Z Myken pochodzili homeryccy bohaterowie, wojowniczy Achajowie, i to stamtąd ci nieustraszeni podróżnicy zaczęli swoje podboje. Najpierw podbili zniszczoną trzęsieniem ziemi Kretę, potem pożeglowali zdobywać wybrzeża Syrii, Palestyny i Egiptu. Wyprawę przeciw Troi, która leży w obecnej Turcji, znamy z Homera, a "koń trojański" zakorzenił się na dobre w naszym języku - używają go nawet ci, którzy o Homerze nigdy nie słyszeli.
Rozkwit kultury mykeńskiej nastąpił między 1600 a 1100 rokiem przed naszą erą. Dlaczego cywilizacja Achajów nagle się załamała - nie wiemy. Natomiast to, co po sobie zostawili, na pewno warte jest odwiedzenia. Znajdziemy tam ogromne, świetnie zachowane budowle sprzed ponad 3 tysięcy lat i... unoszący się duch Homera. Polacy mogą dodać do tego narodową nutkę - to właśnie dokładnie o tym miejscu pisał nasz wieszcz Słowacki w "Grobie Agamemnona"!
Szczególnie polecam wycieczkę do Myken tym, których nieco znudziła monotonia greckich świątyń - prawdę mówiąc, one rzeczywiście są do siebie bardzo podobne. A tu oglądamy coś zupełnie innego - i o tysiąc lat starszego!
Przyznam się, że kiedy wchodziłam na teren starych Myken przez Lwią Bramę, dziwne wzruszenie złapało mnie za gardło. Zdjęcia tej bramy widziałam właściwie we wszystkich podręcznikach historii sztuki, więc czułam się tak samo jak przed Mona Lisą. Nad jej nadprożem jest ogromny trójkątny blok kamienny, wysoki na prawie 4 metry i szeroki na 3. Na nim wyrzeźbione są dwie lwice (obecnie bez głów), stojące na tylnych łapach po obu stronach kolumny.
Mykeny otaczają wysokie mury z ogromnych głazów. Starożytni nazywali je murami cyklopowymi, bo uważali, że tylko cyklopi o nadludzkiej sile mogli je wznieść. Stojąc przy nich, nie sposób nie zastanowić się, jak też je budowano.
W 1874 roku przyjechał do Myken wierzący w realność świata Homera uparty niemiecki archeolog - amator Heinrich Schliemann - ten sam, który odkrył Troję. Zaraz za bramą wejściową znalazł sześć grobów szybowych. Oprócz 19 szkieletów odnalazł to, o czym marzą poszukiwacze skarbów - biżuterię, złoto, pięknie zdobione sztylety i złote maski pośmiertne władców Myken. Najbardziej znana jest Maska Agamemnona znajdująca się w ateńskim Muzeum Narodowym. Schliemann nazwał ją błędnie, bo groby szybowe, w których znajdował się skarb, powstały dużo wcześniej niż rzeczywiście żył król Agamemnon.
Uparty Niemiec nie tylko w tym się pomylił - największy ze sklepionych grobowców, odkrytych przed wejściem do Myken, nazwał Skarbcem Atreusza, podczas gdy prawdopodobnie jest to właśnie grób Agamemnona. W każdym razie jest to imponujący rozmiarami grobowiec władcy. Koliste wnętrze ma średnicę ponad 14 metrów i zbudowano je tak, że bloki kamienne nadwieszone jeden nad drugim tworzą kopułę, wysoką na 13,5 metra. Wejście przykrywa głaz długi na 8,5 metra, a szeroki na 5. Obliczono, że waży on około 120 ton! Nikt nie wie jednak, w jaki sposób tam został umieszczony.
Warto usiąść gdzieś na górze i porozglądać się dookoła. Wspaniała przyroda, wokół góry - ci Achajowie rzeczywiście mieli gust! Jest sto razy przyjemniej niż w dusznych, zadymionych i zatłoczonych Atenach - bo z Akropolu widać jedynie ogromne morze... domów.
Najlepiej zachowany i najpiękniejszy amfiteatr grecki znajduje się w Epidauros, niedaleko Myken. Jest w nim genialna akustyka - w ostatnich rzędach ( z pięćdziesięciu pięciu!) słychać szept ze sceny. A widownia może pomieścić 14 tys. widzów! Żeby zademonstrować te niezwykłe walory, przewodnicy często rzucają na scenę monetę, której brzęk słychać świetnie w każdym miejscu widowni. Zbudowany w IV wieku p.n.e. teatr służy publiczności do dziś - latem odbywają się w nim festiwale klasycznych tragedii greckich. Poza tym jest przepięknie położony, wśród wzgórz i zieleni, a że w pobliżu nie ma obecnie żadnej miejscowości, wydaje się zupełnie irracjonalnym tworem - po co teatr na pustkowiu?!
W Epidauros są też ruiny sanktuarium boga sztuki lekarskiej Asklepiosa. Chorzy przybywali tu nie tylko, żeby się modlić, ale także leczyć - służyły temu sanatoria, szpitale i hotele. Tuż obok jest do tej pory spory stadion z trybunami zbudowany przez starożytnych.
Po zobaczeniu Myken i Epidauros można się udać do Nauplion, miasta niezwykle malowniczo położonego na skalistym, wżynającym się w morze cyplu, u podnóża gór. Już w czasach mykeńskich służyło jako port - wtedy zwane było Argos. Co ciekawe, przez pięć lat ( 1829-34) było pierwszą stolicą niepodległej Grecji.
Nad miastem na wzgórzu Akronauplia wznosi się zamek, a jeszcze wyżej, na ponaddwustumetrowym urwisku spadającym prosto do morza - wenecka forteca Palamidi. Niestety, nasze czasy odarły te miejsca z niedostępności - w okolice cytadeli można wjechać windą, a do fortecy - samochodem. Z góry świetnie widać maleńką wysepkę Boudzi, której całą powierzchnię zajmuje forteca. Zbudowana w XV wieku, chroniła port przed atakami z morza.
Położenie: Mykeny leżą w północno-wschodniej części półwyspu Peloponez, ok. 120 km na zachód od Aten.
Dojazd: Z Aten trzeba jechać drogą na Patrę, za Koryntem skręcić w drogę prowadzącą do Sparty (Sparti) i Kalamaty. Mniej więcej po 20 km skręcamy w drogę prowadzącą do Nauplionu (Nafplio), a po 11 km - na Mykeny (Mykenai).
Zakwaterowanie: Najwięcej hoteli jest w Nauplion. Nocleg można znaleźć też w okolicach Myken i Epidauros albo nad morzem w Tolo lub Palea Epidavros. Niedrogo przenocujemy w pensjonatach w mniejszych miejscowościach.
Plaże: Wybrzeże tej części półwyspu jest skaliste i tylko w kilku miejscach są plaże. Mała plaża pod urwiskiem jest w Nauplion, ładna, długa i piaszczysta znajduje się w Karathonas - 8 km od Nauplion, ładne kąpielisko jest też w Tolo. 13 km od Epidauros mieści się kąpielisko w Palea Epidavros. Najładniejsze plaże w tej części półwyspu znajdują się wokół Porto Heli i Ermioni.