Cześć,
jeśli czytasz ten list, to znaczy, że dożyłaś osiemdziesiątki. Brawo! W naszej rodzinie jesteś chlubnym wyjątkiem, bo Twoja matka, babka i prababka nie dożyły tego wieku. Jeśli dobrze liczę, od 13 lat jesteś już na emeryturze. Boję się pytać, żeby nie sprawić ci przykrości, ale trudno - wybacz, jeśli dotknę świeżych ran.
Mam nadzieję, że twój mąż ma się dobrze. Jest zdrowy i w świetnej formie. Jak miałaś 40 lat to nie wyobrażałaś sobie, że mogłoby go nie być przy tobie. Oprócz tego, że go bardzo kochałaś, był także twoim najlepszym przyjacielem. Jak miałaś 40 lat świata poza nim nie widziałaś - nie dlatego, że zaślepiała cię miłość, ale dlatego, że kochałaś go świadomie, dojrzale, akceptując wszystkie wady i ciesząc się z zalet.
Mam nadzieję, że jest zdrowy - w końcu nie palił, uprawiał sport, dbał o siebie. Liczę także na to, że jednak nie wyłysiał - zawsze się śmialiście, że z jego nosem nie byłoby mu do twarzy z łysym plackiem na głowie.
Mam nadzieję, że jesteście wciąż razem - każde z was wyszalało się zanim zostaliście parą. W wieku 40 lat byliście ze sobą już 15 lat, kochaliście się, byliście ze sobą blisko. Pamiętam, że pomimo zainteresowania ze strony innych mężczyzn, nawet przez myśl by ci nie przeszło wikłanie się w romanse. Za bardzo doceniałaś mężczyznę, który był twoim mężem i uczucie, które was łączyło. A po 15 latach razem wciąż czułaś wzajemną fascynację. Boję się pomyśleć, że możesz być jedną z tych wdów, które dwadzieścia lat temu pochowały męża.
Mam nadzieję, że Waszych dzieci nie spotkało żadne nieszczęście. Syn ma teraz koło 50-tki. Ciekawe co robi? Jak miał 9 lat trudno było stwierdzić, czemu będzie chciał się poświęcić zawodowo i życiowo. Nie wywieraliście na niego żadnej presji, zależało Wam na tym, żeby był szczęśliwy - nieważne na jakim stanowisku i z jaką pensją. Mam nadzieję, że nie spotkało go nic złego. Nikt go nie pobił, nie wykorzystał, nie zabił w nim jego radości życia i otwartości na świat. Może przeszedł obronną ręką przez pierwsze miłości i porzucenia, znalazł miłość. Pewnie ma już dzieci.
Boję się zapytać, ale mam nadzieję, że Twoja córka też ma się dobrze. I jest wspaniałą, pewną siebie i spełnioną 44-latką. Mam nadzieję, że cała jej energia i pasja znalazła jakieś zdrowe ujście. Że jest zdrowa, nikt jej nie skrzywdził. Może ma już własne dzieci i one także są zdrowe.
Mam nadzieję, że nikt jej nie skrzywdził, że jest spełniona, zadowolona i szczęśliwa. I że nie zerwała się nigdzie po drodze więź, która łączyła Was z dziećmi. Że się widujecie na niedzielnych obiadach - chociaż pewnie nie gotujesz, bo fatalnie ci to wychodziło.
Boję się zapytać, czy zdążyłaś zrobić wszystko, czego czułaś, że nie zdążysz zrobić kiedy miałaś czterdziestkę na karku. Że udało Ci się schudnąć te pięć centymetrów w obwodach, że zmieściłaś się w tę czerwoną sukienkę, którą dostałaś na rocznicę ślubu, że tak jak marzyłaś zapuściłaś długie włosy i nie wyglądałaś w nich źle. Że zdążyłaś spłacić kredyt i długi, które miałaś w wieku 40 lat.
Ciekawa jestem, gdzie mieszkasz, ile masz emerytury? Czy stać cię na godne życie? Czy prowadzisz jeszcze samochód? Może to niedelikatne, ale ciekawi mnie, czy masz swoje zęby? Czy dobrze słyszysz, czy dobrze widzisz? Jak spędzasz czas? Czy jesteś szczęśliwa? Z kim z przyjaciół z młodości spotykasz się?
I czy wreszcie boisz się mniej, niż wtedy, gdy miałaś czterdzieści lat?
Uściski,
Ja