Pan młody organizuje ślub i wesele. Dobry pomysł?!

Przyjęło się, że ślub to kobieca sprawa. Organizacja, planowanie, ale także towarzyszące im stresy i nerwy. Część panów chętnie daje się wykluczyć z procesu, inni ograniczają się do zatwierdzania ostatecznych propozycji. Co by się stało, gdyby przyszła panna młoda została całkowicie pozbawiona swoich wpływów?

Nie spotkałam przypadku, w którym mężczyzna miałby procentowo większy udział w planowaniu ślubu i wesela, czy większy wpływ na jego organizację. Nie wiem, czy to dlatego, że mężczyźni nie mieli swojej wizji, czy przyjmując zasadę, że dzień ślubu jest najważniejszym dniem w życiu kobiety, realizowali marzenia swoich partnerek. Może mieli swoje preferencje - skromny ślub w niewielkim gronie, zamiast wesela obiad, a później impreza w klubie - ale były one przebijane wizjami wielkiego wesela na 300 osób, sukni sprowadzanej z Włoch i czterech druhen i drużbów.

 

Są mężczyźni, którzy podobnie jak kobiety, mają gotową wizję ślubu i wesela. Tak było w przypadku postaci z serialu "Seks w Wielkim Mieście" - Stanforda Blatcha.

Znane mi przypadki mężczyzn uwikłanych w ślubną organizację są do siebie podobne: panowie zamieniają się w cichych towarzyszy podczas wycieczek do jubilera, oglądania domów weselnych i sal bankietowych. Uaktywniają się podczas organizacji własnego wieczoru kawalerskiego, przy zamawianiu alkoholu i na koniec w dniu samego ślubu.

Wszystko na odwrót

Przy tak ograniczonym dostępie do procesu decyzyjnego, ciężko im się wykazać - zarówno w snuciu wizji, jak i realizacji pomysłów. Od czego jednak mamy programy ślubne na kanałach lifestylowych? Od tego, żeby wystawiać ludzi na niecodzienne próby i dawać im możliwości sprawdzenia się. I tak jest właśnie w programie na BBC Lifestyle "Nie mówcie pannie młodej".

Jak sugeruje jego tytuł, panna młoda nie wie nic. O tym, w jakiej sukni wystąpi dowiaduje się przychodząc ją odebrać, gdzie będzie składała obietnicę małżeńską i, dokąd zostanie zaproszona rodzina - to przestaje być tajemnicą w dniu ślubu.

Luzik guzik

Cechą charakterystyczną panów młodych wystawionych na test, jest ich godny podziwu głęboki spokój i rozbrajająca niepewność, którą podszyta jest każda podejmowana przez nich decyzja. Część mężczyzn występujących w "Nie mówcie pannie młodej" wykazuje się dużą oszczędnością i inicjatywą - własnoręcznie przyklejając brylanciki na zaproszenia (w przerwach relaksując się grą na konsoli), dekorując sale weselne (pewien drwal zbudował namiot), czy modyfikując suknie ślubne (montując w trenie lampki choinkowe).

 

Przy realizowaniu swojej wizji mężczyźni starają się nie zapominać o potrzebach i wyobrażeniach narzeczonej - padają wtedy słowa "to nie w jej guście", "znienawidziłaby mnie za to". Z drugiej strony mamy też narzeczonych, który odważnie narzucają ukochanym swój gust: "wiem, że ona lubi wszystko co się błyszczy, ale moim zdaniem czasami przesadza" - mówi pewien wielbiciel minimalizmu, który ostatecznie (po konsultacjach z panną młodą via druhny) godzi się na kolczyki i naszyjnik.

Ten luz bywa, zwłaszcza dla dobrze zorganizowanego widza, irytujący. Rozsyłanie zaproszeń na tydzień przed ceremonią? Zostawianie zamawiania obrączek na ostatnią chwilę? Takie balansowanie na granicy niewykonalności dodaje jednak programowi dreszczyku. Panowie przejmują się, ale do końca wierzą, że "jakoś to będzie".

Postać wesołego świadka

W przygotowaniach do ślubu obowiązkową postacią jest wesoły świadek. Zazwyczaj szczęśliwy singiel i najbliższy przyjaciel pana młodego, który zdecydowanie go nie oszczędza, czując, że kumpel zamienia się w pantoflarza.

 

Przyjaciel chętnie angażuje się wybór sukni ślubnej - życząc sobie, żeby kolejne modele prezentowały atrakcyjne ekspedientki, nie przegapia także zakupów kreacji dla druhen. Stanowi także idealne tło dla pana młodego - rozwalony na kanapie i wcinający czipsy bardziej przeszkadza niż pomaga. Narzeczony i świadek razem tworzą nową jakość. Kumpel przydaje się także w awaryjnych sytuacjach, gdy pan młody pod presją czasu odkrywa, że teleportacja i wydłużenie dobry nie wchodzą w rachubę. Korzysta wtedy ze swojego posłańca i nim się wyręcza.

Helikopterem, ale bez makijażu

Panny młode - na czas przygotowań odseparowane do swoich narzeczonych - tęsknią, stresują się, są pełne obaw. Czy partner ze wszystkim zdąży? Jak będzie wyglądała suknia ślubna, co będą musiały założyć druhny? Z wypowiedzi kobiet jasno wynika, że nie do końca ufają wyborom partnerów, że w głębi duszy czują, że mężczyzna w pewnych sytuacjach wymaga ścisłego nadzoru. Czy słusznie?

 

Odpowiedź na to pytanie jest bardzo indywidualna. Panna młoda, która w dniu ślubu dowiaduje się, że narzeczony nie przewidział budżetu na makijaż i fryzurę (kasa poszła na wynajęcie helikoptera) nie jest zadowolona, ale z pomocą mamy upina włosy i maluje się sama.

Inna z kolei piszczy z zachwytu, twierdząc, że suknie druhen są przepiękne, a ona w swojej wygląda zjawiskowo. Kobieta, która do kościoła ma zajechać na koniu prowadzonym przez narzeczonego przebranego w rycerską zbroję wygląda na zaskoczoną i rozczuloną, inna która do ślubu ma jechać przystrojonym TIR-em mniej się cieszy.

Ogólnie jednak panów broni efekt końcowy - w przeważającej większości miło zaskakujący. My niestety widzieliśmy cały proces kulawych przygotowań, zachwyt nieświadomej niczego panny młodej jest nam niestety obcy. A szkoda, bo panowie naprawdę daję radę! Serio.

 
Gdybym miała wybór to mój partner...
Więcej o: