Byłam dwa razy w ciąży. Pierwsza ciąża okazała się obumarła w 7. tygodniu. Po prostu zarodek nie był wystarczająco zdrowy, więc Matka Natura sama zadecydowała, co dalej. W wyniku tego musiałam zgłosić się do szpitala na (farmakologiczne) wywołanie poronienia (i teraz w obliczu proponowanej ustawy miałabym być o coś podejrzana? O spowodowanie śmierci?).
Byłam również w drugiej ciąży, która zakończyła się sukcesem, ale była, niestety, bardzo trudna. W pierwszym trymestrze ciąży okazało się, że występuje wysokie ryzyko zespołu Downa. Dla mnie było oczywistą decyzją, że chcę zrobić dodatkowe badania, żeby się upewnić. Uważam, że każda kobieta ma do tego pełne prawo i na razie mamy również takie możliwości. Na całe szczęście okazało się, że wszystko jest dobrze. I teraz, w obliczu tej ustawy, nie wyobrażam sobie, że nie miałabym możliwości zrobienia dodatkowych badań, żeby sprawdzić czy moje dziecko jest zdrowe i co gorsza, nie miałabym możliwości podjęcia własnej decyzji, czy chcę urodzić chore dziecko czy nie.
Ale to nie koniec. Następnie okazało się, że mam cukrzycę ciążową, a do tego wielowodzie.
Wielowodzie, nie dość, że jest niebezpieczne dla matki i dziecka, to też w trakcie trwania ciąży jest nieprzyjemną sprawą, gdyż w wyniku ucisku zbyt dużej ilości wód płodowych kobieta ma problem z oddychaniem. Byłam wówczas w 6-7 miesiącu ciąży. Lekarze zrobili mi amniopunkcję i odbarczyli nadmiar wody z brzucha. Zabieg ten niesie ze sobą, oczywiście, ryzyko wcześniejszego porodu lub możliwe, że w skrajnych przypadkach poronienia.
Ale ja wiem, że będąc w dobrym szpitalu, lekarze podejmą zawsze decyzję dobrą i dla zdrowia kobiety, i dla zdrowia dziecka. Teraz, w obliczu tej ustawy, najprawdopodobniej nikt by mi tej amniopunkcji nie zrobił.
W wyniku ciągle narastającego wielowodzia, czas przed porodem spędziłam w szpitalu, gdyż obawiano się, że może dojść do przedwczesnego porodu lub odpłynięcia wód i wypadnięcia pępowiny, co w konsekwencji doprowadziłoby do niedotlenienie dziecka.
Mój poród lekarze również wywołali przedwcześnie, ze względu i na wielowodzie, i na bardzo złe (moje) wyniki badań (tak! W ciąży chodzi o dobro matki i dziecka, a nie tylko o samo dziecko!) - i nie wyobrażam sobie, że postąpiliby inaczej.
W tym proteście nie chodzi jedynie o prawo do aborcji, ale również o prawo do najlepszej możliwej opieki lekarskiej, na którą obecny postęp medycyny pozwala! Zapewne większość z Was miała lub będzie miała szczęśliwą ciążę fizjologiczną, ale jest też grupa kobiet (do której ja się zaliczyłam), która miała poważne problemy w ciąży, które wymagały dodatkowych badań, interwencji lekarskich i kosztowały masę stresu! Naprawdę każdej z Was życzę, żeby w takiej sytuacji nikt Wam nie odmówił badań lub zabiegów, do których macie prawo dla dobra Waszego i Waszego dziecka.
Barbara Pietraszewska
Chcesz opowiedzieć swoją historię? Na listy czekamy pod adresem: kobieta@agora.pl. Autorom nadesłanych do redakcji i opublikowanych przez nas listów rewanżujemy się drobnym upominkiem.