To było jak uderzenie w twarz. W końcu ktoś się odważył napisać to, co myślą wszyscy, ale nikt nie mówi tego głośno. Mateusz Damięcki nazwał rzeczy po imieniu. Nazwał „skończonego ch*ja i szmatę” skończonym ch*jem i szmatą.
Czy Panu Rafałowi Piaseckiemu (byłemu radnemu Bydgoszczy) zostały już postawione zarzuty i czy jest w tej sprawie wyrok? Czy może prawdą okazały się słowa jego pełnomocnika, który z pełną odpowiedzialnością stwierdził przed kamerą, że jego klient nigdy nie znęcał się nad żoną? Czy już coś wiadomo? Bo ja już bardzo chciałbym napisać oficjalnie, że Pan Piasecki jest skończonym chujem i szmatą. A jeszcze chyba nie wolno...
No właśnie. Chyba jeszcze nie wolno.
"Ze łzami w oczach wyjaśnił, że nadal kocha żonę", "wołał o miłość", "żona go prowokowała". Naprawdę? Ktoś przy zdrowych zmysłach jest w stanie uwierzyć w te słowa? W normalnym kraju pan Rafał Piasecki już dawno byłby Rafałem P. Miałby postawione zarzuty, a opinia publiczna nie musiałaby się cackać, ważyć słów, konsultować z prawnikami chcąc skomentować to, jakim jest zwyrodnialcem.
Ja rozumiem, że wszystko trwa. Są procedury, których trzeba przestrzegać. Na rozprawy się czeka, a więzienia są przepełnione. Ja to wszystko rozumiem. Ale ten człowiek latami miał znęcać się nad żoną i dziećmi. Terroryzował je psychicznie, wyładowywał się na nich fizycznie. I ta żona, i te dzieci się po prostu boją.
Po latach terroru pani Karolina, zdecydowała się na desperacki krok. Opublikowała zgromadzone nagrania. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, ile ją to kosztowało. Ile opublikowanie tych nagrań będzie kosztowało jej dzieci. Te nagrania nie znikną. Nie wyparują. Będą ciągnęły się za nimi do końca życia. Nawet jeśli po latach terapii dojdą do siebie (nie wiem, czy to w ogóle możliwe), te nagrania po prostu z nimi będą.
Co robi prokuratura? Nic. Przesadzam. Coś tam robi, tyle że na efekty będziemy musieli poczekać pewnie minimum kilka miesięcy. Tymczasem obrońcy męża i ojca maltretującego swoją rodzinę zasypują nas rewelacjami w stylu „to są tylko cztery nagrania z ostatnich czterech lat”. No tak, bo jak to tylko cztery razy, to można.
Edyta
Od redakcji: Autorom nadesłanych do redakcji i opublikowanych przez nas listów rewanżujemy się drobnym upominkiem. Tym razem jest to książka "Wszyscy się czegoś bali" Ewy Lando. Życzymy miłej lektury.
Piszcie do nas! Czekamy na Wasze historie albo zdjęcia, którymi chcecie się podzielić. Wybrane teksty, za Waszą zgodą oczywiście, będą publikowane na kobieta.gazeta.pl Piszcie: kobieta@agora.pl