Skin fasting został wymyślony i spopularyzowany przez japońską firmę kosmetyczną - Mirai Clinical - już w 2011 roku. Inspiracją do tego była filozofia zen oraz przekonania Hipokratesa. Pomysłodawcy powołują się bowiem na filozofa, który głosił, że post może być doskonałym lekarstwem. Według nich, skóra ma naturalną zdolność do dbania o swoją kondycję, a nadmiar kosmetyków może ją zaburzać, powodując niechciane problemy z cerą.
Główną zasadą skin fasting jest umiar. Nie chodzi wcale o to, aby nagle odstawić wszystkie zdobycie kosmetyki i myć twarz jedynie wodą, ale ograniczyć ilość stosowanych produktów. W praktyce skin fasting sprowadza się do usunięcia ze swojej pielęgnacyjnej rutyny kosmetyków, które nie do końca są potrzebne, a nieustanne ich stosowanie może nadmiernie obciążać skórę - dotyczy to przede wszystkich olejków, serum, esencji, masek czy ciężkich i zapychających podkładów.
Ograniczenie nadmiernie rozbudowanej pielęgnacji może przynieść naprawdę wiele korzyści naszej skórze - jak wiadomo, z niczym nie należy przesadzać. Jednak część osób bierze sobie trend skin fasting zbyt dosłownie i zupełnie rezygnują ze wszystkich kosmetyków, co wcale nie jest dobre. - Lepiej, aby było to coś w rodzaju diety dla skóry, niż całkowity post - mówi lekarz dermatolog, Whitney Bowe.