Dziennikarka Michelle McGagh w czasie szaleństwa poświątecznych wyprzedaży postanowiła podjąć się trudnego zadania: przez rok nie wydawać pieniędzy na nic, co nie jest absolutnie niezbędne.
Było trudno, zwłaszcza przez pierwsze miesiące. Jednak po roku poczuła się znacznie zdrowsza i szczęśliwsza. Skąd w ogóle przyszedł jej do głowy ten pomysł?
McGagh pisze o finansach osobistych, dlatego jej czytelnicy odruchowo zakładali, że sama jest mistrzynią oszczędzania. Jednak ona w pewnym momencie zdała sobie sprawę, że tylko połowicznie przestrzega rad, które daje innym.
Michelle miała dobrą pensję, brak debetów na koncie, więc nie martwiła się o swoje finanse. Teraz przyznaje, że przez lata tkwiła w pułapce konsumpcji. Zarabiała, żeby wydawać pieniądze na niepotrzebne rzeczy, a to wcale nie dawało jej szczęścia.
Porzucenie konsumpcyjnego stylu życia na rok było bezcennym doświadczeniem.
Zmieniły się nawet drobiazgi: Michelle zaczęła planować posiłki, co znacznie zmniejszyło jej listę zakupów, a także poprawiła swoje umiejętności kulinarne.
Wyzwanie, którego się podjęła nie należy jednak kojarzyć z życiem pustelnika: wciąż kupowała jedzenie, płaciła rachunki, przekazywała datki na cele dobroczynne i pomagała rodzinie.
Czy było łatwo? Zdecydowanie nie.
Michelle przyznaje, że pierwsze miesiące wyzwania były wyjątkowo frustrujące. Myślała, że uda jej się żyć po staremu z nowymi zasadami, ale to po prostu nie działało.
Przez pierwsze pół roku wielokrotnie chciała dać sobie spokój i siąść z kuflem piwa w pubie lub przynajmniej kupić bilet autobusowy, bo ileż można jeździć na rowerze?! Zwłaszcza w zimie?
Ale po kilku miesiącach okazało się, że w wciąż ma w zasięgu ręki bogatą ofertę kulturalną. Dzięki wujkowi Google dowiedziała się o darmowych pokazach filmowych, degustacjach win, a nawet przedstawieniach teatralnych.
Ku swojemu zaskoczeniu Michelle odkryła, że przez ten rok oszczędzania była w galeriach sztuki więcej razy niż kiedykolwiek wcześniej.
Z równą przyjemnością wspomina darmowe wakacje, tzn. podróżowanie rowerem i rozbijanie kempingu na plaży. Wcześniej nigdy nie przyszłaby jej do głowy taka wycieczka, a teraz nie może się doczekać kolejnej.
Oczywiście zdarzały się też mniej różowe momenty. Najbardziej dokuczliwe były ograniczenia w życiu towarzyskim. Michelle nie mogła wyskoczyć z przyjaciółmi na lunch, ani kolację do restauracji. Kiedy znajomy przeniósł się do Australii, McGagh nie mogła go odwiedzić przez cały rok. Podobnie było z rodziną mieszkającą poza Londynem.
Wielokrotnie czuła się idiotycznie, kiedy przychodziła na kolację do przyjaciół z pustymi rękami, bo tradycyjna butelka wina złamałaby zasady wyzwania. Jedynym sposobem na odwdzięczenie się było zmywanie naczyń. Przez ten rok zmyła chyba tonę naczyń!
Ile zaoszczędziła?
W ten sposób Michelle zaoszczędziła prawie 23 000 funtów (czyli ponad 100 tys. złotych), dzięki którym spłaciła znaczną część swojego kredytu hipotecznego. Nagle okazało się, że nie musi przez resztę życia być uzależnioną od banku, może spłacić dług wcześniej i po prostu mieć to z głowy.
Co było pierwszym zakupem Michelle? Drinki, które zafundowała swojej rodzinie i przyjaciołom za wsparcie i cierpliwość. Wbrew przewidywaniom znajomych nie rzuciła się wir zakupów. Przyzwyczajona już do umiaru, kupiła tylko te ubrania, które doszczętnie zużyła przez ten rok.
Niektórzy zarzucają Michelle, że jak znudzona damulka przez rok bawiła się w ubóstwo, a tak naprawdę nie musiała się mierzyć z wyzwaniami, których codziennie doświadczają ludzie naprawdę biedni.
McGagh odpowiada, że jej celem nie było życie w ubóstwie, tylko skromności. Chodziło o udowodnienie sobie i innym przedstawicielom klasy średniej, że można żyć inaczej i dzięki temu być szczęśliwszym.
Udało się: teraz jest bogatsza o 23 tysiące funtów (nie wspominając o zyskach z książki The No Spend Year: How You Can Spend Less and Live More) i doświadczenie, które zapamięta do końca życia.
Przyznam, że ten przykład zmotywował mnie do ograniczenia ilości kaw na mieście. Od czegoś trzeba zacząć. ;) Michelle ponoć wyliczyła, że kiedyś wydawała na kawy średnio 400 funtów rocznie! Ciekawe, ile mnie uda się zaoszczędzić?