Kobieta.gazeta.pl: „Mała pomoc, wielka radość” - to program, który ma na celu poprawić sytuację najuboższych rodzin. Czego, według Pani, najbardziej brakuje w polskich domach?
Dorota Maciejec, psycholog dziecięcy: Na to pytanie najlepiej odpowiedzą organizacje, które na co dzień zajmują się pomaganiem innym, takie jak Polski Czerwony Krzyż. Według mnie to zależy od stopnia niedostatku. Rodziny tzw. skrajnie ubogie, nie są w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb fizjologicznych, takich jak jedzenie. Z tego powodu prowadzone są w szkołach akcje dożywiania dzieci, czy zbiórek na rzecz ubogich. To, o co się prosi to żywność, środki higieniczne, środki czystości, ubrania, materiały papiernicze, zabawki itp. To pokazuje, na co jest największe zapotrzebowanie. Nie zapominajmy o opiece medycznej czy środkach na zakup lekarstw.
Podczas konferencji ogłaszającej ten program, mówiła Pani między innymi o tym, że dzieci z uboższych rodzin stają się ofiarami wykluczenia społecznego. Z jakimi przypadkami się pani spotyka?
Spotykam dzieci, które z racji niezaspokojonych wielu podstawowych potrzeb nie dzielą wspólnej przestrzeni społecznej z rówieśnikami. Dzieci te mają dużą trudność w przebiciu się, w zaistnieniu w gronie rówieśniczym, w znalezieniu wspólnych zainteresowań, tematów do rozmów itp. Bywają pomijane w zabawie, niezapraszane na zorganizowane urodziny, nieodwiedzane w ich własnych domach. Pozostają w swoim środowisku (rodzinie), które niekiedy może być patologiczne, niewydolne wychowawczo. Może też nie mieć szans na wywiązanie się z przynależnych jej funkcji. Ale jeśli jest w domu miłość i opieka rodzicielska, a za płotem koledzy, wówczas niedostatki są lepiej tolerowane.
Dla dzieci bardzo ważni są rówieśnicy. Stanowią oni źródło wiedzy o nich samych, ale także wspierają, obdarzają uwagą i przyjaźnią. Pozytywne informacje zwrotne wpływają na lepsze samopoczucie, dają motywację i energię do działania. Natomiast negatywne są źródłem trudnych emocji (smutek, wstyd), zamykania się w sobie, wycofywania z kontaktów społecznych. Dzieci "znikają", bo nie chcą się wyróżniać w ten negatywny (w ich mniemaniu) sposób, nie chcą wystawiać na pośmiewisko, kpiny i ocenę. Dlatego pomoc na rzecz tych dzieci, pomoc, która ma poprawić ich byt materialny jest taka ważna.
Pomijając oczywisty aspekt zabezpieczenia materialnego, aspekt lepszego startu w dorosłość, to jak ubóstwo w dzieciństwie wpływa na całe późniejsze życie?
Wykształca pewne schematy zachowania, wpływa na samoocenę i poczucie własnej wartości. Wpływa na kompetencje społeczno-emocjonalne oraz na kształtującą się osobowość. Jeśli ubóstwu towarzyszy patologiczny system wychowawczy, wówczas dziecko poprzez obserwację i naśladownictwo nabywa typowych dla danej rodziny zachowań, sposobu komunikowania się czy umiejętności. W takim systemie rodzinnym często brakuje poczucia bezpieczeństwa fizycznego, psychicznego, poczucia szacunku, miłości i afiliacji.
Ponadto, z uwagi na ubóstwo, dzieci mogą cierpieć na niedożywienie, co może wpływać na osłabienie odporności, zaburzenia rozwoju psychosomatycznego, nieprawidłowości w ośrodkowym układzie nerwowym, np. trudności z koncentracją uwagi i tym samym mniejsze osiągnięcia szkolne.
Podkreślmy, że rodzina wpływa znacząco także na system wartości, zdolność przestrzegania zasad czy niepisanych norm społecznych, co przekłada się na poczucie szczęścia i powodzenie w życiu dorosłym.
Czy zaburzone poczucie własnej wartości łatwo jest odbudować?
Trudno powiedzieć czy łatwo, czy trudno, ale jest to oczywiście możliwe. Potrzebne jest wspierające, akceptujące środowisko, życzliwi ludzie, ustanawiane realne do osiągnięcia cele, wiara we własne siły, umiejętność dostrzegania i pielęgnowania swoich wysp kompetencji. Jeśli to zbyt mało, to wskazana jest pomoc terapeuty.
Widzimy czasem sytuacje, kiedy dzieci wyśmiewają rówieśnika z gorszym plecakiem, śmieją się z jego brudnych spodni. Dzieci bywają bezlitosne w takich kwestiach. Nie zawsze możemy zaalarmować rodziców dziecka. Wypada nam zwrócić uwagę nie naszym dzieciom?
Takie sytuacje wymagają ogromnej delikatności. Z jednej strony, boimy się ingerować w sprawy niezwiązane z nami. Z drugiej jednak, brak reakcji to pełne przyzwolenie na takie nieaprobowane zachowania. Osobiście jestem zdania, iż w takich sprawach warto reagować, aby dusić w zarodku znieczulicę ludzką. Być może nasza ostrożna interwencja wzbudzi w dzieciach refleksję, zastanowienie, empatię? Może będzie impulsem do wejścia w perspektywę ofiary? Może dzięki temu następnym razem pomyśli, zanim wyrządzi krzywdę drugiej osobie.