Ombre było prawdziwym hitem, dopóki nie zaczęłyśmy je robić własnoręcznie w domu. Ten sposób koloryzacji opierał się na subtelnych przejściach między kolorami. Jednak wykonane samodzielnie u wielu osób ombre wyglądało jak idealnie oddzielone pasmo na dole o innym kolorze, które też często było przepalone przez silne rozjaśnianie. Po takim zabiegu włosy często wręcz kruszyły się na końcach.
Odrębną kategorią są fryzury ślubne, które były wręcz nieruchome od nadmiaru lakieru. Wiele panien młodych decydowało się na fantazyjne upięcie łączące idealnie proste pasma ze sztywnymi lokami, w porywach nawet z warkoczykiem. Na czasie były wszelkiej maści ozdoby. Wszystko było idealnie posklejane lakierem, co razem tworzyło dosyć zaskakujący efekt, który był niezbyt twarzowy. Na koniec fryzurę dopieszczano brylantyną. Wszystko na wysoki połysk!
O ile teraz stawiamy na naturalne rozjaśnianie poprzez delikatne refleksy, to niegdyś w modzie były bardzo grube pasma i mocno kontrastowe do reszty włosów, co dawało efekt umaszczenia borsuka. Dodatkowo, gdy włosy odrastały, to bardzo szybko widoczny był ciemny nieestetyczny odrost.
Przez lata wiele Polek było fanką mocnego tapirowania. Tak mocnego, że pukle wręcz odstawiały od głowy pod kątem 180 stopni wsparte rusztowaniem z mocnego lakieru. Dzięki temu włosy miały naprawdę imponującą objętość, a przy tym były odporne na wszelkie czynniki pogodowe.
Pamiętacie jeszcze jakieś włosowe grzechy sprzed lat?