Chcesz, żeby dobro do ciebie wracało? Musisz je najpierw sam dać

Kilka przypadków, w których możesz zachować się lepiej, wystarczy odrobina autorefleksji. Codziennie mamy tysiące spraw do załatwienia, spotykamy na naszej drodze wiele osób, sami przeżywamy lepsze lub gorsze dni. Bywamy zdenerwowani, zestresowani, zbyt szybko odpowiadamy na emocje innych. A przecież można inaczej. Jak?

Po sąsiedzku

To, jak wiele zależy od nas samych, dobrze pokazuje kampania społeczna „Amica for others” - stworzona na potrzeby producenta agd - marki Amica. W ramach tego projektu Amica chciałaby zmienić codzienność na lepszą, wspólnie z Polakami dostrzec drugą osobę: jej problemy, potrzeby, uczucia. Żyjemy wśród innych, warto znaleźć dla nich czas. Tak jak w filmie inicjującym kampanię, w którym pokazano starsza panią, sąsiadkę, którą pewnie każdy z nas kojarzy z własnego bloku. Niesympatyczną, zwracającą uwagę, wiecznie niezadowoloną.

Mała dziewczynka w naturalny sposób znajduje klucz do jej serca. Morał? Każdy z nas może poprawić relacje z innymi - o ile zmianę zacznie od siebie - całkiem jak nasi bohaterowie. Bo przecież żyjemy wśród innych ludzi i dlatego tak ważne jest to, by w codziennym zabieganiu, znaleźć dla nich czas. Tych najbliższych i tych trochę dalszych. Żeby zauważać drugą osobę, jej emocje i uczucia.

 

Uśmiech od rana

Paulina ma dwoje dzieci, które w tygodniu ciężko dobudzić, za to w weekendy, kiedy rodzice mogą się wyspać, dzieci budzą się punktualnie o szóstej rano. - Przybiegają do nas do łóżka przytulać się i domagają się zrobienia śniadania i porannej zabawy - mówi Paulina, która zorientowała się, że wita dzieciaki warczeniem i irytacją.

- Przyjrzałam się sobie z boku i zobaczyłam, jakie okropne jest moje zachowanie. Dzieci są takie radosne, uśmiechnięte, widać, że cały tydzień muszą wszystko robić rano w pośpiechu, że głównie je ponaglamy, a w weekendy budzą się rano, żeby z nami pobyć, jak najdłużej być blisko nas. Paulina zmieniła swoje zachowanie: - W piątki kładę się wcześniej, żeby bilans godzin snu się zgadzał. Dzięki temu witam dzieci z radością i poświęcam mojej dwójce sto procent uwagi.

Emocje za kierownicą

Paweł mieszka w Warszawie i korzysta tu ze swojego auta. Kto zna to doświadczenie z autopsji, ten wie, że czasami w stolicy emocje biorą górę - ludzie na siebie trąbią, wymachują rękami, rzucają niecenzuralnymi słowami. Bywało, że Paweł był świadkiem skrajnych przypadków, kiedy kierowcy wysiadali z samochodów i ruszali na siebie z rękami.

Od 1 stycznia Paweł wprowadził w swoje życie nową zasadę - na drodze jest wzorem uprzejmości i serdeczności. - Wpuszczam, przepuszczam, uśmiecham się, grzecznie czekam, nie poganiam - mówi. Z doświadczeń Pawła wynika, że dzięki takiemu zachowaniu, współuczestnicy ruchu łagodnieją i - jeśli zostaną przepuszczeni, także wpuszczają innych kierowców do ruchu. - Ostatnio byłem roztargniony i niechcący trochę się wepchnąłem przed inny samochód przy zmianie pasów. Na światłach zrównaliśmy się, otworzyłem okno i przeprosiłem. Kierowca się uśmiechnął, machnął rękę i powiedział, że nic się nie stało. Paweł jest przekonany, że jazda w korkach uwalnia najgorsze emocje - tym bardziej warto nad nimi panować i uprzejmością łagodzić złe emocje.

Dzień dobry, do widzenia, przepraszam, dziękuję

- Te podstawowe zwroty coraz trudniej przechodzą ludziom przez usta - mówi Magda, która zrobiła ostatnio eksperyment i podczas pobytu w szatni w swojej siłowni, liczyła osoby, które wchodząc do niej, przywitały się lub pożegnały. Wyszło jej, że na 20 kobiet trzy skorzystały z form grzecznościowych.

- Jestem gorąco za tym, żeby je stosować - wszędzie i w stosunku do wszystkich. Tym bardziej, że kiedy wyjeżdżamy za granicę, zachwycamy się tym, że w USA czy Wielkiej Brytanii ludzie się do siebie uśmiechają, wystarczy nawiązać kontakt wzrokowy i od razu mówią “Hi”. Dlaczego u nas takie zasady nie są normą? Uśmiech i “dzień dobry” sprawiają, że od razu robi się sympatyczniej, o dziękuję i przepraszam nawet nie wspominając.

Małe duże rozmowy

Katarzyna ma męża, który ma tysiące znajomych. Naprawdę tysiące. Michała znają wszyscy - sąsiedzi, ekspedienci, kasjerki. I bardzo lubią. - Michał ma wyjątkową zdolność do pochylania się nad każdym człowiekiem, zagadywania na zupełnie błahe tematy, podtrzymywania relacji, pamiętania, co u kogo słychać - wylicza Kasia.

Dla niego mieszkańcy jego osiedla nie są anonimowi, bo z każdym kiedyś uciął krótką pogawędkę. Zwłaszcza uwielbiają go starsze panie, za pomoc w noszeniu zakupów i za to, że zawsze zapyta, co słychać. Katarzyna - z natury dość zdystansowana - uczy się tej umiejętności zjednywania sobie ludzi i idzie jej coraz lepiej.

Jeden komplement dziennie

Jola miała w liceum wychowawczynię, która mocno interesowała się tematami motywacji i budowania pewności siebie. - To dzięki tej pani w naszej szkole, nauczyliśmy się zupełnie naturalnie mówić i przyjmować komplementy. Jola zapewnia, że nie jest to powszechna umiejętność, ale szczere komplementowanie ma ogromną moc.

Stara się komplementować wszystkich i codziennie powiedzieć komuś coś miłego. - Ostatnio na zebraniu jej kolega został wyróżniony premią i nagrodą. Wiecie, że byłam jedyną osobą z 15-osobowego zespołu pracowników, która mu prywatnie pogratulowała – dziwi się.

Mówi miłe rzeczy wszystkim - nawet swoim przełożonym. - Jeśli ktoś jest dobrym szefem, radzi sobie z kryzysami, podejmuje dobre decyzje - dlaczego nie miałabym mu o tym powiedzieć? Jej zdaniem komplementy nie powinny się ograniczać tylko do wyglądu i powinny dawać naprawdę dobrą informację zwrotną.

- Jak córeczka przynosi mi rysunek, to nie mówię “ale ładny kotek”, tylko chwalę, że super, że różne techniki dziecko wykorzystało, że ciekawie połączyło kolory. Jola doszła do momentu, w którym komplementowanie sprawia jej tyle przyjemności, że prawi je zupełnie naturalnie.

Zauważajmy drugiego człowieka i starajmy się być dla innych, a nie tylko skupiajmy uwagę na sobie. Warto otworzyć się na ludzi i dać z siebie dobro. Ono na pewno do nas wróci.