"Mój tata okazywał swoją miłość, mimo że nigdy na głos nie powiedział, jak bardzo nas kocha" [LIST]

Po tekście "Moja babcia nie wyszła za dziadka z miłości..." otrzymaliśmy bardzo wzruszający list do redakcji. Aleksandra pisze o tym, jak wspaniałym tatą i przyjacielem był jej niedawno zmarły ojciec. Dziękujemy za przypomnienie, że miłość kryje się w drobnych codziennych sprawach!

"Po przeczytaniu waszego artykułu o udanych małżeństwach, które przetrwały lata, powróciły do mnie wspomnienia.

14 listopada tego roku zmarł mój tata, przeżywszy 71 lat. Razem z mamą tworzyli świetny zespół przez 36 lat. Mój tata był znaną osobą na osiedlu, przede wszystkim dlatego, że zawsze dbał o porządek i było go słychać z daleka (był lekko przygłuchy). Ludzie go lubili, był dobrym człowiekiem, mimo że miał wady - był na przykład niesamowitym cholerykiem. Mimo to, teraz, kiedy go z nami nie ma... jest źle.

Wasz artykuł pokazał mi przede wszystkim dlaczego mimo ojcowskich wad mama dalej z nim była i kochała go. Pomagał, chodził na zakupy, płacił wszelkie rachunki, zawoził i przywoził, majsterkował, wszystko sklejał klejem. Zmarł nagle w poniedziałkowy ranek. W niedzielę byli jeszcze z mamą w filharmonii w Katowicach na koncercie, bardzo mu się podobało, od razu zapisał się na następny rok. Wspominał o swoim dzieciństwie, o tym jak przyjechał na Śląsk, o swojej mamie, o tym że zawsze chciał poznać tatę (dziadek zginął na wojnie, był Ukraińcem), o tym jak grał w piłkę w Bytomiu w trzecioligowym klubie.

Czytając ten artykuł miałam przed oczami sceny z dzieciństwa, kiedy szliśmy razem za rękę do sklepu i wszyscy pytali, czy to mój dziadek (jestem ostatnią najmłodszym dzieckiem - mam 24 lata). Kiedy razem z mamą i tatą chodziliśmy do parku na spacer i musieli wszystko z siebie ściągać, bo mi było zimno (oddałby mi ostatnie rękawiczki, żeby było mi ciepło). Zabierał nas do restauracji i kawiarni. Miał swoje stałe słówka z których do dnia dzisiejszego wszyscy się śmiejemy: „to na święta”, „amerykańskie dziadostwo”. Nauczył mnie patrzenia na piękno, był estetą, uwielbiał malarstwo, zawsze na wakacjach podziwiał artystów wystawiających obrazy na Kazimierzu w Krakowie.

Dbał o siebie. Radził się mnie, jaką sobie kurtkę kupić, by modnie wyglądać. Codziennie rano golił się, jego twarz zawsze była gładka i pachnąca. Pod koszulką zawsze nosił podkoszulki i wszystkich tego uczył, że tak należy.

Umiał się ubrać do każdej okazji, mama się zawsze śmiała, że nie mogła się wtrącić, bo miał swój gust (nawiasem mówiąc całkiem dobry) i potrafił kogoś skrytykować, jeśli się nieodpowiednio ubrał.

CZYTAJ TEŻ: "My wiemy, że wam jest trudno. Szkoda, że wy nie widzicie, że nam nie jest łatwiej" [LIST OJCA] 

Wbijał mi do głowy matematykę, czytał i opowiadał bajki, w ogóle bardzo lubił czytać. Książki to był najlepszy prezent dla niego. Opowiadał o wakacjach w Bułgarii, o miejscach, które zwiedził. Zabierał mnie do kina i sadzał na swoich kolanach, żebym lepiej widziała. To z nim obejrzałam wszystkie bajki Disneya....

I mogłabym tak wypisywać i wypisywać, jakim był dla nas człowiekiem i jak okazywał swoją miłość, pomimo tego, że nigdy na głos nie powiedział nam, jak bardzo nas kocha".

Aleksandrze bardzo dziękujemy za list do redakcji. Przesyłamy jej książkę. Jeśli Wy także macie ochotę się do nas odezwać, piszcie: kobieta@agora.pl.

Więcej o: