i sklejanie włosów na rzecz gładkich, chłopięcych fryzur, ale pokochały farbowanie. Przyciemniały je henną, dopinały sztuczne koczki, nosiły peruki, ale niestety stosowały też toksyczne farby do utleniania. W latach 20. odnotowano liczne przypadki zatruć (w tym także śmiertelnych!) spowodowanych rozjaśnianiem włosów.
W latach 40. mężczyźni mieli swoje pin-up girls ("pin-up" od przypinania ich wizerunków nad wojskową pryczą - podpowiada Karolina Choroś), a kobiety swoje kosmetyki. Może brzmi to banalnie, ale w rzeczywistości w trudnym okresie wojny, makijaż był dla kobiet czymś, co pomagało im zachować tożsamość i klasę. Przerabiały stare mundury na garsonki, farbowały koszule mężów i nosiły je do ołówkowych spódnic.
Magda, jako odważna kokietka z lat 40. / Fot. Bartek Sejwa
Ikoną stylu była Veronica Lake, a każda kobieta marzyła o podobnych do niej włosach. Hodowały loki do ramion i układały je gładko przy skórze głowy a dalej w puszyste, miękkie fale. Fryzura przyjęła się tak bardzo, że nosiły ją nawet robotnice w zakładach.
- Nie było to jednak praktyczne uczesanie i regularnie wydarzały się wypadki. Maszyny wciągały włosy przy nachylaniu i dosłownie skalpowały kobiety. Veronica Lake na znak solidarności z nimi ścięła więc swoje długie loki, rozpoczynając nową modę - wyjaśnia Karolina Choroś.
W kosmetyczce kobiety lat 40. nie mogło zabraknąć kredki do oczu lub płynnego linera. Rysowały nim także z tyłu nóg kreskę imitującą pończochy, które w dobie kryzysu stały się towarem deficytowym.
Jeśli chodzi o pomadki, oczywista była już zasada wprowadzona dwadzieścia lat wcześniej przez Maxa Factora - odcień szminki dobieramy do rodzaju karnacji.
Marzeniem stały się kremy pielęgnacyjne od pomysłowej Josephine Esther Mentzer, znanej później jako Estée Lauder, która pierwsze kremy produkowała we własnej kuchni.
Doskonale rozumiała potrzeby pań - w połowie dekady stworzyła olejek "Youth Dew", którego zapach utrzymywał się na skórze przez cały dzień. Szybko zresztą dostrzegła jego potencjał i weszła na rynek z całą linią produktów pod tą samą nazwą. Zawsze broniła wysokich cen swoich produktów, uzasadniając je jakością formuł, a do zakupów dołączała bezpłatne próbki lub dawała pokazy w salonach piękności.
Lata 40. były zresztą okresem rozkwitu kolorowych kosmetyków. Makijaż nie musiał już być tak teatralny i przerysowany - w cenie była naturalna, ale dyskretnie poprawiona uroda.
Lata 50. to dekada ruchu. Narodził się rock'n'roll, pokochano mambo, a po filmie "Bosonoga Contessa" (Ava Gardner, Humphrey Bogart) każda kobieta marzyła, by być jak filmowa seksbomba i tancerka, Maria Vargas. Młode dziewczyny wiązały włosy w koński ogon i ozdabiały go wstążką, albo podkręcały końce włosów i wtykały na czubek głowy opaskę (przypomnijcie sobie stylizacje z "Grease"!).
W tym okresie "kury domowe" zmieniły się w gospodynie, nosząc nawet do prania, czy odkurzania idealnie ułożone fryzury i pełny makijaż. Miniaturowe trwałe nosiły nawet małe dziewczynki.
Edyta, wystylizowana na kobietę lat 50. jest ostatecznie połączeniem wszystkich tych trendów - jest w niej trochę z mamy z przedmieść, ale też odrobina zakochanej w rock'n'rollu nastolatki o idealnych rysach. "Idealne" w tym okresie, to wszystko co zaokrąglone. - Okrągłe powinny być policzki, podbródek, owal twarzy, a nawet koniuszek nosa - zaznacza Karolina Choroś.
Edyta odbyła podróż w czasie do lat 50. / Fot. Bartek Sejwa
Swoją pozycję ugruntowały już takie marki jak Max Factor czy Estee Lauder, ale popularność zyskiwały raczej ich tańsze, bardziej dostępne odpowiedniki. W 1954 roku powstała marka Fa, wprowadzając na rynek swój pierwszy produkt - mydło w kostce. W następnej dekadzie Fa miało stać się bohaterem skandalu (wpisującego się doskonale w klimat seksualnej rewolucji) pokazując w reklamie nagie piersi.
