"Największa siła, jaką może mieć mama? Akceptacja" Wywiad z Mają Włoszczowską

Z najlepszą polską kolarką górską i ambasadorką akcji P&G "Dziękuję ci, mamo" rozmawiamy o sporcie, Rio i o tym, ile znaczy dla niej wsparcie najbliższych.

Pewnie wszyscy teraz zadają te pytania, ale... jak forma?

Maja Włoszczowska: Jest dobrze <śmiech>

Udaje mi się utrzymywać w zdrowiu i realizować plan jaki sobie założyliśmy. Czy to wystarczy okaże się już niedługo.

Podobają ci się trasy przygotowane przez Brazylijczyków?

Niestety trasa wyścigu w kolarstwie szosowym okazała się bardzo niebezpieczna. Z jednej strony była piękna i bardzo ciężka, co było dużym plusem dla naszych zawodników [Rafał Majka i Kasia Niewiadoma zajęli odpowiednio 3 i 6 miejsce w swoich wyścigach - przyp. red.], ale jeszcze nigdy nie widziałam tyle groźnych, solowych upadków w wyścigu szosowym.

Z czego one wynikały?

Zazwyczaj są to kraksy większej ilości zawodników spowodowane po prostu ściskiem w peletonie, tutaj pojedynczy zawodnicy wykładali się na zakrętach, choć to może po części wynika z faktu, że walczyli o medal olimpijski, więc skłonność do ryzyka była większa. W obu wyścigach, męskim i żeńskim, to liderzy jadący po złoto wypadli z zakrętów. Choć gdyby krawężniki nie były tak wysokie, to może kilka z tych upadków obeszłoby się bez złamań.

Upadek Holenderki wstrząsnął wszystkimi Niemniej jednak dzięki profilowi trasy i jej położeniu zawody te były jednymi z najbardziej emocjonujących, jakie miałam okazje oglądać, do tego pięknie pokazywały Rio i jego okolice.

A jak jest w kolarstwie górskim?

Nasza trasa jest położona na obrzeżach Rio w Deodoro. Jest w 100% sztucznie przygotowana, co jest nieco przykre - większość zawodników lubi naturalne trasy wykorzystujące istniejące trudności terenu. Z drugiej strony - trudności i tak są, a Brazylijczycy zadbali o to by trasa była bardzo widowiskowa. Jest bardzo łatwa do pokazania w telewizji (wszystko jest na odkrytym terenie), fragmenty techniczne nie tylko są wymagające dla zawodników, ale i malownicze. Mamy na rundzie trzy podjazdy, dwa krótsze, jeden długi. Jest więc wszystko. I na pewno będzie dużo emocji <śmiech>.

Przygotowania z pewnością były trudne, ale jesteś też ambasadorką programu "Dziękuję ci, Mamo". Mogłabyś powiedzieć, czym jest dla ciebie ten program?

Moja mama to najważniejsza osoba w moim życiu. Nie tylko mnie wychowała i zaszczepiła bakcyla do sportu, ale cały czas jest dla mnie przyjaciółką, do której chodzę po rady dosłownie ze wszystkim. Jest też moim największym autorytetem. Podziwiam ją za siłę, determinację i energię życiową, z którą podchodzi do wszystkiego co robi. Jeśli Igrzyska mogą być okazją do tego by podkreślić jej rolę w moim życiu, trzeba z niej skorzystać. Dzięki programowi P&G "Dziękuję Ci, Mamo" mama będzie też obecna w Rio. A jej wsparcie jest dla mnie ogromnie ważne.

Maja Włoszczowska z mamąMaja Włoszczowska z mamą fot. Materiały Partnera fot. Materiały Partnera

Także teraz, podczas samych igrzysk?

Niektórzy mnie pytają, czy nie stresuje mnie obecność bliskich na zawodach. Ja jednak nie wiem jak to jest bez nich! Dzięki temu, że mama mi kibicuje i jeździ za mną na wyścigi czuję, że to co robię jest ważne, że daję mojej rodzinie i oczywiście wszystkim kibicom emocje. Jakże inaczej się ściga gdy słyszysz na trasie doping. Kiedyś na lokalnym wyścigu w Austrii było mało kibiców i moi - jedyni na podjeździe - czuli się trochę nieswojo by zdzierać gardła, tym bardziej, że prowadziłam z bezpieczną przewagą.

Obserwowali więc i cicho mówili: "no dawaj dawaj". Ależ słabo mi się wtedy jechało! Aż sama krzyknęłam: "no krzyczcie coś!". Zerwali się więc do kibicowania i natychmiast poczułam adrenalinę i dodatkowy zastrzyk energii!

