Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Smocza krew jest hitowym, nowym składnikiem produktów do pielęgnacji skóry i nie ma absolutnie nic wspólnego ze smokami latającymi po niebie, które znamy z książek i bajek dla dzieci. W rzeczywistości, wcale nie pochodzi od zwierzęcia. Ta fantastyczna nazwa opisuje głęboki, czerwonawy sok przypominający krew, który pozyskuje się z łuszczącej kory croton lechleri, egzotycznego drzewa położonego głęboko w dżungli Peru. Smocza krew w płynie lub proszku kosztuje od kilkunastu złotych wzwyż. Zależy to m.in. od wielkości opakowania.
Smocza krew trafnie nazwana jest na cześć fantastycznych stworzeń, ze względu na swoje budzące podziw właściwości ochronne i regenerujące. Składnik ten był używany jako lekarstwo w medycynie ludowej Ameryki Południowej. Ponadto aplikowano go jako rodzaj „drugiej skóry" stosowanej zewnętrznie w celu przyspieszenia gojenia się ran. Ze względu na udowodnione właściwości przeciwzapalne, przeciwutleniające i gojące rany, smocza krew jest silnym składnikiem miejscowych zabiegów na wrażliwą, suchą, podrażnioną lub popękaną skórę.
Chociaż smocza krew pochodzi z prostego soku drzewnego, jej składniki chemiczne są bardzo aktywne. Jest bogata w taspinę, która, jak wykazano, poprawia gojenie się ran, jednocześnie chroniąc przed uszkodzeniami spowodowanymi promieniami ultrafioletowymi i codziennymi zanieczyszczeniami. Smocza krew jest również pełna proantocyjanidyn, które mają właściwości przeciwutleniające, które są nawet silniejsze niż kilka form witaminy C i witaminy E stosowanych w preparatach do pielęgnacji skóry. Te organiczne substancje chemiczne wychwytują wolne rodniki, pobudzają mocniejsze, gęstsze włókna kolagenowe, usuwają linie i zmarszczki oraz przyspieszają odnowę skóry. Kosmetyki ze smoczą krwią polecane są szczególnie do pielęgnacji skóry dojrzałej, przesuszonej, pozbawionej blasku.