Historia Patryka i Marcina
Mam dwójkę rodzeństwa - starszego brata i młodszą siostrę. Chociaż między mną a bratem jest tylko rok różnicy, a siostra jest 5 lat młodsza, to i tak z nią mam lepsze relacje niż z nim. Brat jest starszy i zawsze miałem poczucie, że jest faworyzowany przez rodziców (szczególnie matkę). To on pierwszy szedł do szkoły, potem do liceum, zdawał maturę, dostał się na studia. Traktował nas zawsze z góry. Jak ja byłem mały, denerwowało go to, że musi ze mną zostawać w domu i się mną opiekować. Jak urodziła się siostra to niby razem mieliśmy się nią zajmować, ale przecież to Marcin miał ważniejsze sprawy i niańkowanie zostawiał mi. Jak dostał się na dobre studia i potem zaczął dobrze płatną pracę, to też rodzicie byli z niego dumni. Nasze (moje i siostry) sukcesy miałem wrażenie, były mniej ważne dla rodziców. Chociaż dzisiaj zbliżamy się do 30-stki mam wrażanie, że brat cały czas traktuje mnie z góry. Ostatnio mieliśmy dyskusję na temat posiadania dzieci i Marcin nie mógł zrozumieć, że na razie mnie na to nie stać. Dla niego zawsze sprawa jest prosta - chcieć to móc. Miedzy słowami powiedział, że prędzej to jestem niedojrzały do zakładania rodziny, a nie problemem są finanse i śmiał się, żebym od razu zasadził się na bliźniaki to będzie chociaż 500 plus.
Historia Krystiana i Pawła
Nigdy nie miałem dobrych relacji ze starszym bratem. Jakoś zawsze nasze światy były zupełnie inne. Kiedy stawaliśmy się starsi, mnie zaczęły interesować filmy, książki, sztuka, a on grał w piłkę, umawiał się z dziewczynami i pił piwo z kumplami. Potem poszedł w ślady ojca i został ochroniarzem w naszym rodzinnym mieście. Ja wyprowadziłem się z domu, poszedłem na studia, teraz pracuje jako grafik we Wrocławiu. Mam świetne życie, znajomych, dziewczynę, zarobki też są ok. Jedyne co mnie martwi, to jak on się pogubił. Roztył się, nie ma partnerki, mieszka z rodzicami. W domu awantury są dosłownie o wszystko, bo jak taki stary byk może mieszkać z mamą i tatą. Jak odwiedzam rodzinne strony, to długo potem odchorowuje kaca moralnego, że go nie wspieram. Paweł mi w tym nie pomaga. Niestety, nie jestem w stanie go zrozumieć, ale cóż, to wciąż mój brat.
Historia Wiesława i Krzysztofa
Mój brat zawsze był jakiś taki przesadnie poważny. Za dzieciaka było mi za niego wstyd przed kumplami, że ciągle zwraca nam uwagę. Jak byliśmy nastolatkami nie było lepiej. Zachowywał się jak bufon, kiedy wpadali na mnie koledzy. Robił mi jazdy, że pije alkohol i imprezuję, nawet jak już zbliżałem się do 20-tki. Tłumaczyłem sobie to tym, że dość wcześnie straciliśmy rodziców i może czuł się w obowiązku. Z drugiej strony wiedziałem, że kawał z niego egoisty i te ciągłe uwagi jakoś go dodatkowo stymulują, że czuje lepszy. Potem znalazł sobie żonę, równo spiętą jak on. Żyli sobie szczęśliwie - przynajmniej tak mi się wydawało. Nagle pewnego sierpniowego dnia zadzwoniła z płaczem. Okazało się, że brat od kilku lat popija. Że niedawno zabrali mu prawo jazdy, bo jechał na podwójnym gazie. Że z pracy to go zaraz wyrzucą. Kiedy to mówiła, nie wierzyłem. Jak to - MÓJ BRAT? Zrobiło mi się ciemno przed oczami - bo ktoś kogo najlepiej w życiu znałem, okazał się jakby zupełnie obcym człowiekiem. Walka z jego chorobą trwała długo. Żona po drodze od niego odeszła, a ja przejąłem opiekę. Brata się nie wybiera, ale bratem się jest, co by się nie działo. Chociaż dziś go już z nami nie ma i uprzykrzył mi kawał życia, to i tak w pamięci mam głównie te dobre chwile.
Historia Alana i Borysa
Borys jest ode mnie o dwa lata młodszy. Jak byliśmy dziećmi, to nasze relacje były różne. Mama go faworyzowała. Miał wadę serca, był trochę słabszy i marudny. Natomiast z wiekiem wszystko się wyrównało. Nie powiem, że brat jest dla mnie najlepszym przyjacielem. Z kumplami rozmawiam na różne tematy, na które z nim nie pogadam. Może trochę pokutuje to, że jest ode mnie młodszy i nie chcę, żeby poznał ciemne karty mojego życiorysu. Ale jednak ta relacja jest dla mnie super ważna. Jakbym brał ślub to na pewno jego poproszę na świadka.
"Jak pies z kotem"
To właśnie relacje rodzinne zainspirowały Janusza Kondratiuka do nakręcenia filmu "Jak pies z kotem" produkcji Akson Studio. Oparty na faktach scenariusz opowiada historię jego i starszego brata Andrzeja. W głównych rolach wystąpili Robert Więckiewicz jako Janusz i Olgierd Łukaszewicz jako Andrzej. W postaci ich partnerek wcieliły się Bożena Stachura jako Beata i Aleksandra Konieczna, która doskonale zagrała żonę i muzę Andrzeja Kondratiuka - Igę Cembrzyńską.
fot. materiały partnera
W pierwszych scenach filmu widzimy ich jako małych chłopców, którzy stoją na polu arbuzów i wypatrują samolotów. W dorosłym życiu smak tego owocu przywodzi na myśl Januszowi starszego brata. Teraz jednak jest on dojrzałym mężczyzną, sam ma dzieci, a z Andrzejem nie utrzymuje kontaktów. To jednak się zmienia pod wpływem choroby starszego brata, który nagle bardzo go potrzebuje. Chociaż przez wiele lat, żyli jak tytułowi "pies z kotem", teraz ich drogi się schodzą. Ich relacja nadal nie jest łatwa. Sytuacja nie pomaga w znalezieniu wzajemnego porozumienia, bo specyficzne zachowanie Andrzeja jest podyktowane spustoszeniem, jakie spowodowała w jego psychice choroba.
Film jest słodko-gorzki. Autentyczna i jednocześnie bardzo trudna sytuacja, w jakiej znalazł się główny bohater ma wiele zabawnych, ale też wzruszających momentów. "Jak pies z kotem" pokazuje, że nawet pozornie słaba relacja braterska, ma w sobie magiczną moc przyciągania, która powoduje, że w kryzysowych momentach rodzeństwo staje za sobą murem. Jak powiedział Łukaszewicz: "Znajduję w tym scenariuszu nuty, które mnie rozczulają, które mnie śmieszą, które mnie irytują. Tworzą obraz niezwykle wiarygodnych relacji w rodzinie. Ten film jest historią rodzinną". Chociaż z jednej strony scenariusz skupia się głownie na interakcjach miedzy braćmi, film jest zwierciadłem ukazującym wiele wątków rodzinnych, z którymi może utożsamić się widz.