W telewizji pojawiało się wiele porad na temat pielęgnacji ciała i włosów. Radzono na przykład by spłukując z głowy szampon, dodawać do wody odrobinę octu lub soku z cytryny, aby ułatwić pozbycie się resztek kosmetyków. Pojawiały się rewolucyjne produkty mające utrwalić misternie układane fryzury. Niewątpliwie należał do nich Pin Quick od Richarda Hudnuta, do wykonywania trwałej ondulacji w domu. To preparat z silikonem, nadający włosom "modny, naturalny skręt", który jednocześnie był "pogodoodporny" - modelka prezentowała jego skuteczność wskakując do basenu!
W latach 60. Polly Devlin zasłynęła stwierdzeniem, że możesz zmienić siebie, jeśli zmienisz fryzurę. Wyrazem tej myśli była powszechność peruk - kobiety dumnie nosiły najbardziej odjechane uczesania, ale nie zrezygnowały z pielęgnacji naturalnych włosów. Wręcz przeciwnie - w tym okresie udoskonalano farby, powstawały odżywki i specjalistyczne szampony dostosowane do indywidualnych potrzeb. Do utrwalania szalonych fryzur służył natomiast najnowszy produkt marki L'Oreal - rewolucyjny i istniejący do dziś lakier Elnett w aerozolu.
Oko a' la Twiggy - Monika jako modelka z lat 60. / Fot. Bartek Sejwa
Popularność zyskała fryzura a' la Twiggy, czyli krótkie, postrzępione włosy, upodabniające kobiety do chłopców. Największym marzeniem pozostawała jednak wizyta w legendarnym salonie Vidala Sassoona. Opracował on popularną przez całe lata 60. fryzurę z włosami ściętymi stopniowo nad karkiem i uniesionymi u nasady, z prostą, geometryczną grzywką i dłuższymi pasmami na skroniach. To właśnie jemu swoje kultowe fryzury zawdzięczają Mia Farrow i Grace Coddington.
Makijaż miał nadać kobietom dziecięcy, niewinny wygląd. Stąd kreski nad granicą ruchomej powieki, które optycznie powiększają oko, sztuczne rzęsy, sklejanie włosków w kępki i domalowywanie rzęs eyelinerem. Dopiero w tej dekadzie porzucono klasyczną czerwień pomadki, na rzecz delikatniejszej brzoskwini, beżu, cukierkowego różu i oczywiście błyszczyków.
Z ogromnym entuzjazmem przyjęto narodziny marki "Cover Girl", w której reklamach występowały najbardziej lubiane w tym okresie gwiazdy. W jej ofercie znalazły się najmodniejsze kolory cieni do powiek (błękitny i biały), mocno kryjące podkłady pozwalające uzyskać bladą cerę i kolorowe maskary do rzęs.
W 1964 roku pojawiły się pierwsze sztuczne rzęsy do samodzielnego przyklejania, ale wciąż eksperymentowano z metodą 1:1 (jedna sztuczna rzęsa przyklejana do jednej naturalnej). Wykonywano je z syntetycznych substancji, ale także naturalnego włosia, pochodzącego np. z wyczesywania futra norek albo z ludzkich włosów.
W latach 60. doszło także do rewolucji w pielęgnacji skóry. Estee Lauder stworzyła linię dla alergików - zamkniętą w prostych opakowaniach, skupioną na aspekcie zdrowotnym i doborze wyjątkowych składników. W ten sposób w 1967 roku narodziła się marka Clinique.
Kiedy wygasła już dekada koloru, mody, szaleństwa i seksualnej rewolucji, nastał nieco spokojniejszy okres lat 70. Ideałem piękna była tu dla odmiany kobieta opalona, zaokrąglona i radosna, słowem Farrah Fawcett. To jej wizerunek mężczyźni wieszali sobie nad łóżkiem.
W latach 70. kobiety zapuściły więc włosy i chętnie się opalały. Przekonywały je zresztą do tego reklamy z hasłami "Piękna opalenizna dziś, młody wygląd skóry jutro" czy "Brown is beautiful". Te, które nie mogły uzyskać naturalnej opalenizny, wspomagały się modnymi samoopalaczami i bronzerami. Ta dekada to początek słynnej marki Lancaster, do dziś uznawanej za eksperta w zakresie ochrony przeciwsłonecznej i produktów na lato. To także pierwsze Terracotty Guerlain (kompozycje bronzerów w różnych odcieniach, popularne do dziś).
Karolina jako Annie Hall - prosto z lat 70. / Fot. Bartek Sejwa
Kobiety nie chciały się już czesać u Sassoona, ale u jego francuskiego kolegi po fachu - Jeana Louisa Davida. Kobiety ponownie pokochały trwałą, loki, a nawet afro. Chętnie farbowały włosy, robiły pasemka (to wtedy powstały czepki z dziurkami). Pod koniec dekady na rynku pojawił się "Colorsilk", pierwsza farba bez amoniaku.
