Obszczymury, mam was dość! Czemu to ja się wstydzę, że lejecie w biały dzień na białe ściany? [LIST]

Macie łatwiej, każda z nas to wie: wystarczy wyjąć. Nie trzeba się szarpać z majtkami, rajstopami, spodniami, spódnicą. Wy się nerwowo nie rozglądacie, czy ktoś zobaczy, czy nie zwyzywa. Wyciągacie, lejecie. Ohyda.

8:30 rano, spieszę się do pracy. Wychodzę zza tzw. winkla, ostrym skrętem przy przedszkolu, prosto na osiedlową kwiaciarnię. I staję jak wryta. Przy ścianie, wypięci w charakterystycznych pozach, stoicie wy: jeden stary, drugi młody. Sporo was pewnie dzieli, ale łączy jedno: to, że właśnie lejecie, ręka w rękę. A mnie już naprawdę strzela to, co trzymacie. Bo ile można!

Mijam takich jak wy, przy tej kwiaciarni, minimum raz na 2-3 tygodnie.

Zwykle jednego, więc dzisiejsza kumulacja przelała czarę goryczy (powiedzieliście sobie 'dzień dobry', gdy drugi dołączył?). Za każdym razem zachodzę w głowę, czemu tu i czemu tak? Dlaczego to jest wymarzone miejsce, żeby się wysikać na oczach przechodniów? I czemu w ogóle sikacie PUBLICZNIE, do cholery?

Macie łatwiej, każda z nas to wie: wystarczy wyjąć. Nie trzeba się szarpać z majtkami, rajstopami, spodniami, spódnicą. Wy się nerwowo nie rozglądacie, czy ktoś zobaczy, czy nie zwyzywa. Wyciągacie, lejecie. Idziecie dalej.

Gdybym się choć raz odważyła odezwać, nie bała chamskiej odzywki, ale też tego, że się któryś odwróci i ukaże światu dumnie jeszcze więcej niż powinien, to bym zapytała:

Czemu lejecie na kwiaciarnię koło przedszkola, a nie w toalecie, która jest 100 metrów dalej?

Bo publiczne WC kosztuje złotówkę?

Bo wstyd zapytać w kawiarni, czy można skorzystać?

Bo aż tak przypiliło, że nie doniesiecie?

Bo miło się sika w słońcu i pod kasztanami?

Bo to jest jakiś magiczny punkt i was tu ciągnie?

Bo to dla was takie łatwe technicznie?

Bo akurat wszyscy macie problem ze zdrowiem?

Bo psy też tak sikają?

Bo lubicie ryzyko i jak ktoś patrzy (bo chyba wiecie, że tak jest, miejsce niby osłonięte od ulicy, ale przecież to widzimy, choć staramy się nie widzieć)?

A może po prostu: bo wam wolno? Nikt złego słowa nie powie?

No tak, ja głośno nie powiem. Krępuję się, a czasem boję (bo sikają wszyscy, raz dziadek, raz prezes, a raz przypakowany dres i już mnie raz jeden taki w tym miejscu chciał pobić, bo się uśmiechałam - pod nosem). Dziś miałam na końcu języka dużo złych słów. Cały repertuar przekleństw, których tu nie zacytuję. Ale:

Jezus Maria, czy wam nie wstyd?!

Czy nie macie za grosz kultury?

Czy nie zauważyliście, że już nie macie po trzy lata?

Nie rozumiecie, że to jest chamstwo?

Że potem śmierdzi? Że biała ściana robi się żółta i wiadomo, co to jest?

Że to jest po prostu ohydne?

Zawsze omijam was szerokim łukiem.

Nadkładam drogi. Udaję, że nie widzę. Sarkam pod nosem. Wściekam się. I naprawdę, naprawdę nie rozumiem. Czy gdyby kobiety mogły tak beztrosko sikać na stojąco, to też by to robiły? Nie wiem. Teoretycznie są lejki dla kobiet, więc się da, ale nie widziałam jeszcze sikającej publicznie w taki sposób kobiety (oczywiście, że sikające w plenerze kobiety istnieją, ale najwyraźniej kryją się po krzakach. To jest ta różnica).

Za każdym razem, gdy widzę obszczymura, rozglądam się w poszukiwaniu jakiegoś wsparcia, choćby psychicznego. Dziś było jak zawsze: ludzi wokół sporo, ale wszyscy przemykają bez słowa. Innych facetów to chyba nie rusza, kobiety spuszczają wzrok. Nikt nic nie widzi. A mnie jest wstyd. Mnie, nie wam.

Magda