Maja Kapłon od dziecka choruje na skoliozę. Przeszła w sumie 18 operacji. W 2019 r. pękł pręt podtrzymujący jej kręgosłup, miała bardzo poważne kłopoty z oddychaniem. Udało się zebrać cztery miliony złotych na operację. Na ten bardzo trudny zabieg pojechała do Nowego Jorku. Po nim Maja mogła wrócić do normalnego funkcjonowania i do tego, co kocha najbardziej – do śpiewania, pisania piosenek i występów, a śpiewa – jak mówi – "odkąd nie pamięta", czyli od zawsze.
materiał promocyjny
Jak definiuje się Maja Kapłon? – Chyba nie jestem w stanie zamknąć siebie w jednym słowie. Pierwsze, które mi przychodzi do głowy to "złoto". Bardzo często używam tego słowa. Kojarzy mi się z blaskiem, takim pozytywnym, ciepłym blaskiem, ze słońcem i z radością – mówi Maja.
Swoje życie określa jako rollercoaster, w którym chwile wesołe przeplatają się ze smutnymi. Stara się jednak, by tych pierwszych było jak najwięcej. Uśmiech nie schodzi z jej twarzy. – Urodziłam się ze skoliozą, która bardzo szybko się rozwijała. Jak miałam cztery lata, dostałam pierwszy gorset. Byłam cała zalana gipsem. Pamiętam, że to było lato. To było trudne dla małego dziecka – wspomina Maja. Od dzieciństwa była chłopczycą, "młodym szaleńcem", który chciał być wszędzie jednocześnie, mimo wszystko. . – Gdy miałam osiem lat, choroba poszła tak daleko, że jedną ręką nie mogłam już dotknąć ziemi. Tak krzywy był kręgosłup. Wtedy miałam pierwszą operację – opowiada Maja. Od tamtej pory żyła operacjami i pobytami w szpitalu. Miała dwie grupy znajomych – tych ze szpitala i tych ze szkoły. – Nie pozwalałam sobie wjechać na głowę z powodu mojej choroby. Miałam wsparcie od rodziny i przyjaciół. Myślę, że sobie całkiem fajnie radziłam z takimi mniej przyjaznymi sytuacjami i ocenami – podkreśla.
– Śpiewam odkąd nie pamiętam – śmieje się Maja. Wspomina zdjęcie z domowego występu podczas Wigilii. – Mam ze trzy latka. Stoję koło siostry, która mi gra coś na klawiszach, takich małych, zabawkowych. Widać, że próbuję śpiewać – opowiada rozmówczyni Martyny Kaczmarek.
– Miałam bardzo dużo czasu po operacjach, czasem dwa tygodnie, czasem miesiąc. Musiałam leżeć w domu. Nadrabiałam szkołę, co było nieprzyjemne. Mama ze mną nad tym siedziała. Poza tym cały czas katowałam wokal. Bez przerwy śpiewałam. Słuchałam piosenek i uczyłam się ich na pamięć. Czasem tańczyłam też na tapczanie w gorsecie pod samą szyję, skakałam – mówi Maja Kapłon. Jak podkreśla, bardzo ważna jest praca, praca i jeszcze raz praca. I wiara w to, co się robi. – Jeśli chciałam się czegoś nauczyć, to nie odpuściłam, dopóki się nie nauczyłam. Powtarzałam fraza po frazie, wszystkie ozdobniki. Byłam mocno zakręcona na tym punkcie – mówi.
22-letnia Maja wzięła udział w programie "The Voice of Poland". Doszła do finału, zajęła czwarte miejsce. – Po wielu moich romantycznych, nazwijmy to upadkach, napisałam bardzo dużo piosenek. Miałam wtedy zespół i prawie gotowy materiał na płytę. Poszłam do "Voice’a", żeby zrobić sobie trampolinę do rozpoznawalności – powiedziała Maja. Nie wszystko poszło tak, jak to sobie wymarzyła, ale jedno jest pewne. Robi to, co kocha, pisze, śpiewa, nagrywa i występuje. Chce też produkować piosenki dla innych wykonawców. Uczy się coraz więcej i więcej. – Myślałam, że może do niewystarczająco wielu miejsc, wytwórni, wysłałam swoją muzykę. Ale teraz jestem zadowolona z produktu finalnego – dodaje.
W programie "The Voice of Poland" trudno było namówić Maję do "opowiadania ckliwych historii". A gdy próbowała to zrobić, w jej historii brzmiały radość i siła. – Choć byłam jeszcze przed tymi dwiema głównymi operacjami, zawsze staram się to podkreślić, byłam pogodzona ze swoim ciałem – mówi Maja. – Jestem ziomem w gorsecie – śmieje się Maja.
Efektowne gorsety są elementem scenicznego image Mai. Oswoiła je i uczyniła z nich swój atut. – Od zawsze wiedziałam, że każdy ma jakieś niedoskonałości – opowiada. Koleżanki, ośmielone jej chorobą, zwierzały się jej ze swoich kompleksów. – Jak magnes zbierałam takie historię. Każda
z tych dziewczyn, które wydawały mi się idealne, miała coś, co chciałaby zmienić. Wiedziałam, że moja choroba to jest coś, czego nie zmienię. Utrwalałam sobie przekonanie, że muszę z tego zrobić moją siłę, że to jest historia, która powinna mnie umacniać. Zaczęłam to stopniowo pokazywać na scenie. Na koncerty zakładałam bluzki coraz bardziej odkrywające plecy. Nosiłam sznurowane z tyłu gorsety. Do teledysku "Proszę o lek", pierwszego, który zrobiłam po operacji, założyłam biżuterię na plecy. To był cudowny pomysł Kasi Sokołowskiej. Uszyli mi suknię, która miała z tyłu dekolt z wiszącymi sznurami pereł. Na moją niedoskonałość założyliśmy biżuterię, która przyciągała uwagę. Właśnie tego potrzebowałam – podkreśla Maja.
Piękno jest w nas, musimy je sobie wypracować. – Kanon piękna jest w tym, żeby zadbać o to, o co możemy zadbać. Czyli o zdrowie, o cerę, o ciało i o nasz środek czyli o ducha – tłumaczy rozmówczyni Martyny Kaczmarek.
Ostatnia, osiemnasta operacja, którą Maja przeszła w Nowym Jorku, zmieniła jej ciało. Maja odzyskała swobodny oddech, stała się wyższa. Nie od razu jednak poczuła się dobrze. Przyszło załamanie. – Ciężko po operacji było mi wrócić do normalnych myśli. Byłam faszerowana lekami. Potrafiłam siedzieć w miejscu, jednocześnie spać i obserwować, co się ze mną dzieje – wspomina. Leki ogłuszały emocje. Gdy przestała brać silne środki przeciwbólowe, przyszedł moment refleksji i depresji – opowiada Maja. To był moment, gdy musiała nauczyć się swojego ciała od nowa.
– Trzeba mówić o ty, co buduje – podkreśla piosenkarka. Wiele zawdzięcza temu, że poszła na psychoterapię. – Siła, ta siła, którą mam w tym momencie, to jest tylko i wyłącznie praca nad sobą. Zrobienie nawet małego kroku, takiego, na jaki mnie stać. A zawsze nas stać na jakiś mały krok – mówi Maja. Namawia też do tego, by nie obawiać się prosić o pomoc. Terapie nauczyły ją, by wybierać ludzi, którzy dają siłę, a nie takich, którzy wysysają z innych energię. – W czasie terapii mogłam popróbować, jak przestać się bać, by iść inną drogą niż do tej pory. Zaczęłam być bardziej asertywna, stawiam granice – podkreśla Maja.
W życiu Mai Kapłon najważniejsza jest muzyka. Niedługo będzie mieć premierę jej nowy utwór pt. "Bestia". – Opowiada o mojej przemianie, o zaakceptowaniu tego, co się wydarzyło po operacji. Tuż po niej wydawało mi się, że ja cały czas jestem coś komuś winna. Bo bardzo dużo dostałam od ludzi. "Bestia" jest też o innym aspekcie. Przez wiele lat myślałam, że moje zachowania są błędne, bo nie robię tego, czego chcą inni. Teraz to ja mówię "start" i "stop" w moim życiu – mówi Maja.
Martyna Kaczmarek, założycielka Fundacji Ciałość, propaguje tematy związane z ciałopozytywnością i akceptowaniem swojego ciała. Była pierwszą modelkę plus-size w domu Top Model. Działa na rzecz kompleksowego wsparcia osób, które zmagają się z zaburzeniami odżywiania i doświadczają dyskryminacji ze względu na wygląd.
Partnerem podcastu "Ciałość" w ramach serii #więcejniżciało jest firma Deichmann.
materiał promocyjny
Materiał promocyjny marki Deichmann.