- Makijaż lat 70. był totalny. Mocno malowano oczy, wyskubywano na okrągło brwi, podkreślano policzki i usta - opowiada Ewa Dobrogowska-Zielonka z Akademii Makijażu Mokotowska 58. - To z tego okresu pochodzą pokutujące do dziś trendy (obecnie uznawane raczej za błędy) : dopasowywanie koloru cieni do odcienia tęczówki, zaokrąglanie oka, zamiast jego wyciągania, nakładanie perłowego cienia aż pod łuk brwiowy i delikatnego różu na policzki.
- Najmodniejszy był róż w kremie, ale makijaż dało się wykonać każdym kosmetykiem. Należało przyłożyć kciuk do szczytu ucha, a palec wskazujący do czubka nosa. Rozstawić je jak najszerzej i zamalować powstały w ten sposób trójkąt - precyzuje Ewa. Dodaje, że to w tej dekadzie powstawały także niedrogie, polskie kosmetyki. - Zapytaj swoją mamę o zieloną pomadkę marki Celia. Zieleń utleniała się na ustach dając naturalny, transparentny połysk, ale dzięki nietypowemu kolorowi sztyftu pomadka stała się kultowym gadżetem tego okresu - mówi wizażystka.
Lata 80. to dekada, w której pojawia się książka "The Beauty Myth". Jej autorka, Naomi Wolf, przekonuje, że piękne kobiety są przez społeczeństwo gorzej traktowane. Dzieci lat 70., po okresie zabawy i szaleństw z makijażem, zaczynają się statkować i pracować w korporacjach.
Ola mogłaby przenieść się wprost do lat 80. - w tej stylizacji czuła się doskonale! / Fot. Bartek Sejwa
Kobiety zakochują się w stylu yuppie, noszą laptopy, wielkie komóry i zajmują kierownicze stanowiska. Ich makijaż i fryzura muszą więc pasować do nowej sytuacji. Modne stają się włosy a' la Lady Di. - Reliktem makijażu z tego okresu jest ciemna konturówka do ust, połączona z jaśniejszą szminką - dodaje Ewa Dobrogowska-Zielonka.
Kobiety chciały być sławne i bogate, ale nie wszystkie miały ochotę na to pracować. Wolały być kobietami-trofeami i stąd popularność "Dynastii" oraz panującej tam estetyki. Długie paznokcie, ciemne usta, sztywne fryzury - mało praktyczne, ale bardzo wytworne.
Rozwijała się praca nad retinoidami, liposomami i nanosomami, czyli wszystkim co miało pomóc kosmetykom lepiej wchłaniać się w skórę, a w konsekwencji na dłużej zachować młody wygląd klientek. Rewolucją było wprowadzenie do wszelkich kosmetyków pielęgnacyjnych silikonów, które nadawały gładki wygląd i utrwalały efekt - obecnie producenci pozbywają się ich jednak ze swoich kosmetyków, dostrzegając ich liczne wady - nie są do końca obojętne dla środowiska.
Równolegle rozwijał się także bardziej barwny trend, którego ikoną została Madonna. - W latach 80. wszystkiego było pełno, ale wcale nie uważam tej dekady za kiczowatą - zastrzega specjalistka z Akademii Makijażu. Tłumaczy, że w tym okresie pojawia się moda na naturalne brwi (zapominamy o pęsecie), mocno wyciągnięte oko (wszystko nakładamy od zewnętrznego kącika do góry, aż pod samą brew, a nawet na samą skroń), makijaż składający się przynajmniej z trzech kolorów cieni (w tym obowiązkowo jakiś perłowy), no i oczywiście mocno utrwalone, układane "pod włos" fryzury.
W Polsce trendy modne na świecie w latach 80. pojawiły się z małym opóźnieniem i przeżyły rozkwit właściwie dopiero w kolejnej dekadzie. Niektóre, pozostały z nami do dziś - z części nawet się cieszymy, jak choćby z "meteorytów" (różu i rozświetlacza w kulkach) od Guerlain, który wygląda tak uroczo, że podczas pierwszej prezentacji goście sądzili, że to po prostu słodkie pastylki.
- Co pozostało nam z tej dekady? Dobieranie lakieru do paznokci pod kolor pomadki. No i nakładanie różu metodą "na rybkę". Ściągamy usta w "rybkę", nakładamy róż, a po rozluźnieniu twarzy okazuje się, że kosmetyk położony jest kilka centymetrów niżej niż powinien - śmieje się Ewa. Dobrze, że przynajmniej o tym udało nam się zapomnieć. A może jednak marzy wam się powrót którejś z tych dekad?