Niesamowicie ważne jest mieć też bliskich i przyjaciół na mecie. Jakże inaczej jest gdy wygrywasz i masz z kim dzielić radość na mecie. Emocje są trzykrotnie większe niż gdy na końcu świata jesteś sam, wygrywasz, stajesz na mecie i.. co? "No fajnie, i co z tego?"

A jak było wcześniej? W jaki sposób mama pomagała ci na początku wielkiej kariery?

Zacznijmy od tego, że moja kariera zaczęła się od zawodów rodzinnych. W jednym roku startowałam w towarzystwie mojego taty, Ryszarda, w kolejnym z mamą wygrałyśmy ogólnopolskie finały Family Cup! Ależ to była frajda stać razem na podium. Gdy trafiłam do klubu Śnieżka Karpacz moja mama i jej partner Krzysiek Zalewski bardzo angażowali się w funkcjonowanie grupy. Udostępniali samochód i jeździli z całą drużyną na zawody i obozy treningowe. Oszczędności szły w mój sprzęt. Można więc spokojnie powiedzieć, że mama była też moim pierwszym sponsorem.

Pamiętasz może jakąś konkretną sytuację, szczególnie silne wspomnienie związane ze wsparciem, jakie otrzymywałaś od mamy?

Najważniejsze zawsze było to w trudnych momentach. Pomogła mi po moim wypadku przed Igrzyskami w Londynie. Jak tylko dotarłam do szpitala w Polsce, natychmiast przyjechała. Pomogła mi pozbierać się psychicznie i razem pojechałyśmy do Londynu w roli kibiców (także w ramach programu "Dziękuję Ci Mamo", tylko jego wcześniejszej edycji). W tym roku, gdy bardzo pechowo na ostatnim okrążeniu Mistrzostw Świata defekt odebrał mi medal, mama była na mecie dowodząc grupą niemal setki kibiców.

Skandowali moje imię, dziękowali za emocje, mama podkreślała, że pojechałam fenomenalny wyścig. Nie pozwolili mi opłakiwać utraty medalu. Płakałam za to ze wzruszenia.

Główne hasło akcji P&G "Dziękuję ci mamo" mówi o tym, że trzeba być silnym, aby dać siłę komuś innemu. Czym według ciebie jest ta siła?

Często bywa tak, że mama przeżywa moje starty nawet bardziej ode mnie. Też cierpi gdy przydarzy mi się kontuzja czy defekt techniczny. Nie pokazuje jednak zupełnie tego po sobie, tylko daje mi wsparcie, zwraca uwagę na to by patrzeć do przodu, zmieniać rzeczy, które możemy zmienić, skupić się na tym na co mamy wpływ. Swoje emocje chowa wtedy do kieszeni.

Podobnie jest w sytuacjach, gdy postępuję inaczej niż ona uważa za słuszne. Wypowie swoje zdanie raz, ale jeśli widzi istotny opór z mojej strony, to nie naciska. Nawet gdy to trudne, akceptuje moją decyzję i mnie w niej wspiera. To chyba największa siła, jaką może mieć mama.

Jakie rady dałabyś młodym sportowcom i ich mamom, o czym powinni pamiętać, aby przezwyciężyć trudności, z jakimi się będą spotykać?

Przede wszystkim pamiętajmy, że sport to tylko część naszego życia. Oczywiście w momencie szczytu kariery dla każdego zawodnika zdaje się być całym jego życiem. Ale tak wcale nie jest. Pamiętajmy jak ważna jest rodzina i zdrowie. I pamiętajmy, że nie ma takiego sportowca, który przez całą karierę tylko wygrywa i nie ma trudnych momentów. Każdy ma.

Życie co chwilę rzuca nam kłody pod nogi i nie można tych kłód traktować jako pechowych przeciwności. Trzeba do nich podchodzić jak do problemów, które trzeba na chłodno analizować i je rozwiązywać. I zawsze dużo łatwiej to przychodzi, gdy robi się to ze wsparciem rodziny. Przyjmujmy je więc i dawajmy innym.

I pamiętajmy - jedyna prawdziwa porażka jest wtedy gdy składamy broń, przestajemy walczyć. Nawet jeśli przegrywamy, ale wiemy, że zrobiliśmy wszystko co mogliśmy, to tak naprawdę jest to zwycięstwo.

Maja WłoszczowskaMaja Włoszczowska fot. Materiały Partnera fot. Materiały Partnera