Zazwyczaj po świętach wielkanocnych rozpoczyna się sezon weselno-ślubny. W tym roku, podobnie jak w ubiegłym, wiele par musi zmienić swoje plany. W Polsce od października ubiegłego roku obowiązuje zakaz organizacji wesel. Nie wszyscy jednak stosują się do obowiązujących obostrzeń. O problemie zrobiło się głośno po weselu, które odbyło się w sobotę 10 kwietnia w sali bankietowej w Malanowie w powiecie tureckim. Przed domem weselnym zaparkowanych zostało kilka ciężarówek, które "miały zasłaniać to, co dzieje się w środku". Co więcej, uroczystość została urządzona w głębi budynku. Dlatego też trudniej było zobaczyć ją z zewnątrz.
Już po godzinie 19 na miejscu pojawili się przedstawiciele sanepidu oraz policji. W wydarzeniu uczestniczyło 81 osób. Sanepid podjął decyzję o zakończeniu imprezy, a wszyscy jej uczestnicy zostali wylegitymowani. Poza tym o sprawie została poinformowana prokuratura.
Gdy pojawił się pomysł na ten tekst, myślałam, że znalezienie bohaterów, którzy mogliby wypowiedzieć się na ten temat będzie trudne. Jednak tego samego dnia w trakcie rozmowy z koleżanką dowiedziałam się, że jedna z jej kuzynek wybiera się niebawem wesele. Przypomniałam sobie także, że jedna z moich znajomych przygotowuje się właśnie do ślubu. Udało mi się także skontaktować z pewną parą za pośrednictwem jednej z grup na Facebooku. Imiona wszystkich bohaterów na ich prośbę zostały zmienione.
Alicja i Kamil, z którymi nawiązałam kontakt dzięki jednej z grup weselnych na Facebooku, mają zaplanowany ślub i wesele na pierwsze dni maja. I jak podkreślają, nie zamierzają rezygnować. - Nie chcę znowu przechodzić przez te wszystkie stresy organizacyjne. Część osób dało już znać, że się nie pojawi. Ale większość gości będzie. Myślę, że ludzie mają już dosyć tej atmosfery i braku spotkań z bliskimi - mówi Alicja.
- Ja nie zgadzam się z wieloma decyzjami rządu. W mojej rodzinie było mnóstwo przypadków COVID-19. Wszyscy chorowaliśmy przez chwilowe powroty dzieci do szkół. Co istotne, w ubiegłym roku nikt z nas nie zakaził się na weselu czy ślubie. Skoro dzieci mają zaraz wrócić do nauki stacjonarnej, to dlaczego nie można robić nawet takich kameralnych imprez? - dodaje Kamil.
Ewa, której ślub i wesele miały odbyć się tuż po majówce, nie ukrywa, że obecna sytuacja bardzo ją frustruje. - Najbardziej realna jest dla nas teraz opcja: ślub w terminie (początek maja) i przeniesienie wesela na okres wakacyjny (50 osób w plenerze). Jeżeli ślub odbędzie się planowo, a wesela będą nadal zakazane, zamierzamy po ceremonii spotkać się w domu z najbliższą rodziną - zdradza nasza rozmówczyni.
- Najbardziej frustruje brak jakichkolwiek deklaracji ze strony rządu: warto byłoby już teraz powiedzieć, że wesela, jeżeli dobrze pójdzie, będą odbywały się na przykład od czerwca czy od lipca, aby nie robić parom majowym niepotrzebnych złudzeń. Najgorsze jest właśnie to czekanie w niepewności. Szkoda, że rząd nie przygotowuje planów na czas spełnienia się pozytywnych bądź negatywnych prognoz (jak to jest na przykład w Wielkiej Brytanii). Wtedy ludzie mieliby na czym oprzeć swoje plany. Denerwuje mnie także chaos prawny, który panuje, oraz to, że niektóre miejsca działają mimo obostrzeń. W obecnej sytuacji zarówno pary, jak i ludzie z branży ślubnej są w bardzo trudnej sytuacji - wielu ludzi pisze o tym, że będzie musiało się przebranżowić - mówi Ewa.
Z kolei nasza kolejna rozmówczyni Kinga wie, że 30 kwietnia wybierze się na wesele kuzynki. - To impreza mojej siostry ciotecznej, z którą ma bliski kontakt od dzieciństwa. Nie chce więc rezygnować z udziału. Impreza nie będzie duża - obecnie wiadomo, że przyjdzie około 40 osób. Zarówno ja, jak i państwo młodzi przeszliśmy już COVID-19. Z kolei ich rodzice i dziadkowie są zaszczepieni. Nie boję się więc choroby - zdradza Kinga.
Bardziej stresuje ją jednak ewentualna interwencja policji. Jednak kuzynka uspokaja, że sala jest bezpieczna. - W ostatnim czasie było tam już wiele takich nielegalnych imprez i nic się takiego nie stało - mówi Kinga.