"Na to, co przeszłam, patrzę jak na szczęście w nieszczęściu". Różni ludzie o najpiękniejszych chwilach w miłości

Przeczytajcie ich historie. Warto.

Joanna, 48 lat:

Kilka lat temu zachorowałam na nowotwór. Moi synowie byli już na studiach, a ja od roku byłam rozwiedziona i dosłownie od kilku miesięcy spotykałam się z nowym mężczyzną, którego znałam od czasów szkoły średniej.

Ponieważ musiałam walczyć o zdrowie i życie, nie za bardzo miałam czas na rozczulanie się nad sobą i zajmowanie się moimi bliskimi. Okazało się jednak, że nie jestem sama w chorobie. Powiedziałam nowemu partnerowi, że jestem chora, czeka mnie operacja i chemioterapia, od razu zapewniłam go, że może odejść, że nie chcę stawiać go w trudnej sytuacji. On ze łzami w oczach wziął mnie w ramiona i zapewnił, że nigdzie nie odchodzi, i że chce być ze mną. Potem okazało się, że obaj synowie wzięli urlopy dziekańskie, żeby móc się mną zaopiekować. Na wysokości zadania stanął także były mąż, który również bardzo mnie wspierał i pomagał – jego specjalnością stały się: domowy catering i usługi przewozowe.

Dla mnie ten rok był czasem, kiedy poczułam siłę i ogrom bezinteresownej miłości ze strony najbliższych. Dostałam od nich niesamowite wsparcie i przestrzeń na to, by bez zmartwień się leczyć. Dodatkowo weszłam w nowy związek, wystawiając relację na ogromną próbę. Ja przetrwałam nowotwór, a nasza miłość test choroby.

Paweł, 37 lat:

Zawsze miałem bardzo duże powodzenie u kobiet. Odkąd skończyłem 16 lat nigdy nie narzekałem na kobiece towarzystwo. I nie jest to wcale chełpienie się, czy przechwalanie. Dzięki siostrom i mamie radzę sobie z kobietami i podobam się, i mam tego świadomość.

Moja mama zawsze z sympatią witała dziewczyny, które jej przedstawiałem, ale wciąż przy każdej okazji życzyła mi, żebym wreszcie zakochał się bez pamięci. Lubiłem wszystkie moje partnerki, ale dla żadnej nie straciłem głowy. Do czasu kiedy spotkałem moją obecną narzeczoną. Podobno taka jest pierwsza miłość – ścina z nóg. Mi zdarzyła się dopiero jak miałem 35 lat i chyba dobrze, bo wcześniej byłem na taki stan za młody.

Po pierwsze zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Po drugie musiałem o Magdę bardzo zabiegać, bo nie miała pewności czy aby nie chcę jej tylko zdobyć, a potem porzucić. A ja wsiąkłem na całego. W nic nie grałem, niczego nie udawałem, bo prostu oddałem jej siebie całego. Ta miłość jest dla mnie podwójnie niesamowita. Nie tylko dlatego, że Magda jest dla mnie wszystkim, ale także dlatego, że wreszcie wiem, co to jest prawdziwa miłość, jaki to dopełniający człowieka stan. Mama i siostry? Odetchnęły z ulgą.

"Najlepiej razem"

Michał, 40 lat:

Moja historia to dowód na to, że nigdy nie wiadomo, jak się potoczy nasze życie. 10 lat temu byłem w długoletnim związku – parą z moją dziewczyną byliśmy od liceum. W piętnastą rocznicę poznania mieliśmy zaplanowany ślub. Pół roku przed ceremonią coś się zaczęło między nami psuć. Cztery miesiące przed sakramentalnym "tak" zdecydowaliśmy się rozstać.

Dwa tygodnie później poznałem w samolocie starszą ode mnie kobietę, która mnie zafascynowała. Po pół roku znajomości byliśmy już po ślubie. W tym roku mija nasza dziesiąta rocznica. Każdy wspólny dzień jest dla mnie najpiękniejszą chwilą, czuję, że od dnia poznania nic się nie zmieniło: moja partnerka wciąż mnie fascynuje, inspiruje, intryguje. Z byłą narzeczoną mam kontakt, który tylko utwierdza mnie w tym, że dobrze się stało i gdybyśmy się nie rozstali przed planowanym ślubem, nastąpiłoby to szybko po weselu.

Weronika, 34 lata:

Jestem w stałym związku od 7 lat. I ciągle zdarza mi się poczuć przeszywające mnie dreszcze, jak w czasach początku naszej znajomości. To są chyba te chwile, kiedy przypominam sobie, że nie wyobrażam sobie życia z nikim innym, że – wbrew temu co mówią o chemii uczuć – u mnie wciąż latają motyle w brzuchu.

Wystarczy, że Piotr złapie mnie za rękę pod stołem na obiedzie rodzinnym, poczuję, że na mnie patrzy w zatłoczonym klubie, bez zapowiedzi odwiedzi mnie w pracy tylko po to, żeby mnie pocałować. Myślę, że najpiękniejszą chwilą w naszej miłości będzie moment przyjścia na świat naszej córeczki. Co nastąpi za pięć miesięcy. Już teraz mam wrażenie, że pojawiają się we mnie zupełnie nowe uczucia.

Weź udział w dyskusji:
"Na to, co przeszłam, patrzę jak na szczęście w nieszczęściu". Różni ludzie o najpiękniejszych chwilach w miłości
Aby skomentować ten i inne artykuły zapraszamy na forum.gazeta.pl