W ciąży przytyłam 30 kg, teraz ważę mniej niż przed urodzeniem dziecka. Jak udało mi się schudnąć?

- W 2016 roku po raz pierwszy byłam w ciąży i wtedy przytyłam około 25 kg, kilka lat później w drugiej ciąży przytyłam ponad 30 kg. Wydawało mi się, że już nigdy nie zobaczę swojego ciała sprzed ciąży, ale okazało się, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Więcej podobnych artykułów znajdziecie na Gazeta.pl

Ciąża dla wielu kobiet to jeden z najpiękniejszych okresów w życiu. Kiedy dowiedziałam się, że za dziewięć miesięcy będę mamą byłam przerażona, ale oglądając piękne obrazki w social mediach, myślałam, że owszem przytyję, ale nie tak dużo. Jako że pierwsza ciąża była pięć lat temu, skupię się na drugiej, bo to stosunkowo świeża sprawa. 

Zobacz wideo

O ciąży dowiedziałam się w urodziny 

Nie zapomnę tego nigdy, bo w dniu moich urodzin, mój mąż pojechał na mecz, ale przed jego wyjściem powiedziałam mu, że muszę zrobić sobie test ciążowy, bo dziwnie się czuję. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam dwie kreski. Oczywiście bardzo się ucieszyłam, ale mając doświadczenia z poprzedniej ciąży, w której przytyłam około 25 kg, bałam się, że tym razem będzie tak samo. Jak się okazało, tak samo nie było, tylko gorzej. 

Już na początku okazało się, że mam niedoczynność tarczycy, która objawiła się w ciąży, bo wcześniej nie miałam z nią problemów. Pomimo tego, że zdrowo się odżywiałam i ćwiczyłam, tyłam na potęgę. W kolejnych badaniach pojawiły się również problemy z nadciśnieniem. To wszystko z pewnością miało wpływ na moją ciążową wagę. Wtedy w ogóle nie zwracałam na to uwagi, bo liczyło się tylko dla mnie zdrowie dziecka, a z nim akurat było wszystko w porządku. 

W dniu porodu ważyłam 95 kg 

Kiedy teraz o tym myślę, jestem przerażona. W szpitalu w dniu porodu musiałam wejść na wagę i byłam w szoku. Zobaczyłam na niej 95 kg. Przed zajściem w ciążę ważyłam około 63/64 kg. Także na plusie miałam ponad 30 kg. Po wyjściu ze szpitala patrząc w lustro, nie wierzyłam, że to moje ciało. Byłam smutna, ale wiedziałam, że zanim zacznę wracać do formy, muszę dać sobie czas. Drugi poród odbył się przez cesarskie cięcie, dlatego musiałam zrobić to jeszcze z większą rozwagą niż w przypadku pierwszej ciąży. 

 

Początki były bardzo trudne, bo samo wchodzenie po schodach sprawiało mi problem, ale wiedziałam, że muszę wrócić do pełnej sprawności. Już nawet nie chodziło o same dodatkowe kilogramy i to, że z rozmiaru 36 nagle nosiłam 40, ale wcześniej byłam bardzo wysportowana i tęskniłam za tymi czasami. Kiedy minął okres połogu i dostałam zielone światło od lekarza i fizjoterapeutki uroginekologicznej zaczęłam powoli wracać do formy. 

Jak wyglądał mój powrót do formy po ciąży?

Na samym wstępie dodam, że przez okres połogu delikatnie się rozciągałam, żeby pobudzić mięśnie do pracy, ale nie był to żaden trening. Po połogu zaczęłam ćwiczyć z aplikacją Anny Lewandowskiej, która bardzo mi pomogła. To było duże ułatwienie w momencie, kiedy na głowie miałam dwójkę dzieci. Kiedy czułam, że staję się coraz silniejsza, zaczęłam treningi układać sobie sama, jako że jestem również trenerką personalną. Ćwiczyłam w domu trzy razy w tygodniu. Moje treningi opierały się o ćwiczenia cardio takie jak burpees czy bieg bokserski, ale oczywiście wykonywałam też ćwiczenia wzmacniające i angażujące wiele partii mięśniowych naraz jak np. wspinaczka w podporze. Do treningów wykorzystywałam hantle, gumy mini band i kettlebell. Już wtedy widziałam pierwsze efekty, ale chciałam więcej. Wiedziałam, że nie mogę też przesadzić, więc do swojego planu treningowego wprowadziłam basen, który nie tylko miał korzystny wpływ na moją sylwetkę, ale też samopoczucie. Te treningi sprawiały mi ogromną przyjemność. 

Po mniej więcej pięciu miesiącach od porodu zaczęłam biegać z wózkiem. Z początku wyglądało to tak, że biegłam przez minutę i dwie minuty szłam. I tak przez około 30 minut. Z czasem, kiedy czułam się coraz lepiej, te treningi wyglądały zupełnie inaczej. Wciąż biegałam interwałowo, ale już ten czas rozkładał się następująco: 2 minuty biegu, 30 sekund marszu i tak przez 30 minut. 

 

Ostatecznie trenowałam pięć razy w tygodniu: trzy razy trening w domu, raz w tygodniu bieganie i raz w tygodniu basen. To przyniosło niesamowite efekty, bo po jakichś 9 miesiącach od porodu nareszcie wróciłam do stanu sprzed ciąży. Później było już tylko lepiej, bo ostatecznie po 15 miesiącach od porodu ważę mniej niż przed ciążą. Teraz waga pokazuje około 60 kg.

Czy byłam na diecie? 

Nie lubię określenia dieta, bo to od razu źle się kojarzy, zatem nie stosowałam żadnych rygorystycznych zasad. Zdrowo się odżywiałam, ale to nic nowego dla mnie, bo od lat tak funkcjonuję. Oczywiście kiedy miałam ochotę, pozwalałam sobie na małe przyjemności takie jak pizza, burgery czy lody. I nie było w tym nic złego! To pozwoliło zachować mi równowagę psychiczną, a to też jest niezwykle ważne.

Natomiast ogromną wagę przykładałam do picia wody. To również ma korzystny wpływ na to jak nasze ciało się zachowuje i jak wygląda, dlatego piłam około 2,5-3 litrów wody dziennie. 

Regeneracja to słowo klucz 

Choć nie ukrywam, że może brzmieć to absurdalnie, kiedy jest się świeżo upieczoną mamą malucha, a do tego ma się 4-latkę w domu, ale starałam się znaleźć czas na odpoczynek. Kiedy byłam zmęczona, z pomocą przychodził mój mąż czy teściowa. To było dla mnie ogromne wsparcie, które również przyczyniło się do powrotu do formy sprzed ciąży. Odpoczynek jest niezwykle ważny i kiedy wiedziałam, że w danym tygodniu nie dam rady zrobić pięciu treningów, to ich po prostu nie robiłam. Nauczyłam się odpuszczać, a nie robić wszystko za wszelką cenę, tak żeby szybko zobaczyć efekty. Dałam sobie czas i to się opłaciło. 

Kiedy moje mięśnie były mocno zmęczone, robiłam sobie gorącą kąpiel z solą morską dla rozluźnienia. Jest to jeden z moich ulubionych patentów na relaks, kiedy nie chcemy wydawać fortuny na zabiegi w salonach kosmetycznych. 

Dziś jestem spełnioną, szczęśliwą mamą 5-letniej Zuzi i 15-miesięcznego Maksa i wiem, że nie ma rzeczy niemożliwych i nawet kiedy w ciąży przytyjemy dużo, to powoli jesteśmy w stanie wrócić do stanu sprzed. Nie ma sensu narzucać na siebie dodatkowej presji, bo jako matki i tak już ją na sobie odczuwamy. 

 

Dajcie znać, jakie są wasze ciążowe historie!

Więcej o: