"Nie lubię Wszystkich Świętych. Bierzemy urlopy i cały dzień stoimy w korkach, jakby cmentarze były otwarte raz w roku. Pamiętamy o tym, że trzeba oddać samochód do myjni, ufarbować włosy i zrobić zakupy, bo sklepy będą zamknięte przez całe (!) 24 godziny. A już niewiele osób pamięta o tym, że Wszystkich Świętych, tak ja nazwa sama wskazuje, to przede wszystkim święto osób uznanych przez Kościół za świętych. Dzień Zmarłych, naszych bliskich, którzy już odeszli, przypada na 2. listopada. Ten dzień nawet nie jest ustawowo wolny.
Więc celebrujemy, kupując tony zniczy. Zarówno w samo święto, jak i przed Wszystkimi Świętymi, mamy swoje rytuały. Które niewiele mają wspólnego z uczczeniem pamięci zmarłych.
Najpierw trzeba wyszorować...
Nie tylko groby muszą błyszczeć. Pomniki też, więc ze szczotką i szmatką robimy objazdówkę po cmentarzach. Wstępny "grobbing" zaczyna się dwa tygodnie wcześniej. To trochę taki wyścig - kto pierwszy odkurzy groby dziadków, rodziców, cioć? Można się potem nad grobem licytować: "Ja co roku, a ty nigdy", "Zawsze tylko ja i ja".
Groby grobami, ale samochód też musi być czysty (w środku, na zewnątrz, plus obowiązkowe woskowanie). Przecież brudnym to wstyd się pokazać. Ale to nie wszystko. Myślicie, że teraz będzie o kręceniu loków i kupowaniu nowych kozaków czy futer? Kreację na ten szczególny dzień mamy zazwyczaj już dawno zaplanowaną. Tydzień przed zajmujemy się... naszymi miejscami intymnymi. Nie żartuję.
Kilka dni temu wybrałam się do salonu kosmetycznego na depilację nóg. Do salonu, do którego nie trzeba się zapisywać wcześniej. Przychodzisz, czekasz chwilę i trafiasz do gabinetu. Czekałam 65 minut, zazwyczaj 10. Pani wykonująca zabieg przyznała, że kolejka stad, że: "kobiety przed takimi świętami najczęściej depilują okolice bikini". Salony cieszą się wyjątkową popularnością, bo klientkom zależy, żeby we Wszystkich Świętych mieć gładkie ciało. Rozumiem - przed Walentynkami, Sylwestrem, nawet przed Mikołajkami. Ale przed Wszystkimi Świętymi?!
...potem trzeba zaparkować
Kiedy już mamy czyste auta i gładkie ciała, przybywamy na cmentarze. Oczywiście po awanturze porannej - z mężem, partnerem, dziećmi, rodzicami - i staniu w koszmarnych korkach. Naładowani "pozytywną" energią, szukamy miejsca parkingowego. Szukamy, szukamy i szukamy...
Po czwartym okrążeniu rezygnujemy. Zostawiamy samochód dwa kilometry dalej i próbujemy wmówić współtowarzyszom, że rodzinny spacer jeszcze nikomu nie zaszkodził. Po drodze nabywamy baloniki w kształcie Minionka dla najmłodszego dziecka, pańską skórkę dla męża, prażoną kukurydzę dla siebie, bo też nam się coś od życia należy. Znicze mamy swoje, kupione miesiąc wcześniej na promocji w supermarkecie.
Obładowani siatami przedzieramy się przez stoiska z goframi i kiełbaskami. Docieramy do pierwszego celu. Nad grobem numer jeden już stoją rodzice, którzy kręcą nosem za spóźnienie. Okazuje się, że nasze lampki są czerwone, a wszystkie inne białe. Nie pasują do koncepcji. Przepraszamy więc żarliwie i, chcąc odwrócić uwagę, komplementujemy nowe kozaczki jednej cioci i wyjątkowo trwałą trwałą drugiej. Zarządzamy rodzinny odwrót. Sytuację powtarzamy od dwóch do pięciu razy. Znam rekordzistów, którzy jednego dnia potrafią obskoczyć pięć cmentarzy w różnych miejscowościach.
Miejsca na zadumę brak
Myślicie, że jestem cyniczna. Napiszecie, że współczujecie mi, że tak to u mnie wygląda. Nie trzeba. Jestem po prostu zrezygnowana i smutno mi, że podczas tego święta jest jeszcze mniej miejsca na zadumę niż w Boże Narodzenie.
Nie wypada nie jechać, bo rodzice nie zrozumieją. No cóż. Auto czyste już mam, więc ruszam na "grobbing". Coś, co ma niewiele wspólnego z uczczeniem pamięci naszych zmarłych. Bliskich, którzy już niestety odeszli, odwiedzę kiedy indziej.
Edyta
Od redakcji: Śródtytuły pochodzą od redakcji. Autorom nadesłanych do redakcji i opublikowanych przez nas listów rewanżujemy się drobnym upominkiem. Tym razem jest to książka "Wszyscy się czegoś bali" Ewy Lando. Życzymy miłej lektury.
Piszcie do nas! Czekamy na Wasze historie albo zdjęcia, którymi chcecie się podzielić. Wybrane teksty, za Waszą zgodą oczywiście, będą publikowane na kobieta.gazeta.pl Piszcie: kobieta@agora.pl