Piszę, płacząc. Niechaj będzie to moje katharsis. Tydzień temu byłam szczęśliwą. Mam 27 lat, pracę, pasję. Miałam też mężczyznę. 31-letni facet wydawał się dojrzały, poukładany i odpowiedzialny. Tak. Kochałam go. Dwa ostatnie miesiące były dla nas stresujące - kupiliśmy większe mieszkanie, które musiało przejść gruntowny remont. Bywało ciężko - kończyły się pieniądze, ekipa nawalała, codziennie wychodziły jakieś problemy z remontem. Były wzajemne pretensje, pomagałam ile mogłam (dwa etaty). Teraz na etapie malowania dogadywaliśmy się dobrze, pracowaliśmy, spędzaliśmy ten czas razem, wspieraliśmy się. Na święta miała być przeprowadzka. Chciałam spędzić z nim resztę życia. Mieć dziecko (mimo, że przeraża mnie ból i to ze nie wiem, czy byłabym dobra matką). Wyobrażałam sobie, jak on trzyma w swoich ramionach maleńką kruszynkę. Naszą.
Życie jest podłe. Los niesprawiedliwy. Nie dotykałam nigdy czyjegoś telefonu, nie grzebie w kontach na portalach. Ufam. Tamtego dnia zostawił telefon w domu. Akurat dzwoniła jego mama. Nie zdążyłam odebrać telefonu wiec zajrzałam do historii. On lubił flirty. Ok. Taki był - akceptowałam to. Zdradził mnie dwa razy z ta samą kobietą. To pewne, tak wynika z SMS-ów. Czytam je kilka razy dziennie, bo nie mogę wciąż w to uwierzyć. On mówi, że to była pomyłka. Że raz rozmawiali o fantazjach, a drugi raz nie podołał, wiec skończyło się rozmową. Nie wierzę. Z drugiej strony chcę uwierzyć i żeby wszystko było jak dawniej.
Płakał, błagał, mówił, że odbierze sobie życie. Mówi, że mnie kocha. Twierdzi że to też moja wina, bo przez dwa miesiące nie dałam mu bliskości. Ok, nie było inicjatywy ani z jego, ani mojej strony. Ale byłam pewna, że gdy przeprowadzka się skończy, opadnie stres. Mnie też to doskwierało, ale nie pomyślałam, żeby szukać możliwości zdrady. On przeglądał profile na sympatii, odwiedzał strony, o których normalne dziewczyny nie mają pojęcia. Gdy dwa tygodnie temu był w delegacji, szukał informacji o miejscu, gdzie stoją tam tirówki. Twierdzi, że tylko z ciekawości, bo nigdy nie zrobiłby tego, straciłby szacunek do samego siebie. O szacunku do mnie nie myślał. W delegacji był moim samochodem.
Znienawidziłam w jednej sekundzie kogoś, kogo bardzo kochałam. Żałuję, że w moim życiu nie ma ojca, który normalnie dałby mu w pysk.
Te kilka dni to dla mnie istny koszmar. Ciągną się niemiłosiernie, nie śpię, nie jem, płaczę, wpadam w histerię, w złość. Nie wyobrażam sobie życia. Odczuwam fizyczny ból. Najgorsze że wciąż go kocham i za nim tęsknię.
Rozmawialiśmy. Doszliśmy do wniosku, że pójdziemy na terapię dla par. Wybaczyłabym zdradę. Tylko jak potem żyć, z takim bagażem wspomnień. Czy uwierzyć, że ktoś się może zmienić. Jak wtedy żyć nie tracąc szacunku do samej siebie? Jak zapomnieć całując go, że kiedyś całował inną, że jego ręce dotykały innej.
Nie wiem, co robić. Czy jestem aż taka głupia, że chcę dać szansę?
K.K.
***
"Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz" - ten znany cytat Forresta Gumpa, dla wielu z nas brzmi aż nazbyt znajomo. Zdarzył ci się niespodziewany zwrot w życiu? Masz za sobą albo planujesz nieoczekiwaną, wielką zmianę? A może zwykły, mały przypadek sprawił, że musiałaś obmyślić życiowy "Plan Be"? Podziel się z nami swoją historią i napisz na kobieta@agora.pl, najciekawsze historie opublikujemy i nagrodzimy.
***
Akcja #mojplanb jest połączona z premierą filmu "Plan B" Kingi Dębskiej, reżyserki hitu "Moje córki krowy". Plan B zapowiadany jest jako "historia o niełatwym poszukiwaniu miłości, o znajdowaniu sensu w relacjach z innymi i o tym, że zawsze jest nadzieja". Bohaterów poznajemy tuż przed walentynkami, w chwili, gdy w ich życiu wydarza się coś całkiem nieoczekiwanego. Sytuacje, z którymi się konfrontują, prowadzą do zaskakujących rozwiązań. Natalia, Mirek, Klara i Agnieszka spotkają na swojej drodze ludzi, którzy dają nadzieję na to, że w życiu zawsze jest jakiś plan B. W rolach głównych zobaczymy: Kingę Preis, Marcina Dorocińskiego, Edytę Olszówkę, Romę Gąsiorowską, Krzysztofa Stelmaszyka i innych. W kinach od 2 lutego.