Więcej artykułów o tematyce beauty znajdziecie na Gazeta.pl
Obecnie wspominając PRL, mówi się głównie o długich kolejkach do sklepów, a także niedostępności wielu produktów codziennego użytku. Nie wszyscy jednak uważają, że za komuny wszystko było smutne i szare. Niektórzy z uśmiechem na twarzy wspominają tamten okres. Obecnie, żeby umówić się do fryzjera, wystarczy zadzwonić i wybrać dla siebie dogodny termin. Często nie trzeba czekać dłużej niż dwa tygodnie. Kiedyś kolejki były znacznie dłuższe, ale kobiety chciały czekać, by pomimo panującej aurze wyglądać modnie. Fryzjerzy chętnie eksperymentowali, tworząc na głowach klientek najróżniejsze fryzury.
W czasach PRL-u najmodniejsze fryzury miały prezenterki telewizyjne i to właśnie one były inspiracją dla wielu kobiet w tamtym okresie. Ikonami mody można było wówczas nazwać Edytę Wojtczak, Krystynę Loskę, Bożenę Walter czy Bogumiłę Wander. Z kolei ikonami kina były wtedy Kalina Jędrusik, Stenia Kozłowska i Maria Probosz i to z ich zdjęciami kobiety odwiedzały salony fryzjerskie.
PRL W Polsce trwał prawie trzy dekady, zatem na przestrzeni tego okresu najmodniejsze fryzury kilkukrotnie się zmieniały. W latach 50. największą popularnością cieszyły się krótkie cięcia i uczesania. Asymetryczne fryzury były wtedy hitem! Wpływ ruchu hippisowskiego sprawił, że w latach 70. do łask powróciły długie włosy. Furorę robiły również falujące grzywki. W latach 80. pierwsze skrzypce grała objętość, czyli fryzury utrwalane na lakier do włosów, choć ten produkt był wtedy praktycznie niedostępny, więc żeby uzyskać taki efekt, kobiety wykorzystywały do tego wodę z cukrem lub brylatynę.
Kiedy za granicą wszyscy zachwycali się Brigitte Bardot, w Polsce był szał na Kalinę Jędrusik. To właśnie jej fryzura z grzywką była wtedy na topie, a kobiety idąc do fryzjera, pragnęły wyglądać, jak aktorka. Delikatna, nieco przykrótka grzywka, była wtedy prawdziwym hitem. Obecnie takie cięcie ponownie wraca do łask, choć od dłuższego czasu tak naprawdę wszystkie grzywki ponownie stały się modne. Coraz częściej młode osoby inspirują się również cięciem rodem z lat 70.
Kalina Jędrusik TADEUSZ ROLKE / Agencja Wyborcza.pl
W latach 80. szczególnie modne były loki i fale. Kobiety przy pomocy wałków czy papilotów w domowym zaciszu tworzyły takie fryzury. Niestety, było to pracochłonne, a efekt utrzymywał się zaledwie przez chwilę. Wtedy z pomocą przyszła trwała ondulacja, potocznie nazywana trwałą. Kobiety ustawiały się w kolejkach, by wykonać sobie ten zabieg, który swoją drogą utrzymywał się nawet przez kilka miesięcy. Minusem trwałej ondulacji było jednak to, że bardzo niszczyła włosy. Spalone końcówki były wręcz znakiem rozpoznawczym okresu PRL.
Wraz z rozwijającą się technologią i upływem lat zabieg ten stał się znacznie delikatniejszy dla włosów i teraz mimo regularnego wykonywania zabiegu kosmyki są zdrowe, mocne i lśniące.
W czasach PRL chcąc stworzyć objętościową fryzurę, wykonywało się mocny tapir i utrwalało lakierem do włosów lub wodą z cukrem. Przypomnijmy, że dostęp do niektórych produktów był mocno ograniczony, dlatego kobiety i fryzjerzy radzili sobie, jak mogli. Choć tapir w wersji PRL nie jest już do końca modny, to jednak wciąż stawiamy na objętość. Żeby ją teraz uzyskać, często wystarczy wysuszyć włosy na szczotkę i wykorzystać do tego profesjonalne kosmetyki, choć zdarza się, że kobiety stawiają na babcine sposoby i unoszą włosy np. za pomocą skrobi kukurydzianej.
Izabela Trojanowska przez lata była jedną z największych gwiazd w Polsce. Kobiety z zapartym tchem obserwowały i inspirowały się stylem piosenkarki, który wprowadzał do komunistycznej Polski powiew świeżości. Trojanowska zachwycała odwagą. Uczesania, które wybierała, podkreślały jej charyzmę. Nie bez powodu mówiono wtedy, że jej fryzury są bardzo nowoczesne, wręcz futurystyczne. Nie dziwi więc fakt, że obecnie cięcie à la Trojanowska znów wraca do łask i jest bardzo modne.
Izabela Trojanowska, Nagroda Muzyczna Fryderyk 1996 Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl