Kaja Gołuchowska odnosi sukcesy w mediach. Redaktorka naczelna Ofeminin, content creatorka, fotografka. Na swoim profilu na Instagramie opowiada o tym, jak ćwiczy, inspiruje i rozmawia z kobietami. Bez lukru i bez presji, za to z pasją. Rozmówczyni Martyny Kaczmarek twierdzi, że nie czuje się influencerką, ale fakty mówią same za siebie. – Nie postrzegam siebie jako influencerki, przyjmuję to jako komplement. To jest wtórne w stosunku do moich działań. Na pewno uważam się za twórczynię contentu – mówi Kaja Gołuchowska.
Kariera? Kaja Gołouchowska twierdzi, że po prostu "jej się przydarzyła". Skończyła prawo i stosunki międzynarodowe ze specjalnością amerykanistyka, ale marzyła o tym, by robić rzeczy kreatywne. – Bałam się, że nigdy mi się nie uda spełnić tego marzenia. Bałam się, że jestem za stara, że jestem niewystarczająca, że nie wiem, co robić ze swoim – opowiada. Przypomina przy tym obiegowe przekonanie, że "kobiety mają termin ważności do ok. 25 roku życia, a potem już są spisywane na straty w wielu aspektach – w przestrzeni prywatnej i zawodowej". Kaja w pewnym momencie rozstała się z chłopakiem i postanowiła zacząć robić w życiu coś nowego. Kupiła aparat fotograficzny, założyła profil na Instagramie, zaczęła fotografować i rozmawiać z kobietami. Tak to się zaczęło. Jak twierdzi, jej kariera to "efekt kuli śniegowej" i "pozytywnego aspektu zazdrości".
Zazdrościła byłemu już chłopakowi, był kreatywny. – Zrobiłam więc coś mądrego. Zamiast się wstydzić tej zazdrości, przyjrzałam się jej i to mi dało jasność. Skoro tak zazdroszczę, to znaczy, że sama chcę to zrobić i iść w tym kierunku – mówi Kaja Gołouchowska.
Autorka podcastu "Rok dla ciała" mówi, że kobiety żyją pod ogromną presją. Mają zaburzony obraz swojego ciała i ogromne kompleksy związane z wyglądem. Chce więc sprawić, by kobiety przestały się obawiać takich miejsc, jak siłownie czy sale gimnastyczne i zaprzyjaźniły się z nimi. – Te przestrzenie dla wielu kobiet są strasznie opresyjne. Kojarzą się z negatywnymi wspomnieniami z WF albo z sytuacji, w których ich ciało zostało nieprzychylnie skomentowane. Moją misją jest to, żeby to odczarować i żeby otworzyć dla nich te przestrzenie – podkreśla.
– Jak się ogląda siłownię tylko w internecie, to można mieć wrażenie, że są na niej tylko laski, które mogą ścierać marchewkę na swojej tarce na brzuchu – mówi. Tymczasem "ciało, które ćwiczy może rożnie wyglądać". – Nie stygmatyzujmy, nie wyśmiewajmy. Ćwiczmy, żeby się czuć zdrowo i szczęśliwie – dodaje Kaja Gołouchowska.
– Dorastałam w czasach "Bravo Girl", MTV i Britney Spears. Chciałam mieć płaski brzuch i nosić biodrówki. Poczułam się gruba, jak miałam 10 lat i wstydziłam się być na plaży – opowiada gościni Martyny Kaczmarek. I dodaje: "byłam totalnie ofiarą tego, co teraz z pełną świadomością mogę nazwać obsesją piękna".
Przyszła pandemia COVID-19, świat wyhamował. Kaja zaczęła zastanawiać się, dlaczego nie lubi sportu, a wejście do siłowni jest dla niej ogromnym stresem. – Zdałam sobie sprawę, że dla mnie sport zawsze łączył się z wyglądem. Cel treningu to było osiągnięci płaskiego brzucha, pupy bez cellulitu. Pamiętam jak w gimnazjum ćwiczyłam i robiłam brzuszki. Była pani, która mówiła: "teraz wciskajcie ten balonik" – balonik to był brzuch. Dla mnie sport to było coś o kurczeniu się o głodzeniu się, o wyglądaniu. A to jest słaba motywacja. I zawsze jak rozmawiam z dziewczynami, dlaczego nie są w stanie chodzić regularnie na siłownię, to moim zdaniem u wielu z nas powód jest właśnie taki. Ponieważ nie da się utrzymać konsekwencji w sporcie, skupiając się na tym, jak wyglądamy. Bo spojrzysz w lustro i nie będziesz zadowolona – tłumaczy Kaja Gołuchowska.
Co jest więc prawdziwym celem uprawiania sportu i jak się motywować. Autorka podcastu "Rok dla ciała" podkreśla, że trzeba skoncentrować się na tym, jak się czujemy. – Sport sprawia, że czujemy się silne, sprawne, że mamy endorfiny i mamy poczucie konsekwencji – opowiada. Warto postawić sobie realny cel i dążyć do niego krok po kroku. Poukładać sobie relacje ze sportem i jednocześnie ze swoim ciałem.
Rozmówczyni Martyny Kaczmarek wytłumaczyła sobie, że skoro "już tyle zainwestowała w naukę, skończyła studia, ma super pracę", to teraz czas na zbudowanie dobrej relacji z ciałem. Postanowiła, że zamiast siedzieć i wyrabiać nadgodziny, pójdzie na siłownię, a wyjście z koleżankami zamieni na spacer. Podstawą było myślenie zdrowe, bez restrykcji i karania się. Najpierw były dwie minuty na macie do jogi, która co rano leżała koło jej łóżka, potem zajęcia zumby, a potem – treningi na siłowni.
– W pewnym momencie sport zaczął mnie zabierać psychicznie w miejsca, w które nie mogłabym pójść bez niego. Zaczął mi pomagać w moich zmaganiach z depresją – podkreśla Kaja Gołuchowska. Dodaje, że "można czerpać radość i satysfakcje z tego, że nasze ciało się zmienia, że jest silne" i nie przejmować się wyszczuplaniem i ujędrnianiem. Warto stawiać na tzw. aktywność spontaniczną i krok za krokiem, nawet jak to będą małe kroczki, iść wytyczoną drogą. – Musimy zmienić definicję sukcesu. Jak masz złą relację ze sportem i ciałem przez 20 lat, to nie licz, że zmienisz ją w jeden dzień. Wejdź na matę na dwie minuty i powiedz: "Zarąbista jesteś, dziewczyno, dałaś radę" – mówi autorka podcastu "Rok dla ciała".
– Przestańmy stawiać chude ciało jako cel naszej drogi. Pokazujmy, że na siłowni są fałdki, że na siłowni nie każdy jest mistrzem olimpijskim – podkreśla Kaja Gołuchowska.
Sport to endorfiny i poczucie szczęśliwości. – Zaczęłam sobie myśleć, że wydaje nam się, że wszystko kontrolujemy, także nasze ciało. A tak naprawdę jesteśmy zwierzakami i rządzą nami pewne mechanizmy, które są poza nasza kontrolą. Te mechanizmy mogą nas wspierać, gdy się wyśpimy, zjemy wartościowy posiłek i będziemy się ruszać – mówi Kaja Gołuchowska. Jej zdaniem, należy pamiętać, że nasze ciała są mądre, trzeba się w nie jednak wsłuchać.
Zła relacja ze sportem zaczyna się najczęściej jeszcze w szkole. Dziewczynki wstydzą się swoich ciał i nie chcą ćwiczyć. Bywa, że zajęcia z wychowania fizycznego są nudne, a nauczyciele komentują wygląd uczennic. Tymczasem w samej nazwie tego przedmiotu jest słowo "wychowanie", które wskazuje, że uczniów wdraża się do tego, by dbali o swoje ciała i wypracowali sobie zdrowe z nimi relacje. A przecież "nasze ciało to nasz dom". – Jak ten dom jest zagracony, jest w nim dużo negatywnego przekazu, to trudno czuć się w nim dobrze – mówi Kaja Gołuchowska. Nie zrzucajmy więc winy na dzieci, że nie chcą chodzić na WF, ale zadbajmy o to, by te lekcje były atrakcyjne. Jeśli np. dziewczynki chcą na lekcji tańczyć zumbę, niech tańczą. Potem dorosną i będą się ruszać na zdrowie przez całe życie
Martyna Kaczmarek, założycielka Fundacji Ciałość, propaguje tematy związane z ciałopozytywnością i akceptowaniem swojego ciała. Była pierwszą modelkę plus-size w domu Top Model. Działa na rzecz kompleksowego wsparcia osób, które zmagają się z zaburzeniami odżywiania i doświadczają dyskryminacji ze względu na wygląd.
materiał promocyjny
Partnerem podcastu "Ciałość" w ramach serii #więcejniżciało jest firma Deichmann.
Materiał promocyjny marki Deichmann.