Dlaczego nie wzięłam udziału w akcji #metoo, choć mogłabym?
Jeśli wydaje się wam, że ta akcja nie była tak duża, jak mogłaby, to pewnie macie rację. Domyślam się, że część z kobiet, które w przeszłości doświadczyły molestowania, po prostu nie chciały o tym mówić publicznie. Z różnych powodów. Ja jestem dobrym przykładem.
Na szczęście moje doświadczenie nie było tak traumatyczne, jak niektórych kobiet, które zdecydowały się wypowiedzieć publicznie. Mimo to z tym, co mnie spotkało nadal czuję się nieswojo i nadal coś powstrzymuje mnie, by osobiście opowiadać o tym publicznie. Z kilku powodów. Pierwszy jest taki, że to dla mnie wciąż bardzo przykre doświadczenie, pomimo tego, że od tego czasu minęło już około 20 lat.
Drugi, że osobą, która naruszyła moją cielesność, był mój wujek - brat mojej babci - z którym od czasu do czasu do czasu nadal utrzymujemy kontakty. Na Facebooku mam zresztą w znajomych jego rodzinę. I jak tu o czymś takim napisać?
Żeby nie było. Nie jesteśmy rodziną patologiczną. Nigdy nie byliśmy. A mimo to...
"Wreszcie ci wyrosły"
Dopiero zaczęły mi rosnąć piersi. Już samo to (a także wybór stanika) jest dla dziewczynki wystarczająco krępujące. Razem z rodzicami wybraliśmy się w weekend do rodziny babci. Wujek od razu zaobserwował, że coś się we mnie zmieniło. Kiedy podeszłam, żeby się z nim przywitać, zamiast to zrobić, złapał mnie za piersi i powiedział coś w stylu: "wreszcie ci wyrosły".
Poczułam się okropnie, ale nic nie zrobiłam. Wymknęłam się z uścisku i jakoś zażartowałam, nie pamiętam, co dokładnie mówiłam. Do dziś to sobie wyrzucam, ale co miałam robić? To, co się wydarzyło spotkało mnie po raz pierwszy ze strony osoby, od której się tego nie spodziewałam. Było też dla mnie zupełnie nie do pojęcia, tym bardziej, że byli przy tym obecni moi rodzice i nic nie powiedzieli. Potraktowali jako żart coś, co było dla mnie koszmarem i ogromnym naruszeniem mojej prywatności.
Taka sytuacja powtórzyła się jeszcze chyba raz czy dwa razy. Za każdym razem nikt dorosły mnie nie obronił, choć byli przy tym obecni. W związku z tym postanowiłam unikać wujka. Jako młodsze dziecko spędzałam u niego dużo czasu. Po tym incydencie przestałam. Bałam się, do czego jeszcze może się posunąć, więc starałam się spotykać z nim tylko wtedy, kiedy wiedziałam, że w pobliżu będzie więcej osób. Na szczęście lata mijały i nic więcej się nie stało.
Kojarzycie metaforę góry lodowej?
Jeśli redakcja opublikuje ten list, mam dwa apele. Pierwszy do wszystkich, którzy sądzą, że akcja #metoo była za słaba, że w sumie to wcale nie tak dużo kobiet z ich otoczenia padło ofiarą molestowania. Kojarzycie metaforę góry lodowej? Tak jest właśnie w tym przypadku. Widzicie tylko ten mały czubek, który wystaje z wody. Reszta nas jest pod powierzchnią i nie chce lub nie może się spod niej wydostać.
Drugi do rodziców. Nie akceptujcie żadnego naruszania granic prywatności waszego dziecka. Żadnego. A, w razie wątpliwości, pytajcie je o to, jak się czuje. Być może nie będzie potem musiało pisać anonimowych listów.
Alicja
Śródtytuły pochodzą od redakcji. Autorom nadesłanych do redakcji i opublikowanych przez nas listów rewanżujemy się drobnym upominkiem.
Czekamy na Wasze historie, którymi chcecie się podzielić. Wybrane teksty, za Waszą zgodą oczywiście, będą publikowane na kobieta.gazeta.pl. Autorom nadesłanych do redakcji i opublikowanych przez nas listów rewanżujemy się drobnym upominkiem. Piszcie: kobieta@agora.pl