Maść z kotkiem, zwana również tygrysią, w czasach PRL-u świeciła triumfy i miała ją prawie każda kobieta. Na czym polegał fenomen niepozornego produktu i do czego można go wykorzystać? Pamiętaj, by przed zastosowaniem produktu omówić jego działanie z lekarzem, a także przeprowadzić próbę uczuleniową na niewielkim fragmencie skóry. Na pewno nie powinno się go stosować u osób poniżej 2. roku życia i tych, którzy borykają się z przewlekłymi chorobami układu oddechowego.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
W czasach PRL-u nie było tak jak dziś aptek obładowanych dziesiątkami produktów do pielęgnacji ciała. Oprócz stawiania na domowe metody, wiele pań poszukiwało czegoś nie tylko naturalnego, ale i uniwersalnego. Preparaty na bazie ziół cieszyły się sporą popularnością i nie inaczej było w przypadku popularnej maści z kotkiem.
Maść ma w swoim składzie między innymi mentol, kamforę, miętę pieprzową, a także olejek cynamonowy, goździkowy i kajeputowy. Niegdyś mamy i babcie wykorzystywały produkt do walki z pierwszymi objawami przeziębienia. Podczas trudności z oddychaniem spowodowanymi na przykład zatkanym nosem, smarowano klatkę piersiową przed snem, dzięki czemu olejki zawarte w maści ułatwiały sen.
Maść tygrysia powstała pod koniec XIX w. w Chinach. Do dziś produkuje ją firma z Singapuru i wciąż cieszy się sporą popularnością. Wszystko ze względu na właściwości maści, które nie dość, że rozgrzewają, to jeszcze mogą przynieść ulgę w bólu. Jeśli posmaruje się nią bolące miejsce, dzięki zawartości mentolu będzie można poczuć przyjemne ochłodzenie. Później maść dzięki kamforze zadziała rozgrzewająco i rozszerzy naczynia krwionośne, a olejek goździkowy zadziała jak naturalny poskramiacz bólu. W PRL-u maść pomagała między innymi rozprawić się z bólem głowy, katarem, bólem mięśni i stawów. Służyła nawet do łagodzenia bólu menstruacyjnego czy ukąszeń komarów.