Drożdżówka za kierownicą

Polacy jedzą śniadania w pracy, w szkole albo w drodze do pracy. Często w pośpiechu, często nad klawiaturą komputera - mówi Michał Kotem z firmy IPSOS badającej co roku trendy w zwyczajach żywieniowych Polaków

Zna pan powiedzenie: "Śniadanie zjedz sam, obiadem się podziel, a kolację oddaj wrogowi"? Czy tak robi przeciętny Kowalski?

- Nie. Kowalski największą uwagę przywiązuje do obiadu. Tak jest od zawsze. Najchętniej w domu, tradycyjnie zupa plus drugie danie: mięso, warzywa, ziemniaki. Prosto i "konkretnie". Ale coraz więcej osób twierdzi, że najważniejszym posiłkiem w ciągu dnia jest śniadanie. "Śniadanioświadomych" Polaków jest teraz 18 proc., rok temu było ich tylko 11 proc.

Uczymy się wprowadzać w życie właściwe zwyczaje żywieniowe.

- Nie do końca. To przede wszystkim oznacza, że mamy świadomość znaczenia śniadania. Praca badacza nauczyła mnie, że ludzie często deklarują, jakimi chcieliby być, a nie jakimi są. Szkoda tylko, że jednocześnie nieznacznie wzrasta świadomość, że powinno się jadać pięć razy dziennie. Dla przeciętnego Polaka nadal trzy posiłki to główny atrybut zdrowej diety i uwaga! - sposób na schudnięcie.

Jak wygląda nasz poranny posiłek?

- Siadamy do śniadania ok. 8, rok temu o 7.40, czyli dzień gastronomiczny rozpoczynamy coraz później. Mimo że jesteśmy silnie przywiązani do posiłków domowych, coraz więcej Polaków (12 proc.) je śniadania poza domem. Oczywiście nie chadzamy masowo, tak jak np. Amerykanie czy Francuzi, do knajp serwujących śniadania, bo tych u nas jak na lekarstwo. Po prostu jemy śniadania w pracy, w szkole albo w drodze do pracy. Często w pośpiechu, często nad klawiaturą komputera. Sam jestem świetnym przykładem. Drożdżówka nad kierownicą, kanapki po przyjściu do biura. A do tego hektolitry herbaty i wody. Ja akurat kawy nie pijam, bo bez kawy i tak jestem wystarczająco nakręcony.

A co mali Polacy dostają do szkoły jako drugie śniadanie?

- Nieśmiertelną kanapkę. Z wędliną albo z serem: żółtym lub topionym. A do tego jabłka. To pokazuje, co jedzą rano również dorośli, bo swoim pociechom rodzice dają do pudełek to, co im najbardziej odpowiada. Klasyczna polska kanapka jest nieskomplikowana: pieczywo, masło, wędlina lub ser, czasami plasterek ogórka lub pomidora.

A nabiał?

- O, jesteśmy prawdziwą Rzeczypospolitą Nabiałową! Obok mięsa to najważniejszy element naszej kuchni, przywiązanie do mleka i produktów mlecznych jest u nas ponadpokoleniowe. Grupa wiekowa 55+, którą w tym roku szczególnie wnikliwie badaliśmy, woli mniej wymyślne produkty: mleko świeże (niepasteryzowane!), maślankę, biały ser, młodsi nie boją się eksperymentować ze smakowymi jogurtami, serami pleśniowymi, deserami mlecznymi. Na śniadaniowej liście nabiał plasuje się bardzo wysoko. Co ciekawe, wśród firm produkujących żywność właśnie "producentom mlecznym ufamy bardzo wysoko (średnia ocena 7 na 10-stopniowej skali), szczególnie uznanym markom, np. Danone czy Zott. Oczywiście nabiał musi być produkowany w polskiej mleczarni! Zresztą marki z innych kategorii żywieniowych także powinny brzmieć polsko.

Sprawdzamy to na etykietach?

- W porównaniu z zeszłym rokiem widać, że na treść etykiet zwracamy mniejszą uwagę niż wcześniej. W tym roku nasze wybory zakupowe wyraźnie determinuje cena.

Kryzys?

- Tak. Może jeśli chodzi o Polskę, bardziej medialny niż realny, ale to wystarczy. Mimo że jest grupa ludzi, która, nie zważając na ogólną sytuację rynkową, konsumuje więcej lub wychodzi do restauracji, to generalnie tniemy tegoroczne budżety domowe. 18 proc. Polaków przyznaje, że wydaje więcej na jedzenie, ale tylko dlatego, że w ciągu roku mocno podskoczyły ceny żywności. A w co piątym gospodarstwie domowym pogorszyła się sytuacja ekonomiczna. Jedni odkładają kupno samochodu, inni nowej pralki, a inni redukują wydatki na żywność. Kupujemy mniej, tańsze odpowiedniki znanych marek, szukamy promocji, rezygnujemy z tego, co niezbędne: zamiast liczi i awokado - jabłko i pomidor, a zamiast gotowej mieszanki muesli - zwykłe płatki owsiane.

