To miał być żart, a teraz wszyscy chcą chodzić w "Majtkach z Sosnowca"

Weronika Twardowska codziennie przejeżdżała obok zamkniętego sklepu z używaną odzieżą. Pewnego dnia do głowy przyszedł jej żart, który nie tylko rozbawił mieszkańców Katowic, ale sprawił, że założyła własną firmę z bielizną.

Jaki to żart? Weronika nakleiła na witrynę szyld z napisem "Majtki z Sosnowca" i wiele naklejek prezentujących różne wzory fig i bokserek. Obok klamki zawisła tabliczka "Wkrótce otwarcie". Dla niewtajemniczonych wyjaśnimy, że Sosnowiec nie cieszy się w Katowicach dobrą sławą, i często jest obiektem kpin i legend miejskich.

Wiele osób szybko podchwyciło ten dowcip i zdjęcia witryny zaczęły krążyć po social mediach. Odbiór był na tyle dobry, że autorka pomyślała, że może faktycznie warto pójść o krok dalej i założyć firmę...Majtki z Sosnowca. 

Znalezienie szwalni okazało się znacznie trudniejsze niż się wydawało, ale już po pół roku pierwsze modele majtek były już gotowe. Oprócz kultowych "Majtek z Sosnowca" powstały modele z wieloma zabawnymi napisami, między innymi "Majtki Janusza". Ceny również nie odstraszają jak na produkty szyte w Polsce, damska para kosztuje 39 złotych, zaś bokserki 49 złotych. 

Całą historię marki i samą właścicielkę możecie poznać dzięki poniższemu filmowi:

Na koniec zostawimy wam tylko slogan marki: "Świata nie zmienisz, ale majtki mógłbyś"