To, jak wiele zależy od nas samych, dobrze pokazuje kampania społeczna „Amica for others” - stworzona na potrzeby producenta agd - marki Amica. W ramach tego projektu Amica chciałaby zmienić codzienność na lepszą, wspólnie z Polakami dostrzec drugą osobę: jej problemy, potrzeby, uczucia. Żyjemy wśród innych, warto znaleźć dla nich czas. Tak jak w filmie inicjującym kampanię, w którym pokazano starsza panią, sąsiadkę, którą pewnie każdy z nas kojarzy z własnego bloku. Niesympatyczną, zwracającą uwagę, wiecznie niezadowoloną.
Mała dziewczynka w naturalny sposób znajduje klucz do jej serca. Morał? Każdy z nas może poprawić relacje z innymi - o ile zmianę zacznie od siebie - całkiem jak nasi bohaterowie. Bo przecież żyjemy wśród innych ludzi i dlatego tak ważne jest to, by w codziennym zabieganiu, znaleźć dla nich czas. Tych najbliższych i tych trochę dalszych. Żeby zauważać drugą osobę, jej emocje i uczucia.
Paulina ma dwoje dzieci, które w tygodniu ciężko dobudzić, za to w weekendy, kiedy rodzice mogą się wyspać, dzieci budzą się punktualnie o szóstej rano. - Przybiegają do nas do łóżka przytulać się i domagają się zrobienia śniadania i porannej zabawy - mówi Paulina, która zorientowała się, że wita dzieciaki warczeniem i irytacją.
- Przyjrzałam się sobie z boku i zobaczyłam, jakie okropne jest moje zachowanie. Dzieci są takie radosne, uśmiechnięte, widać, że cały tydzień muszą wszystko robić rano w pośpiechu, że głównie je ponaglamy, a w weekendy budzą się rano, żeby z nami pobyć, jak najdłużej być blisko nas. Paulina zmieniła swoje zachowanie: - W piątki kładę się wcześniej, żeby bilans godzin snu się zgadzał. Dzięki temu witam dzieci z radością i poświęcam mojej dwójce sto procent uwagi.
Paweł mieszka w Warszawie i korzysta tu ze swojego auta. Kto zna to doświadczenie z autopsji, ten wie, że czasami w stolicy emocje biorą górę - ludzie na siebie trąbią, wymachują rękami, rzucają niecenzuralnymi słowami. Bywało, że Paweł był świadkiem skrajnych przypadków, kiedy kierowcy wysiadali z samochodów i ruszali na siebie z rękami.
Od 1 stycznia Paweł wprowadził w swoje życie nową zasadę - na drodze jest wzorem uprzejmości i serdeczności. - Wpuszczam, przepuszczam, uśmiecham się, grzecznie czekam, nie poganiam - mówi. Z doświadczeń Pawła wynika, że dzięki takiemu zachowaniu, współuczestnicy ruchu łagodnieją i - jeśli zostaną przepuszczeni, także wpuszczają innych kierowców do ruchu. - Ostatnio byłem roztargniony i niechcący trochę się wepchnąłem przed inny samochód przy zmianie pasów. Na światłach zrównaliśmy się, otworzyłem okno i przeprosiłem. Kierowca się uśmiechnął, machnął rękę i powiedział, że nic się nie stało. Paweł jest przekonany, że jazda w korkach uwalnia najgorsze emocje - tym bardziej warto nad nimi panować i uprzejmością łagodzić złe emocje.
- Te podstawowe zwroty coraz trudniej przechodzą ludziom przez usta - mówi Magda, która zrobiła ostatnio eksperyment i podczas pobytu w szatni w swojej siłowni, liczyła osoby, które wchodząc do niej, przywitały się lub pożegnały. Wyszło jej, że na 20 kobiet trzy skorzystały z form grzecznościowych.
- Jestem gorąco za tym, żeby je stosować - wszędzie i w stosunku do wszystkich. Tym bardziej, że kiedy wyjeżdżamy za granicę, zachwycamy się tym, że w USA czy Wielkiej Brytanii ludzie się do siebie uśmiechają, wystarczy nawiązać kontakt wzrokowy i od razu mówią “Hi”. Dlaczego u nas takie zasady nie są normą? Uśmiech i “dzień dobry” sprawiają, że od razu robi się sympatyczniej, o dziękuję i przepraszam nawet nie wspominając.
Katarzyna ma męża, który ma tysiące znajomych. Naprawdę tysiące. Michała znają wszyscy - sąsiedzi, ekspedienci, kasjerki. I bardzo lubią. - Michał ma wyjątkową zdolność do pochylania się nad każdym człowiekiem, zagadywania na zupełnie błahe tematy, podtrzymywania relacji, pamiętania, co u kogo słychać - wylicza Kasia.
Dla niego mieszkańcy jego osiedla nie są anonimowi, bo z każdym kiedyś uciął krótką pogawędkę. Zwłaszcza uwielbiają go starsze panie, za pomoc w noszeniu zakupów i za to, że zawsze zapyta, co słychać. Katarzyna - z natury dość zdystansowana - uczy się tej umiejętności zjednywania sobie ludzi i idzie jej coraz lepiej.
Jola miała w liceum wychowawczynię, która mocno interesowała się tematami motywacji i budowania pewności siebie. - To dzięki tej pani w naszej szkole, nauczyliśmy się zupełnie naturalnie mówić i przyjmować komplementy. Jola zapewnia, że nie jest to powszechna umiejętność, ale szczere komplementowanie ma ogromną moc.
Stara się komplementować wszystkich i codziennie powiedzieć komuś coś miłego. - Ostatnio na zebraniu jej kolega został wyróżniony premią i nagrodą. Wiecie, że byłam jedyną osobą z 15-osobowego zespołu pracowników, która mu prywatnie pogratulowała – dziwi się.
Mówi miłe rzeczy wszystkim - nawet swoim przełożonym. - Jeśli ktoś jest dobrym szefem, radzi sobie z kryzysami, podejmuje dobre decyzje - dlaczego nie miałabym mu o tym powiedzieć? Jej zdaniem komplementy nie powinny się ograniczać tylko do wyglądu i powinny dawać naprawdę dobrą informację zwrotną.
- Jak córeczka przynosi mi rysunek, to nie mówię “ale ładny kotek”, tylko chwalę, że super, że różne techniki dziecko wykorzystało, że ciekawie połączyło kolory. Jola doszła do momentu, w którym komplementowanie sprawia jej tyle przyjemności, że prawi je zupełnie naturalnie.
Zauważajmy drugiego człowieka i starajmy się być dla innych, a nie tylko skupiajmy uwagę na sobie. Warto otworzyć się na ludzi i dać z siebie dobro. Ono na pewno do nas wróci.