"Szkoła - kabaret z udziałem 6-latków. Dla dzieci zdolnych brakuje czasu, ale to nie jest wina nauczycieli" [LIST]

Pani Joanna podzieliła się z nami gorzką refleksją na temat polskiej edukacji: - Żyjemy w tych wzajemnych oskarżeniach. A nie jest łatwo uczyć, gdy ktoś wciąż atakuje. Chciałabym, żeby dzieci uczyli wychowawcy zadowoleni z pracy.

Socjolog: Polska szkoła jest bezpieczna, ale jak już pojawia się problem, to reakcje otoczenia są spóźnione i niewłaściwe

Jako matka dwójki dzieci mam nieodparte wrażenie, że przyszło mi kolejny raz stawić czoła edukacji szkolnej.

Kilkadziesiąt lat temu sama większość dnia spędzałam w szkolnych murach. Lubiłam szkołę, ale przyznaję z wielką radością pożegnałam podstawówkę i liceum. Przepełniona wiedzą, którą nie bardzo wiedziałam jak wykorzystać w dorosłym życiu, cieszyłam się życiem studenckim, a następnie zawodowym.

Wracam do szkoły jako matka

Dziś po latach wracam do szkoły. Jako matka. Przepełniona złością, zdziwieniem, żalem i goryczą obserwuję, co się dzieje z naszym system edukacji.

Zawirowania z reformą. Kabaret z udziałem 6-latków. Problemy z podręcznikami. Zestresowani nauczyciele, stale drżący o swoją pracę. W tym wszystkim dzieci wkuwające na pamięć regułki, czytające lektury, których języka nawet ja już nie rozumiem. Dzieci, stale porównywane do kolegów i koleżanek, obciążone zajęciami dodatkowymi, których brak w szkole. Dzieci, którym nie starcza czasu na zadania domowe i zwykłą zabawę.
Do tego zdenerwowani rodzice, bo jak nigdy przedtem są zaangażowani w życie szkolne, czasem na własne życzenie, często nie.

Nauczyciele bojąc się posądzeń o nieinformowanie rodziców, informują rodziców o wszystkim. W dziennikach elektrycznych znajdują się uwagi dotyczące sprawdzianów i kartkówek. Chcąc nie chcąc znam datę kartkówki mojego syna, treść zadania domowego i, niczym gdakająca kura, latam za nim goniąc go do nauki. Jednocześnie daję mu prawo do niepamiętania o własnych obowiązkach. Pani w szkole poinformowała rodzica, wiec dziecko nie nauczy się odpowiedzialność. Uczeń nie zapamiętał, rodzic nie przypomniał, nauczyciel nie nauczył. Kogo winić?

Dla dzieci zdolnych brakuje czasu

Dziennik elektryczny pokazuje wyniki dziecka na tle klasy. Wciąż jedyną wytyczną, na podstawie której kreuje się opinia o uczniu, jest ocena. Nic o tym, jak rozwijać talent ucznia (bo podobno każdy jakiś ma), jakie robi postępy.

Szkoła niby poświęca czas uczniom z problemami. Są zajęcia wyrównawcze. Ale dla dzieci zdolnych brakuje czasu. Często dziecko, które wykazuje jakieś predyspozycje w początkowych latach nauki, w kolejnych staje się całkiem przeciętne. Przyzwyczajone do dobrych ocen spoczywa na laurach. Szkoła od niego nie wymaga, bo spełnia normy szkolne. Rodzicom nie starcza czasu i pieniędzy na rozwijanie pasji, a często są nawet jej nieświadomi.

Żyjemy w tych wzajemnych oskarżeniach

Z drugiej strony rodzice słabszych uczniów mają pretensje do nauczyciela, który nie wytłumaczy, rzekomo ignoruje problem i pędzi z materiałem. I sobie żyjemy w tych wzajemnych oskarżeniach.

Żal. Dzisiaj szkoła miałaby ogromne możliwości. Dziś mamy dostęp do różnych materiałów, narzędzi i pomocy dydaktycznych. Dzisiaj do dzieci trzeba mówić inaczej niż kilkadziesiąt lat temu. Dzisiaj dzieci są inne, ale wciąż ciekawe świata. Dziś rodzicom zależy i angażują się (czasem za bardzo) w naukę własnych dzieci. Dzisiaj możemy więcej.

Nie jest łatwo uczyć, gdy rodzice atakują

Ale nie jest łatwo być nauczycielem i pedagogiem. Gdy pomyślę sobie, ile wychowawcy moich dzieci muszą spędzić czasu na wpisywaniu danych do dziennika elektrycznego, rozumiem ich złość i irytację. Nie wspomnę o dodatkowej papierowej robocie, o której nie mam pojęcia.

Chcielibyśmy, żeby nasze dzieci uczyli wychowawcy szczęśliwi i zadowoleni z pracy. Nie jest łatwo uczyć, gdy rodzice uczniów atakują sprzecznymi roszczeniami. Nie jest łatwo uczyć, gdy ktoś ciągle mówi, jak masz wykonywać swoją pracę.

Jedynym zadaniem nauczyciela powinno być przekazanie i dzielenie się wiedzą z uczniem. Dziecko ma rozumieć świat i nabyć pewne umiejętności. System edukacji w którym minister czy inny urzędnik mówi, jak mają być uczone dzieci, jakie metody i narzędzia mają być używane, nie jest dobry.

Sukces nauczania? Zadowolony nauczyciel

Sukcesem w dobrym nauczaniu jest dobry, zadowolony nauczyciel. Taki, który z radością przychodzi do uczniów i dzieli się wiedzą w najlepszy dla niego sposób. Taki, który zaraża pasją, który nie wyładowuje na uczniach negatywnych emocji, bo jest niezadowolony z pracy.

System, który straszy nauczyciela procedurami i przestarzałymi wymogami nie jest dobry.
Zamiast ładować kolejne miliony w reformy edukacji polegające na mniejszej lub większej liczbie klas, nowych podręcznikach, powinniśmy dofinansowywać szkoły w pomoce dydaktyczne, szkolenie dla nauczycieli i uczniów, dodatkowe godziny na kółka tematyczne.

Najlepsze podręczniki i podstawy programowe nie pomogą, jeśli ten, kto ma przekazać wiedzę, jest pozbawiony pasji i wiary, że to, co robi ma sens.

Asia

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Zgadzacie się z Asią? Czy Waszym zdaniem w polskich szkoła nie dzieje się najlepiej? Dla dzieci brakuje czasu? Ale nie jest to wina nauczycieli? Podzielcie się z nami swoją opinią!

Czekamy na Wasze historie, którymi chcecie się podzielić. Wybrane teksty, za Waszą zgodą oczywiście, będą publikowane na kobieta.gazeta.pl. Autorom nadesłanych do redakcji i opublikowanych przez nas listów rewanżujemy się drobnym upominkiem. Piszcie: kobieta@agora.pl