Rzadziej sięgamy też po półprodukty i gotową żywność - jeszcze rok temu wydawało się, że zwykły Polak zaczął się do nich przekonywać, bo wygodne, bo rośnie zaufanie do producentów. Z punktu widzenia producentów żywności byłoby dobrze, gdyby taki trend się utrzymał. Polak nie kupuje gotowych produktów, bo są za drogie, a potem racjonalizuje ten wybór, argumentując, że dla niego to niezdrowe czy niesmaczne. Zresztą gdy musimy oszczędzać, o wiele więcej zastanawiamy się nad jedzeniem.

Ale to chyba dobrze?

- Jasne. Nieoczekiwanie z kryzysu mamy korzyść, bo Polacy wyhamowali nieco nadmierną. konsumpcję. Kupujemy taniej, a przy okazji mądrzej i zdrowiej. Żeby użyć kulinarnej metafory: mamy dwie pieczenie na jednym ogniu. Redukujemy w naszym mniemaniu niezdrowe przekąski i niezdrowe napoje, dzieciom dajemy mniej batonów, chipsów, słodkich napojów, paczkowanych rogali. Ale tylko 8 proc. Polaków jada w związku z kryzysem mniej mięsa - ta rezygnacja przychodzi nam niezwykle trudno. Aż 75 proc. Polaków nadal uważa, że odżywia się zdrowo, choć w naszym codziennym menu dominują: cukier, białe pieczywo, masło, ziemniaki i herbata, czarna oczywiście. Na szczęście tuż po tych wątpliwej zdrowotności produktach są warzywa i owoce. Lato było dla nas łaskawe, był wysyp - warzywa i owoce tańsze, jedliśmy je na potęgę.

Zabrzmiało optymistycznie.

- Optymistycznie to brzmią deklaracje Polaków odnośnie swojej wagi. Aż 76 proc. jest zdania, że waży w normie. A my liczymy im BMI [wskaźnik otyłości tworzony na podstawie wagi i wzrostu] i okazuje się, że aż 44 proc. Polaków ma nadwagę lub jest otyłych. Pamiętajmy też, że BMI liczymy na podstawie deklaracji ludzi, a wiadomo - każdy woli zaokrąglać wzrost w górę, a wagę w dół. Z roku na rok coraz bardziej rozjeżdża się postrzeganie własnej wagi a wskazań BMI.

Zdrowy tryb życia to nie tylko jedzenie. Jak jest u nas z aktywnością fizyczną?

- Kiepsko. Zaledwie 6 proc. Polaków wypełnia wolny czas bieganiem, gimnastyką, rowerem. To ciągle bardzo mało. Mieszkam w okolicy, gdzie ciągle ktoś jogginguje, ale tak naprawdę to biega tylko grupa zapaleńców. Ja na szczęście nie mam sobie nic do zarzucenia, zaliczam się do tych 6 proc. Co najmniej dwa razy w tygodniu trenuję aikido. A jak w wakacje nie było zajęć, to co robić! - też biegałem.

Generalnie w sposobie spędzania czasu przez polskie społeczeństwo niewiele się zmienia: telewizja bije na głowę inne rozrywki, lubimy też "aktywności" kawiarniano-pubowe i rodzinne spacery.

Już od pięciu lat zajmuje się pan badaniami zwyczajów żywieniowych Polaków Czy w tym roku zauważył pan coś szczególnie interesującego? Bardziej krzepiącego niż dane o naszej nieaktywności fizycznej?

- Jesteśmy tradycjonalistami żywieniowymi, a kryzys wzmocnił jeszcze ten tradycjonalizm. Trzy posiłki dziennie, mięsny obiad, dania bez wydziwiania, kuchnia mamy, jedzenie w domu. Na nowinki i kampanie reklamowe dotyczące żywności reagują przede wszystkim mieszkańcy dużych aglomeracji. Od lipca 2008 tylko 21 proc. Polaków zmieniło coś w sposobie żywienia, przede wszystkim młode kobiety.

To, co mnie najbardziej zaintrygowało, to to, że Polacy teraz więcej piją. Dzięki Bogu, niegazowanej wody mineralnej.

* Michał Kot jest szefem zespołu koordynującego w firmie IPSOS projekt badawczy "Trendy w zwyczajach żywieniowych Polaków". Badania prowadzone są raz do roku (w lipcu) na reprezentatywnej próbie N=800 Polaków (powyżej 15. r.ż.). Co roku podobne badania przeprowadzano jednocześnie w innych krajach świata, co stanowiło znakomite źródło porównania Polaków z innymi nacjami. W tym roku przeprowadzono je jednak tylko w dwóch krajach - w Polsce i Czechach.