Po przyjeździe ze Szwecji do Stanów Zjednoczonych Greta Garbo usłyszała od Louisa B. Mayera: W Ameryce mężczyźni nie lubią grubych kobiet . Aktorka wzięła sobie to zalecenie do serca i już do końca życia pozostawała na dietach.
Sprawę trzymania diety zasadniczo ułatwiły jej dwie okoliczności. Po pierwsze spotkanie i późniejsza bliska przyjaźń z dietetykiem, Gayelordem Hauserem.
Drugim czynnikiem sprzyjającym chronicznemu odchudzaniu się była niechęć aktorki do jedzenia. Garbo nie potrafiła i nie lubiła gotować. Przez ponad trzydzieści lat kwestiami gastronomicznymi zajmowała się w jej domu gosposia - Claire Koger. Gospodyni co prawda twierdziła, że potrzeby Garby były tak skromne i niewyszukane, że mogła bez problemów radzić sobie sama z komponowaniem posiłków (dwa jajka na twardo na kolację). Na kulinarne wyżyny wspinała się podczas wizyt wnucząt jej rodzeństwa - dla nich robiła wyjątek i... proste spaghetti.
Fot. East News
Fot. East News/Courtesy Everett Collection
Greta Garbo nie lubiła pokazywać się publicznie, udzieliła ledwie kilka wywiadów, a w scenach zbiorowych zastępowała ją dublerka. Podobny - dyskretny i wycofany - styl życia prowadził Gaylord Hauser - dietetyk, z którym Garbo przez pewien czas nawet mieszkała. Swoje zalecenia dotyczące zdrowej i świetnej dla organizmu diety Hauser opisał w dwóch poradnikach - "Żyj młodziej, żyj dłużej" i "Nowa sztuka gotowania". Plotkarze spekulowali, że aktorka i lekarz mają romans, inni, że Garbo jest tylko przykrywką dla jego homoseksualizmu. Jakiekolwiek relacje ich łączyły, w kuchni oczekiwania obojga pokrywały się.
Hauser we wstępie do swojej książki "Żyj młodziej, żyj dłużej" obiecywał, że jego dzieło nie jest kolejnym poradnikiem, ale przepustką do lepszego, dłuższego życia. Zalecał jedzenie surowych warzyw, orzechów, jogurtów. Hauser zalecał także spożywanie surowych drożdży, melasy i kiełków pszenicy.
Fot. SCREEN PROD Screen Prod / Photononstop
Greta Garbo w nominowej do Oscara roli w filmie "Ninoczka". Fot. SCREEN PROD Screen Prod / Photononstop
Greta Garbo miała w swojej diecie różne fazy. Podczas kręcenia "Ninoczki" żywiła się ponoć wyłącznie surowymi marchewkami i kapustą, co odbiło się na jej wyglądzie (niezdrowym). Interweniował reżyser filmu, który zalecił porządne obiady przywracające oczom blask, a policzkom rumieńce.
Inna faza, przez którą przechodziła Szwedka polegała na jedzeniu wyłącznie kurczaków, suszonych moreli, tłustego mleka oraz brązowej fasoli i herbatników. Tuż po przyjeździe do Ameryki Garbo przez trzy tygodnie żyła wyłącznie na szpinaku. Celem tego poświęcenia było osiągnięcie wymaganej przez producentów filmowych i wielkie wytwórnie sylwetki.
Aktorka, która przeszła na filmową emeryturę w wieku 36 lat, zamieszkała w Nowym Jorku i przestała się publicznie pokazywać, tęskniła za daniami i smakołykami z rodzinnych stron. - Borówki, śledzie, klopsiki - z dostępnością tych produktów na Manhattanie w latach czterdziestych i pięćdziesiątych mogło być ciężko.
Fot. East News
Fot. East News/Courtesy Everett Collection
Hauser zalecał Garbo śniadanie, które miało jej dostarczyć potężnej dawki energii. Składała się na nie szklanka świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy z dodatkiem dwóch surowych jajek. Podobne smakołyki wypijała Monroe - ale łącząc jajka z mlekiem.
Dziennikarka "New York Magazine", Rebecca Harrington, która przetestowała na sobie dietę Garbo, uznała żartobliwie, że być może to jej rygor żywieniowy miał wpływ na izolowanie się aktorki od świata. A cierpienie związane z jedzeniem łatwiej znosiła w samotności.
Fot. Vitalia.pl
Lubisz nasze artykuły? Zostań fanem i kliknij tutaj.